Rozdział 29

31 3 0
                                    

Późną porą, gdy poszedłem na ćwiczenia z Brianem, nie zauważyłem ani Warriora, ani Farendonela. Za to widziałem całkiem prosto wystrzyżony trawnik niedaleko, choć nadal większość zielonej roślinności bujnie rosła, będąc jedynie przydeptana w niektórych miejscach.

Zauważyłem, że zacząłem czuć się dość swobodnie w towarzystwie Briana. Pomyślałem, że Emer znowu miał rację, gdy mówił, że "Brian jest bardziej ludzki od swoich uczniów". Poza białymi oczami i niewielkim dziwactwem, był całkiem w porządku. Jednak nadal trzymałem do niego dystans. Nie chciałem zostać jednym z jego uczniów, zmienić skrzydło szkoły i uczyć się ich wewnętrznych reguł, o których nie ma żadnych pisanych regulaminów.

Jeszcze tego wieczora zdążył mnie zagadać Lapiser, że jest kolejny koncert i, jeśli zechcę, mogę do nich dołączyć. Nie byłem zbyt chętny, bo nie wiedziałem czy będę miał siły po tak długim czasie bez snu, ale zapewniłem Niebieskiego, że "przyjdę jak będę mógł". Ten zaś odpowiedział, że mogę zabrać jeszcze kogoś, jeśli poczuję się samotny, w końcu on ma bilety...

Nocą biblioteka była słabo oświetlona przez kilka włączonych żarówek na suficie, choć dwa z pięciu stolików miały też zapalone lampki, przy których już dałoby się czytać jakąś książkę. Emer był w swetrze, zaś ja zabrałem swoją bluzę. Obaj przemknęliśmy przez kilka działów, choć kilka osób na nas popatrzyło, a mnie wydawało się, że kilkoro jasnych oczu wśród cieni także pobłyskiwało w naszą stronę. Niestety, a może to i lepiej, żadne nie były tak jasnozielone jak w moim śnie.

Zielone trzecie oko.

-Gdy wejdziemy, nie dotykasz tego, co jest w gablotkach. - Emer zakomunikował. Nieco skrzywiłem się.
-Może najlepiej będzie, jeśli niczego nie będę dotykał.
-Chyba. - Czarnowłosy uciął, a następnie stanął wraz ze mną pod drzwiami ze złotymi zdobieniami po zewnętrznej stronie ram.
-Masz klucz?
-Powiedzmy, że tak, ale to nie te drzwi.
-To dlaczego tu jesteśmy, a nie pod właściwymi?
-Bo nie znajdziemy właściwych, jeśli nie sprawdzimy każdej iluzji drzwi.
-Iluzji? A to przypadkiem nie jest zakazana moc?
-Iluzja tu polega na kopii wyglądu. Tak naprawdę za tymi drzwiami najprawdopodobniej jest jakiś zwykły magazynek. - Emer odparł, spoglądając na mnie. Zaraz odwrócił się do drzwi i położył dłoń na miejscu, gdzie wkłada się klucz. Stał kilka sekund w takiej dziwnej pozycji, a następnie zabrał rękę i schylił się. Popatrzył przez dziurkę od klucza.
-To nie tutaj.

Sprawdziliśmy jeszcze dwoje takich drzwi w innych miejscach. Za trzecim razem Emer dał mi sam popatrzeć przez dziurkę od klucza.
-Dyrektorzy mają zwyczaj zakrywać dziurkę od klucza, żeby nie było widać słabego światła ze środka. - Przyjaciel wyjaśnił mi, gdy w moje prawe oko wpadała nikła ilość złotego światła lampek. - Niektórzy uczniowie znają tą sztuczkę i jak ją obejść.
-Ano, ty jesteś jednym z nich. - Przytaknąłem, wstając na proste nogi.
-Jestem. Paradoksalnie, dyrektorzy walczą z tą wiedzą tylko w niewielu przypadkach. - Emer potarł rękę o rękę i w jego dłoniach dostrzegłem niewielki, pobłyskujący przedmiot. - To powinno zadziałać.
-Powinno? - Niepewnie zapytałem. Po chwili dostrzegłem, że miał w dłoniach szmaragdowy kluczyk. - Emer, naprawdę uważaj, bo oni...
-Brian najprawdopodobniej już o nas wie. - Uciął, a ja zamilkłem. Patrzyłem jak Emer wkładał zielony klucz do zamka i powoli go przekręcał. Spojrzałem za nas, ale na szczęście nie było za nami żadnego z uczniów.

Czarnowłosy pchnął drzwi, a te bezgłośnie otworzyły się. Ruchem dłoni pokazał mi, żebym poszedł za nim, gdy wchodził do pokoju. Zaswędziało mnie w nosie, gdy wciągnąłem nieco powietrza za drzwiami.

Gdy przywykłem do mocniejszych świateł niż te w bibliotece, ujrzałem pomieszczenie wielkości dwóch moich pokoji. Stały tam szafki po sufit wypełnione różnymi księgami, a poza nimi były też piedestały, zabezpieczone przedmioty, zawieszone różne kawałki tkanin i kilka dziwnie wyglądających butli. Przy ziemi unosił się fioletowy pył, ale nie wznosił się ponad wysokość moich stóp. Ku mojemu zaskoczeniu, nie było tam w ogóle kurzu. Stałem i oglądałem wszystko obok wejścia obwieszonego innymi, delikatnymi tkaninami, a Emer tylko przetarł nos i ruszył, wprawiając pył w ruch.

Brzask Davida [Wersja 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz