37

229 13 2
                                    

Czyli mam rozumieć, że stęskniłaś się za mną? - mruknął prześmiewczo, ale Amy wcale nie wyczuła w tym złośliwości. Nic nie odpowiedziała, pozostawiając jego pytanie dla głębokiego przemyślenia. Szczerze to dziewczyna sama nie do końca wiedziała co miała na ten temat myśleć. Do niedawna uznawała go za największy koszmar i fatum jakie mogło ją spotkać. Nie chciała już nigdy więcej słyszeć jego mrożącego krew w żyłach, chłodnego tonu głosu, a tym bardziej czuć jego obecność w swoim umyśle. Teraz jednak, po tym co się wydarzyło paręnaście minut temu, to co przeżyła i doświadczyła sprawiło, że poczuła wewnątrz siebie coś w rodzaju pewnej satysfakcji. Ten moment, w którym razem z Ubisi stawili czoła niebezpieczeństwu, tym samym chroniąc kogoś kto na to zasługiwał, sprawił, że znów dokonali zjednoczenia. Połączyli się w tego samego potwora, który pragnął krwi, tego, który potrafił zabić dla pokusy. Jednakże tym razem było inaczej, gdyż Amy miała nad nim całkowitą kontrolę. Czuła ogromną siłę jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyła, a ich więź pogłębiała się z każdym dobrze dokonanym wyborem.

Co gorsza, to było tak bardzo uzależniające  jak najsilniejszy narkotyk. Ten cały nastrój można było porównać jak haj, z którego ciężko się otrząsnąć. Radość oraz podekscytowanie rozdzierało ją od środka, a sama świadomość tego, że robiła to w dobrej wierze podbudowała ją w przekonaniu, że to co wcześniej było jej ucieleśnieniem może stać się jej pomocą w byciu lepszą wersją siebie.

Teraz była w stanie z bezlitosnego potwora niczym z najgorszych koszmarów stworzyć jego całkowite przeciwieństwo. W dodatku chciała to uczynić, aby udowodnić Ubisiemu jak również i sobie, że on sam nie musi być zły. Nie miała pojęcia jak postępował jego poprzedni właściciel, ani do jakich celów go wykorzystywał, lecz teraz trafił na nią i musiał zaakceptować jej warunki.

- Jeżeli mamy razem współpracować musimy się wzajemnie akceptować - poinformowała, gdy właśnie wsiadła do autobusu pełnego ludzi. Rozejrzała się po pojeździe z nadzieją, że znajdzie wolne miejsce, ale niestety owego nie było, więc złapała się za najbliższą poręcz, aby nie stracić równowagi.

- Cóż za interesująca zmiana. Widzę, że wszystko przemyślałaś - odparł charkotliwie, co czasami przyprawiało Hetfield o ciarki na całym ciele. Nadal ciężko było jej się przyzwyczaić do jego demonicznego głosu, a sam jego ton budził strach.

- Źle zaczęliśmy, ale można to naprawić - powiedziała szeptem, nie chcąc, aby inni patrzyli na nią jak na wariatkę, choć prawdopodobnie już to właśnie robili. Skierowała głowę w dół wciąż nieprzyzwyczajona do tych natarczywych spojrzeń - Po pierwsze nie dajemy się prowokować. Panuj czasami nad swoją rządzą zabijania.

- Nie moja wina, że odczuwam część twoich emocji - burknął z niezadowoleniem - To one podsycają moją krwiożerczą naturę - poinformował co okazało się ważną informacją.

- Warto wiedzieć. Co jeszcze mi powiesz, abym mogła uważać? - dopytała, przez co spotkała się z ciekawskimi oraz zaniepokojonymi spojrzeniami innych kierowanych w jej stronę. Uśmiechnęła się z zażenowaniem, czując jak od zawstydzenia pieką ją policzki. Odeszła w drugą część autobusu, stając nieco dalej od innych.

Jest coś co może mnie osłabić.

Co takiego? - zapytała z zaciekawieniem.

Infradźwięki... - przyznał z niepokojem słyszalnym w głosie -  Wy ludzie ich nie słyszycie, ale dla nas są jak tortury.

Czy to nie są te dźwięki, które uznane są za najniższe?

-  Tak, to one - potwierdził jej trafne przypuszczenia  - Doprowadzają do szału, dezorientują i zadają najgorszy ból.

Hero Of Hope | DO POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz