Amy włożyła ostatnią rzecz do swojej walizki, by następnie siłą starać się ją zamknąć. Po ciężkiej walce z niesfornym suwakiem w końcu udało jej się wszystko zapiąć na tik tok. Uśmiechnęła się tryumfalnie pod nosem, zadowolona z samej siebie. Pakowanie się to najcięższa robota jaką kiedykolwiek Hetfield robiła, a w szczególności gdy cały dom był zagracony jej rzeczami. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak wiele niepotrzebnych rzeczy walały się po kątach mieszkania. Przepasała przez siebie dużą torbę, a w ręce chwyciła dwie walizki. Wychodząc z pokoju ostatni raz obdarzyła go smutnym spojrzeniem, które wyrażało więcej emocji niż ona sama mogła to ukazywać. Jej twarz spowił nieco przygnębiony uśmiech i pomimo tego jak wielkie rozżalenie czuła w głębi, za wszelką cenę chciała to ukryć, nawet przed samą sobą. Pocieszała samą siebie, że będzie dobrze, lecz tak naprawdę obawiała się nowego życia. To miejsce było jej prawdziwym domem, ostoją w której mogła schować się przed światem. Spędziła tu tak długi czas, że to miejsce niewątpliwe na zawsze pozostanie w jej sercu.
Ciężkie westchnienie opuściło jej płuca, a ramiona lekko opadły w dół. Opuściła pokój, kierując się do drzwi przy których czekał już na nią Walter, ukochany, wierny przyjaciel, który jako jedyny nigdy jej nie opuszczał. Ostrożnie otworzyła drzwi, a zwierzę jak oszalałe wybiegło ze starego mieszkania na klatkę schodową, kręcąc się niespokojnie w miejscu. Zaśmiała się cicho w duchu, co dodało jej kolejny zastrzyk energii. Zamknęła drzwi na klucz, który następnego dnia ma zostać przekazany prawowitemu właścicielowi kamienicy. Tak bardzo czuła się źle z myślą, że opuszcza to miejsce, choć wiedziała, że kiedyś i tak to nastąpi, lecz nie sądziła, że owy dzień nadejdzie tak szybko. Jednakże nie dołując się jeszcze bardziej ruszyła do wyjścia.
Gdy tylko opuściła stare mury budynku, przed nią stała luksusowa, czarna limuzyna, a obok niej duży mężczyzna w ciemnych okularach przeciwsłonecznych, którego już dobrze znała.
- Cześć Happy - przywitała go promiennym uśmiechem, mając nadzieję, że będzie się on utrzymywał do końca dnia.
- Gotowa? - spytał odbierając od niej walizki, które jak się okazało wcale nie były takie lekkie - Coś ty do nich nakładka? - jęknął, czując jak coś strzyka w jego kręgosłupie, gdy tylko chciał wsadzić je do bagażnika.
- Wszystko co miałam - odparła z rozbawieniem, przyglądając się mężczyźnie. Postanowiła się nad nim trochę zlitować i pomogła mu wsadzić przedmioty do samochodu. Przy okazji włożyła tam też swoją dużą, sportową torbę z której słychać było brzęczenie obijające się o siebie kawałki metalu. Hogan zamknął bagażnik, by następnie otworzyć drzwi samochodu, spoglądając przy tym na dziewczynę i na ogromnego psa siedzącego tuż obok niej.
- Ta bestia idzie z tobą? - mruknął dokładnie przyglądnąć się zwierzakowi. Nie potrzebował odpowiedzi, gdyż pies sam, bez wahania wskoczył do środka, a za nim wsiadła do środka również i Amy. Mężczyzna pokręcił głową śmiejąc się cicho pod nosem.
Kiedy tylko odpalono silnik i już mieli ruszać, dziewczyna spojrzała na budynek. Doskonale znała każdy jego kąt i każdego kto w nim mieszkał. Pamiętała dosłownie każde wspomnienia, które tkwiły w tych przestarzałych murach. Obiecała sobie, że choćby nie wiadomo w jakim miejscu na świecie by się nie znajdowała, ona wciąż będzie pamiętać swój dom. Te same słowa powiedziała rankiem jej babcia, którą odprowadzała do Domu Spokojnej Starości, lecz kobieta nie okazywała smutku, choć wcale nie można stwierdzić, że nie było jej przykro. Po prostu pani Hetfield była cholerną optymistką, jak to zwykle mawiała jej wnuczka i co ogromnie w niej podziwiała. Miała nadzieję, że jej babcia była pewna swojej decyzji, choć ona sama nie wiedziała czy dobrze robi, o czym miała się właśnie przekonać.
CZYTASZ
Hero Of Hope | DO POPRAWY
FanfictionW mieście panuje porządek od kiedy pojawili się superbohaterowie. Jednym z nich jest Spiderman, zwany czasami człowiekiem pająkiem. Jednak od pewnego czasu tajemnicza postać okrada małe sklepy i nie tylko. Co ciekawe nie pozostawia po sobie żadnych...