Noc minęła mi dość spokojnie, choć od czasu do czasu budziły mnie kroki na korytarzu. To nic niezwykłego, w końcu uczniowie czasem budzą się nocą i nie mogą spać, więc idą coś porobić czy kogoś odwiedzić. Sam nie miałem takich problemów, ale Robbie, taki jeden brunet z mojego piętra, miał problemy z budzeniem się w nocy i bezsennością. Normalne było to, że w jego pokoju było jasno podczas nocy. Nie zapalał górnych, mocnych świateł, ale niewielkie lampki zawieszone nad oknem.
Od rana nie zdarzyło się nic szczególnego. Najwidoczniej Emer w jakiś sposób przekonał Remilię, żeby ta nic nie powiedziała dyrektorom. Podczas lekcji spoglądała na mnie podejrzliwie, ale w jakiś sposób Crystal to zauważyła i starała się zwrócić jej uwagę. Byłem jej wdzięczny i w duchu dziękowałem jej za to, choć nie mogłem być pewien czy robiła to z zazdrości, czy z innego powodu.
Po godzinie jedynastej miałem zajęcia z bodajże wiedzy nienaturalnej. Brzmi to złowrogo, ale paradoksalnie były one skupione wokół ciekawych kwiatków i zwierząt. To znaczy się ciekawych zależnie od osoby, bo ja spędzałem te lekcje siedząc wraz z Vinem w ławce pod ścianą. Przed nami siedział jeszcze jeden brunet, którego nazywano Clauss, a obok niego całkiem ładna dziewczyna o imieniu Alex. Zwykle graliśmy w czwórkę w wojnę lub w tysiąca, ale na tyle cicho, aby nie przeszkadzać pozostałym. Jeśli ktoś uznał, że nie ma zamiaru grać w karty, w których często wygrywał Vino, wtedy zajmowaliśmy się czymś innym. Złotowłosa nauczycielka, znana jako Nayona, po dziesiątkach lat doświadczenia wiedziała, że niektóre dwunastoletnie dzieciaki nie interesuje jej lekcja i nie miała nic przeciwko, żebyśmy w jej trakcie zajmowali się choćby kartami. Za jej pozwoleniem, oczywiście. Podobnie robiły niektóre osoby z mojej grupy, jednak na swoje sposoby. Ktoś przysypiał na parę minut, ktoś coś bazgrolił na ostatnich stronach zeszytu, a ktoś jeszcze inny siedział z głową w chmurach. Ewentualnie obserwowali graczy na boiskach za oknem, a tym ostatnim zwykle zajmowali się trzej chłopcy, rezydujący zawsze przy oknie.
Koniec końców po ocenach z zaliczeń widać było, kto przykłada się do nauki i rozwijania swoich umiejętności, a kto ani trochę nie stara się. Były też przypadki, że nie można było "ruszyć dalej", co przeszkadzało w nauce i podejściem do jakichkolwiek egzaminów.
W każdym razie spędzaliśmy lekcję spokojnie, po kolei wykładając swoje karty na stół. Wokół nas słychać było jak nauczycielka opowiada o pewnego rodzaju roślinie, jednak bardziej przejmowałem się faktem, że Vino właśnie zbliżał się do granicy tysiąca punktów. Starał się grać jak najbardziej sprawiedliwie, dlatego próbował nawet nie zerkać na nasze karty i nigdy ich nie tasował. Miał całkiem ciekawy Potencjał, ale fakt, że patrząc na odwrót karty wiedział, która to jest i pamiętał jak dokładnie je potasował, przeszkadzał w sprawiedliwej grze względem nas, zwykłych śmiertelników. W każdym razie tak mijała nam lekcja, gdy chwilę po wyrzuceniu karty przez Alex, cała klasa usłyszała pukanie do drzwi. Jasnowłosa Nayona powiedziała głośniej swoim delikatnym, ale pewnym tonem "proszę". Drzwi niemal bezgłośnie otworzyły się, gdy dostrzegliśmy dwie osoby.
Dwóch mężczyzn. Każde z nas patrzyło się na dwóch policjantów w ciemnoniebieskich mundurach i specjalnych czapkach. Obaj wyglądali na zwykłych, normalnych ludzi bez Potencjałów, a tacy zazwyczaj nie mieli wstępu na teren szkoły, jeśli nie byli rodzicami uczniów. Kilka osób odwróciło się, jednak nadal większość patrzyła na dwóch panów, w stronę których podeszła nasza nauczycielka i wraz z nimi zniknęła za drzwiami.
Popatrzyłem na Vino, Claussa i Alex.
-O co chodzi? - Zapytałem. Vino usiadł normalnie i wzruszył ramionami.
-Nie wiem. - Alex mruknęła, spoglądając na karty. - Są bez Potencjałów, nie mogą tu być.
-Ale są. - Clauss rzekł, następnia spojrzał na klasę, w której też wszyscy byli zaniepokojeni.
-Zapytam Rendka czy coś o tym wie. - Vino zebrał wszystkie karty, a następnie złożył na równy stos.
-No tak, kto inny mógłby wiedzieć wszystko. - Mruknąłem, po czym sam sobie odpowiedziałem w myślach. "Chodząca encyklopedia", czyli Emer. Ale to Rendek znikał i pojawiał się, rozsiewał plotki i nowości po całej szkole. Jeśli ktoś miałby wiedzieć co robili tu dwaj policjanci, to chyba tylko fioletowooki.Nauczycielka wróciła po kilku minutach mówiąc, że możemy za chwilę wyjść z klasy, choć lekcja jeszcze się nie skończyła. Wszyscy zareagowaliśmy na to bardzo radośnie i wyszliśmy z klasy, choć nadal byliśmy zaniepokojeni, gdy mijaliśmy dwóch panów w ciemnoniebieskich mundurach.
Zatrzymałem na chwilę Crystal, niezbyt mocno łapiąc ją za ramię. Była nieco zdziwiona, ale po tym jak mnie zauważyła, już uśmiechnęła się. Znowu coś we mnie zmiękło w środku.
-Chciałem ci podziękować, że odciągałaś Remilię. - Powiedziałem cicho, żeby jej koleżanka nie usłyszała. - Wczoraj spotkałem ją i no... Miałbym karę...- Crystal popatrzyła mi w oczy.
-Chyba nie o ciebie jej chodziło.
-O Emera?
-Chyba się lubią. - Crystal puściła mi oczko, a ja przełknąłem ślinkę, uśmiechając się jak idiota. - A przynajmniej ona go lubi. Chciała, żebyś mu powiedział, że się patrzyła, ale to według mnie nie jest najlepszy pomysł.
-To go raczej nie ruszy.
-Wiem, ale Remka nie wie. - Lekko wzruszyła ramionami. - Idę, zanim ona domyśli się co mogłam tobie powiedzieć.
-Dobra. Do zobaczenia na następnej godzinie. - Posłałem jej uśmiech, a ona zaśmiała się delikatnie. Jeszcze chwila, a nogi by się pode mną ugięły.
-Nie zapomnij, że na tą godzinę akurat nie chodzisz.
-No tak. - Nieco skrzywiłem się. Miała rację, w końcu miałem nieco inny Potencjał niż większość klasy. - To narazie!Tak też ruszyła w stronę Remilii, która obrzuciła mnie tylko swoim zirytowanym spojrzeniem. Popatrzyłem chwilę na miękkie, skoczne kroki Crystal i jej uśmiech do przyjaciółki, co chwilę przesłanianą przez przechodzących korytarzem uczniów. Pochłaniałem ten widok całym sobą, aż Lapiser nie klepnął mnie w bark. Prawie podskoczyłem, gdy wybudził mnie z tego dziwnego, hipnotycznego stanu. Popatrzyłem na Niebieskiego, który z wielkim uśmiechem i błyszczącymi oczami patrzył na mnie.
-Aaa... - Z uśmiechem wydał z siebie przeciągłą samogłoskę.
-Co?
-Podoba ci się. - Jego brwi uniosły się i opadły. Poczułem jak czerwienieję na twarzy.
-Nie, no coś ty.
-Mhmmm. - Lapiser nadal tak się na mnie patrzył z tym uśmiechem. Przez chwilę nawet mnie przerażał.
-A co ty tu w ogóle robisz? - Zapytałem, zmieniając temat. - Nie powinieneś być na lekcjach?Lapiser nieco zbladł, końcówki ust mu opadły, uchylił usta. Zaraz jednak je zamknął, zacisnął je w prostą poziomą linię, po czym odwrócił wzrok gdzieś w bok.
-No? - Dodałem jeszcze, a blondyn wypuścił z siebie powietrze jednym westchnięciem.
-Zaspałem. - Niechętnie przyznał.
-Na pierwszą lekcję? Drugą?
-Ostatnią.
-Co? - Zmarszczyłem brwi. On zaś wzruszył ramionami.
-Musiałem się wyspać.
-O której wczoraj wróciłeś?
-Prawie o poranku.
-Lapi, nie powinieneś...
-Dobra dobra. - Przerwał mi. - Mam mega ważną wiadomość.
Na jego słowa przeszedł mnie dreszcz. Brian jednak wiedział? Remilia powiedziała mu, a ten wysłał do mnie Lapisera, żeby...
-Nie wiem czy masz takie znajomości w akademii jak ja. - Dumnie uśmiechnął się. - Pewnie jednak minąłeś kiedyś takiego jednego gościa, co ma szare włosy i ma ich dużo...
-Jest kilku takich.
-No w każdym razie taki jeden zniknął dwa dni temu z akademii i nie ma po nim śladu.
-Ludzie nie znikają, on gdzieś musi być. Może siedzi w pokoju czy coś...
-Jego pokój stoi pusty od tych dwóch dni. Ponoć. - Zastanowił się chwilę. - Chyba Rendek tam był i sprawdzał.
-No i co dalej?
-No i to, że policja zaczęła się tym interesować. Akademią też. To znaczy, że dowiedzą się o nieludziach. - Ostatnie słowo wypowiedział szeptem, spoglądając w miejsce, gdzie wcześniej nauczycielka rozmawiała z policjantami. Też spojrzałem w to miejsce.
-Nie wiesz może kto dokładnie zaginął?
-Ja? Nie wiedzieć? - Lapiser zaśmiał się i znów posłał mi dumny uśmiech. - Oczywiście, że wiem.
-Kto?
-Ma na imię Huberto. Taki jeden z szarymi włosami, zawsze nosi za duże swetry.
-Nie kojarzę. Może bardziej...
-Nazywali go Cień. - Lapiser mi przerwał. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem.
-Ten Cień? Jesteś pewien?
-Ta. Informacje z pierwszej ręki. - Lapiser machnął lewą ręką, a ja zauważyłem na niej jeden niewielki plaster, przyklejony na nadgarstku.
-Nikt nie sprawdzał czy go nie ma w cieniach?
-Ponoć dyrektorzy cały czas go szukają, choć chyba nauczyciel neutralnych najbardziej. No wiesz, ten Mike, co normalnie chowa połowę swojej twarzy i część włosów. W końcu Brian musi pilnować tej... No wiesz.
-Chyba wiem o co ci chodzi. - Westchnąłem bezgłośnie. - Idę do pokoju, bo potem mam ćwiczenia z piłki nożnej.
-Meh. - Lapiser mruknął. - Odpuściłbyś sobie granie z tymi bucami, a zwłaszcza rudym Roodneyem.
-Są w porządku, zwłaszcza Leoni.
-W tym budynku nie ma osoby, dla której Leoni nie jest w porządku. Wszyscy go lubią. - Wzruszył ramionami. - Nawet Mroczni.
-Tak ci się wydaje?
-Ja to wiem. - Odparł, po czym spojrzał w prawą stronę.
-To idę, jakbyś chciał pooglądać grę to zawsze możesz przyjść.
-Meh. - Znów mruknął.
CZYTASZ
Brzask Davida [Wersja 1]
FantasyObdarzony magicznymi zdolnościami nastolatek dołącza do szkoły, gdzie codziennością jest obecność nienaturalnych umiejętności, magii i wiedzy. Poznaje przyjaciół i wrogów, którzy każdego dnia mijają go na korytarzu. David z czasem rozwija swoją moc...