Po dosyć ciężkim dniu w szkole Amy postanowiła wrócić do domu trochę dłuższą drogą. Ostatnio nie miała zbytnio okazji, aby pospacerować trochę zatłoczonymi ulicami miasta, ponieważ Tony zobowiązał się do podwożenia i odbierania jej ze szkoły, by nie musiała tułać się metrem. Tym razem jednak znów mogła nacieszyć się tym znienawidzonym przez nią zapachem spalin oraz dźwięków trąbiących samochodów.
Wcinając burgera, którego kupiła w budce za rogiem rozkoszowała się jego niebiańskim smakiem. Zdawała sobie sprawę z tego, że dosyć często je jadła i na pewno źle wpływało to na jej zdrowie, ale po prostu nie potrafiła się oprzeć, gdy tylko ten specyficzny, soczysty zapach docierał do jej nosa. Pokusa była od niej silniejsza.
Po skończonym posiłku spojrzała na ekran telefonu sprawdzając wiadomości w internecie. W pewnym momencie całkowicie zatraciła się w czytaniu, nie zwracając uwagi na to jak idzie. Szła przed siebie przez dłuższy czas, dopóki nie wpadła na nieco starszego od niej bruneta i cudem dzięki niemu uniknęła nieprzyjemnego spotkania z brukiem.
- Hej, Hetfield uważaj trochę na siebie - zażartował ciemnoskóry chłopak z długimi dredami, który miał na sobie dresowy, luźny strój, parę stylowych łańcuchów na szyi oraz okulary w złotym kolorze.
Hetfield puściła jego dłoń, którą ją złapał, a zaczepny uśmiech wpłynął na jej twarz.
- Jasne Mack - odpowiedziała ze śmiechem, machnięciem ręki żegnając się z dobrym znajomym - Pozdrów tam Bibi i Louis'a - dodała, na co chłopak przytaknął kiwnięciem głowy z promiennym wyrazem twarzy i pomachał jej na pożegnanie. W tak dobrej atmosferze mogła kontynuować swoją podróż do domu.
Jednakże, aby uniknąć kolejnych potknięć postanowiła dla własnego bezpieczeństwa odłożyć telefon. Schowała go do kieszeni swojej bluzy i wtem zamarła, gdy opuszki jej palców dotknęły czegoś małego, wykonanego z twardego materiału. Gwałtownie zatrzymała się w miejscu na środku chodnika, a idący za nią ludzie zaczęli omijać ją szerokim łukiem. Poczuła jak po jej ciele przechodzą dreszcze, a nogi uginają jej się z nadmiaru emocji.
Kiedy się ocknęła, skręciła w pierwszą lepszą, pustą uliczkę. Oparła się plecami o chłodną ścianę budynku znajdując w niej oparcie, którego potrzebowała, bo miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Gdy tylko udało jej się unormować oddech, a bicie serca nie było już tak szybkie, ponownie sięgnęła do kieszeni tym razem wyciągając z niej kamień.
Dopiero teraz przypomniała sobie, że przez ten cały czas miała go przy sobie i nie była tego świadoma. W jej głowie pojawiło się mnóstwo wyobrażeń jak ta niebezpieczna rzecz wypada z jej kieszeni i tak naprawdę mogła trafić wszędzie. Do jakiegoś nastolatka w jej wieku, albo do kosza na śmieci podczas sprzątania korytarzy przez woźną. To było bardzo nieodpowiedzialne z jej strony i całkowicie zdawała sobie z tego sprawę.
Owszem, chciała pozbyć się tego ciężaru w postaci malutkiego kamyczka, ale w sposób taki, aby nikt nie musiał cierpieć tak jak ona, albo co gorsza nikt nie wykorzystał go w niecnym celu.
- I co teraz pasożycie? - mruknęła do siebie ze złością przez zęby. Mocno zacisnęła pięść, w której trzymała ową rzecz, a następnie rozejrzała się na obie strony, dokładnie sprawdzając czy nikt ją nie obserwuje.
Na szczęście była tu sama, ale nigdy nie mogła mieć tej stuprocentowej pewności, dlatego włożyła dłoń z powrotem do kieszeni, cały czas szczelnie trzymając w niej kamień. Drugą ręką poprawiła plecak zawieszony na jej ramieniu, po czym pewnym krokiem dołączyła do ulicznego ruchu.
Choć chciała wyglądać normalnie to w głębi cała się trzęsła i sama do końca nie wiedziała dlaczego. Jej rozbiegany wzrok mierzył każdego, kto przechodził obok niej, obawiając się, że może ujrzeć w niej potwora.
CZYTASZ
Hero Of Hope | DO POPRAWY
FanfictionW mieście panuje porządek od kiedy pojawili się superbohaterowie. Jednym z nich jest Spiderman, zwany czasami człowiekiem pająkiem. Jednak od pewnego czasu tajemnicza postać okrada małe sklepy i nie tylko. Co ciekawe nie pozostawia po sobie żadnych...