Amy siedziała na zajęciach z niecierpliwością wyczekując dzwonka, który będzie informacją o końcu lekcji. Cicho postukiwała paznokciami o drewniany blat co chwilę spoglądając na zegarek. Nauczycielka już od dobrych czterdziestu minut mówiła jednym tonem głosu, powtarzając w kółko to samo.
Czuła się nieswojo odkąd poznała tożsamość Spidermana, który akurat przebywał w tej samej klasie co ona i co gorsza, bacznie obserwował jej ruchy. Oboje znali swoje sekrety, które za nic nie mogli nikomu zdradzić. Szatynka poprawiła się na krześle spoglądając na Petera i obdarowywując go surowym spojrzeniem. Choć Parker myślał, że dziewczyna nie dostrzega tego, że on jej się przygląda, to bardzo się mylił. Hetfield przez to karcące spojrzenie chciała dać mu do zrozumienia, aby nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Nie zamierzała być w jakimś stopniu dla niego niemiła. Poprostu nie lubiła mieć poczucia winy, a to, że robiła tak, a nie inaczej nie wywierało na nastolatce wielkiego żalu. Swoje czyny tłumaczyła tylko jednym zdaniem: Nie miałam innego wyjścia. Wiedziała, że od teraz będzie jej jeszcze ciężej.
Nagły, donośny i zarazem kłujący w uszy odgłos sprawił, że wszyscy poderwali się ze swoich miejsc i ruszyli ku wyjściu ze szkoły. Amy zrobiła to najszybciej ze wszystkich i już po paru minutach znajdowała się daleko od placówki. Szła ulicami miasta, szczelnie opatulona bluzą, gdyż zerwał się lekki, chłodny wiaterek. Przeciskała się przez tłumy przechodniów, chcąc dostać się do domu. Nagle usłyszała ciche buczenie telefonu. Wyjęła go i spojrzała na numer, który niedawno uzyskała.
- Kiedy odda mi pan mój kostium? - odparła na dzień dobry do telefonu, a jej twarz przyozdobił zadziorny uśmieszek. Zatrzymała się na chwilę, opierając się o ceglany budynek.
- Mi też ciebie miło słyszeć - rzekł ze śmiechem w głosie - Ja właśnie w tej sprawie.. Gdzie jesteś? - Hetfield skierowała wzrok ku górze, gdzie ujrzała dobrze jej znany szyld.
- Kojarzy pan lokal ,,U Jackinsa i Jarreda"? - spytała.
- A czy przypadkiem nie sprzedają tam najlepszych burgerów w całym mieście?
- Dokładnie - odpowiedziała uśmiechając się szeroko.
- Zaraz tam będę.
•°•°•
Stark i Hetfield usiedli wewnątrz lokalu, gdzie miało odbyć się ich spotkanie w sprawie "wynalazku" Amy.
- No to ja może wezmę cheeseburgera i kawę - stwierdził patrząc na menu - A ty? - spytał odrywając wzrok od papieru i kierując go na brązowooką. Szatynka zdezorientowana jego pytaniem nie wiedziała co zrobić. Dyskretnie wsadziła rękę do kieszeni bluzy i wyjęła z niej zaledwie parę centów, które na nic by jej nie starczyły. Schowała je z powrotem ukrywając je przed miliarderem.
- Ja nie jestem głodna - skłamała. Nie chciała mu powiedzieć, że nic nie zamówi, ponieważ nie ma pieniędzy. Jednak czuła jak jej żołądek zaciska się pod wpływem głodu, a soczysty zapach jedzenia unoszący się w powietrzu tylko wzmagał jej apetyt. Tony bacznie obserwował zachowanie nastolatki, które tak bardzo chciała przed nim ukryć. Po chwili obok ich stolika zjawił się wysoki blondyn z notesem w ręku.
- Co podać? - spytał tym samym wyrywając mężczyznę z głębokich rozmyśleń.
- Poproszę dwa cheeseburgery, kawę oraz jakiś sok - odparł i uśmiechnął się lekko do Amy. Kelner odszedł, a nastolatka była bardzo zakłopotana jego słowami.
- Panie Stark - rzekła niepewnie - Ja nie będę mogła zapłacić za swoje zamówienie. Nie mam z czego.
- Wiem, ja zapłacę za ciebie - wyjaśnił, ale dziewczyna nie wyglądała jakby to ją usatysfakcjonowało - Nie musisz się wstydzić tego, że nie masz pieniędzy. Można się wstydzić jak się kradnie - zauważył, a dziewczyna roześmiała się słysząc do czego nawiązuje.
- Ile mam panu powtarzać, że to był mój jedyny sposób na zdobycie kasy na opłaty? - skrzyżowała ręce na piersi.
- Ale chyba przecież takie sprawy nie leżą w twoim interesie - zawtórował - Od tego są rodzice - zauważył.
- Gdybym jeszcze tylko ich miała - wyszeptała pod nosem, odwracając wzrok w drugą stronę. Mężczyzna zmarszczył lekko brwi słysząc jej wyznanie.
- Czekaj, czekaj - uspokoił ją - Czyli co się z nimi stało? Wyjechali, zostawili cię..
- Zmarli - wyjaśniła, przerywając jego wyliczankę. Stark zmieszał się lekko i skarcił w myślach za swoje ciekawskie zachowanie - Zginęli w wypadku samochodowym, gdy wracali z Queens - w tym samym momencie dostarczono do ich stolika zamówione jedzenie. Oboje zabrali się za spożywanie posiłku - Mieszkam z babcią, więc wszystkie obowiązki spadają na mnie. Ale nie jest źle, zawsze trzeba znaleźć jakieś pozytywy - uśmiechnęła się pod nosem.
- Na przykład?
- Na przykład możliwe, że nie zaczęłabym konstruować moje wynalazki, o ile te rzeczy można tak nazwać.
- Właśnie! - rzekł, połykając jedzenie - Bo ja w tej sprawie. Skąd masz wiedzę na temat konstruowania?
- Czy to takie ważne? - spytała unosząc jedną brew w górę.
- Właściwie to nie, ale jestem ciekawską osobą.
- Pomagałam mojemu przyjacielowi przy naprawie motorów - wyjaśniła i wzięła łyk swojego napoju.
- Czyli takie majsterkowanie? - sprostował.
- Tak, majsterkowanie - potwierdziła - Coś jeszcze chce pan wiedzieć?
- Tak, mam wiele pytań. Z czego się składa i jakie zastosowanie ma strój?
- Na szkolnej wycieczce w laboratorium podwędziłam parę przydatnych rzeczy takich jak na przykład elastyczny i lekki materiał. Przyczepiłam go także do ramion, gdzie dawał możliwość szybowania w powietrzu. Świetna rzecz. Wmontowałam także panel sterujący, który posiada paralizator, gumowe rękawice i buty, dzięki czemu mogę wspinać się po ścianach. Oczywiście nie wszystko jest dopracowane na tik tok. Często pojawiają się zwarcia i tego typu sprawy. Kostium natomiast nie nadaje się do dłuższej i ciężkiej walki. Każdą rzecz muszę wciskać po kolei w panelu. Wciąż strój modyfikuję, ale nie mam na to odpowiednich warunków.
- No jestem pod wielkim wrażeniem twojego geniuszu - oznajmił - Oczywiście nie przewyższa mojego wysokiego poziomu inteligencji, ale jest w porządku - wyjawił.
- Mam to potraktować jako komplement? - spytała zirytowana jego słowami.
- No załóżmy, że tak - uśmiechnął się cwaniacko jak to miał w zwyczaju - Jeszcze jedno..
- A więc słucham - odpowiedziała, biorąc ostatniego gryza burgera.
- Czy od samego początku twój kostium był przeznaczony do tego typu spraw?
- On powstał bez większego celu. Znalazłam swoje stare rysunki z dzieciństwa i pomyślałam, że czemu by nie spróbować. Dopiero później wpadłam na pomysł, że mogłabym go jakoś wykorzystać.
- I od tamtego momentu stałaś się złodziejką. Całkiem ciekawy sposób na życie - oparł się na krześle i zaczął udawać, że rozmyśla - Tylko no wiesz, trochę niezbyt trwały.
- Przecież wiem, a pan dałby mi spokój z przeszłością. To moja sprawa - jej kącik ust uniósł się lekko w górę. Zawsze towarzyszył jej uśmiech niezależnie od sytuacji.
- W takim razie chyba mogę ci pomóc...
CZYTASZ
Hero Of Hope | DO POPRAWY
FanfictionW mieście panuje porządek od kiedy pojawili się superbohaterowie. Jednym z nich jest Spiderman, zwany czasami człowiekiem pająkiem. Jednak od pewnego czasu tajemnicza postać okrada małe sklepy i nie tylko. Co ciekawe nie pozostawia po sobie żadnych...