41

247 19 0
                                    

Gnali ulicami miasta nie zważając na wszystko dookoła. Skrywana pod maską potwora Amy zbywała każde przerażone spojrzenie kierowane w jej stronę. Dla niej liczył się czas, a on nie był teraz jej sprzymierzeńcem. Sekundy mijały niewyobrażalnie szybko, które sprawiały, że niepewność coraz bardziej dostawała się do jej młodego, nastoletniego serca.

Nigdy nie podejrzewała, że kiedyś znajdzie się w takiej sytuacji. Gdy problemy innych w jej wieku ograniczały się jedynie do wybierania odpowiedniej ścieżki w swoim życiu, ona musiała walczyć o swoje życie oraz przyszłość. Gdyby nie to wszystko, zapewne teraz siedziałaby w swoim starym domu, z babcią, Walterem i tworzyłaby dalej swoje małe wynalazki. 

Ale czy żałowała tego co jej się przytrafiło?

Nie.

Wtedy możliwe, że nie miałaby wspaniałego chłopaka, nadal nie miałaby ojca oraz możliwe, że nigdy nie wiedziałaby ile znaczy poświęcenie dla innej osoby, a Tony Stark nie wahał się, by to zrobić, pokazując, że nie ma nic ważniejszego niż rodzina. 

Nigdy nie chciała być bohaterem, ale gdy w jej życiu pojawił się ten natrętny pasożyt o imieniu Ubisi, nie miała innego wyjścia niż stać się nowym stróżem innych. Choć broniła się od tego faktu jak mogła, to w rzeczywistości już biegła ratować czyjeś życie, a tak właśnie postępowali bohaterzy.

Dyszała ciężko, gdy przyspieszyli i pokonywali ostatnie budynki, za pomocą których próbowali dostać się do tego jednego.

- Błagam Peter bądź u siebie, bo nie mam czasu biec przez pół miasta do Neda - jęknęła błagalnie do samej siebie, w duchu modląc się o pomoc. Skoczyli na drugi blok, łapiąc się zwinnie za metalowe poręcze przymocowane do kamienicy. Za ich pomocą wspięli się w górę pod odpowiednie okno, które na jej szczęście było lekko uchylone, więc otworzenie go całego nie było dla niej problemem.

Po wykonaniu tej czynności wślizgnęła się do pustego pokoju Parkera, przez przypadek strącając z szafki pudełko z klockami lego, które upadając na podłogę wydało charakterystyczny hałas. Amy nawet nie zdążyła podnieść owej rzeczy, gdy nagle w pokoju zjawił się chłopak. Przeraził się, gdy na środku swojego pokoju ujrzał postać przypominającą potwora, która wlepiała w niego swoje ślepia.

Reakcja Parkera była natychmiastowa. Zręcznym ruchem przyszpilił do ściany za pomocą swoich sieci obcego, który wcale nie spodziewał się takiej reakcji. Hetfield starała się od tego jakoś oderwać, zanim pajączek mógłby wyrządzić jej jakąś krzywdę, lecz okazało się to trudniejsze niż przypuszczała.

Kątem oka dostrzegła jak superbohater kieruje w jej stronę cios. Ubisi na szczęście dopomógł jej uniknąć uderzenia i w końcu wyrwali się z pajęczej pułapki, w ostatnim momencie. Gdy szatyn skoczył na ścianę i stamtąd chciał kontynuować walkę ona skierowała w jego stronę ręce ukazując, że nie chce zrobić mu krzywdy.

- Peter to ja! - krzyknęła swoim zmutowanym przez obecność obcego głosem, na co chłopak od razu wstrzymał swoje ruchy. Zmierzył nieznajomego wnikliwym spojrzeniem, nadal zachowując wszelaką ostrożność. Nigdy nie ufał czemuś co wyglądało jak nie z tego świata. Dopiero gdy maź odkryła jej twarz, Parker zaniemówił i przez przypadek odkleił się od ściany spadając prosto na biurko, a potem na podłogę, tłucząc się przy tym - Peter, wszystko porządku?! - spytała troskliwie, podbiegając do niego i pomagając mu wstać. 

Chłopak jęknął, gdy zaczął masować się po obolałej głowie. Dopiero, gdy podniósł na nią wzrok, odskoczył od niej jak poparzony.

- Amy! Co ci się stało?! - zapytał, nie odrywając od niej przerażonego i zarazem zafascynowanego spojrzenia. Dopiero po dokładnym przyswojeniu do siebie tego, że to ona odważył się do niej podejść.

Hero Of Hope | DO POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz