3

696 44 8
                                    

Dzisiejsza noc zdawała się być dla wszystkich zwyczajna. I taka była. Zakorkowane ulice, tłumy przechodniów, którzy nawet w godzinach nocnych znajdowali się jeszcze na dworze. Jednak dla niektórych ta noc była bardzo pracowita. Pomiędzy wieżowcami, tuż nad jezdnią zaczęła krążyć nieznana postać. Czarny kostium doskonale leżał na ciele, przez co można było dostrzec, że to kobieca sylwetka. Twarzy niestety nikt nie mógłby ujrzeć, gdyż tożsamość była bardzo dobrze chroniona. Materiałowa maska umożliwiała bezproblemowe przedostanie się powierza. Jedynymi częściami, która nie była zakryte były oczy oraz włosy. Dzięki materiałowi, który znajdował się przy jej ramionach spokojnie mogła szybować w powietrzu. Gdy ręce układały się prostopadle do reszty ciała, mocny, specjalny materiał służył jako małe skrzydła, choć nie można było stwierdzić, że pełniły taką funkcję. Raczej utrzymywały ją w powietrzu i pomagały skręcać na boki lub zniżać się w dół. Widać, że to co robiła sprawiało jej radość. Podleciała bliżej wieżowca i zakładając na ręce rękawiczki z przyssawkami, wskoczyła na ścianę. Na początku była lekko przerażona i niepewna, czy to zadziała, ale najwyraźniej tak się stało. Rękawice przyczepiły się do ściany budynku i spokojnie mogła się na nim znajdować w takiej pozycji.

- To działa! Tak! Działa! - krzyknęła uradowana, że wynalazek, który zrobiła sama umożliwia jej robić niezwykłe rzeczy. Gdy jej radość rosła zaczęło się dziać coś czego nie przypuszczała. Przyssawki powoli zaczęły się odklejać, a szatynka wystraszona, zaczęła spadać w dół z kilkunastometrowego bloku. Liczyła się ze zderzeniem, choć nie chciała, aby jej życie zakończyło się w taki sposób. Najgorsze było to, że materiał, który był przypięty do jej ramion nie chciał zadziałać. Było to nawet wytłumaczalne, gdyż znajdowała się w pozycji, która nie ułatwiała jej ratowania życia. Mianowicie spadała plecami w dół. Czuła, że zaraz dozna ogromnego bólu, lecz w ogóle nie przypuszczała, że to się zmieni. Zamiast twardego bruku, poczuła lepki i miękki materiał. Otworzyła oczy i ujrzała, że leży na ogromnej pajęczynie, rozłożonej metr nad ziemią. Podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła rozglądać się dookoła.

- No proszę... - do jej uszu dobiegł tajemniczy głos. Spojrzała przed siebie, gdzie na lince pajęczyny zawieszonej na lampie, zwisał do góry nogami, Spiderman - A ty to kto? - spytał rozbawiony. Najwyraźniej ta sytuacja bawiła go.

- Raczej nie powinno cię to interesować - powiedziała słodkim głosem, a także zarazem wypełnionym wrogością.

- Wiesz, uratowałem cię i... - zaczął, lecz dziewczyna nie dała mu szansy, aby dokończyła swoją wypowiedź.

- Za to ci dziękuję, ale pozwolisz, że już pójdę.. - wyjaśniła i zaczęła sięgać ręką po plecak, który znajdował się obok niej.

- Co jest w środku? - spytał zaciekawiony.

- Babskie rzeczy, czyli nic co mogłoby cię zainteresować - wyjaśniła, a zachowanie chłopaka zaczęło ja denerwować.

- Czyżby? - nie wierzył jej i aby się upewnić, że mówi prawdę, strzelił siecią w plecak i przyciągnął go do siebie.

- Ej! - brązowooka warknęła niezadowolona.

- Co my tu mamy.. - zaczął się z nią droczyć. Rozsunął suwak, spodziewając się najgorszego, lecz jego oczom ukazała się szminka, lusterko, szczotka do włosów, książka od języka włoskiego, podkład oraz tusz do rzęs. Spojrzał na nią, a jej pewna postawa, wskazywała na to, że jest lekko rozbawiona.

- A nie mówiłam? - westchnęła, a Spiderman pomimo tego, że nie widział jej twarzy, był pewny, że teraz gości tam zadziorny uśmiech. Nawet ton jej głosu na to wskazywał.

- Wolałem się upewnić - wzruszył ramionami w geście obronnym i rzucił szatynce jej własność - Po mieście kręci się taki jeden. Okrada sklepy, jubilery i tym podobne.

- I myślisz, że to ja? - spytała prychając pod nosem, chcąc udowodnić, że nie ma racji.

- Zdziwił mnie twój ubiór.. Zazwyczaj superbohaterzy lub złoczyńcy taki noszą.. a ty?

- Co ja?

- Kim jesteś? - spytał.

- Żadnym z nich - odpowiedziała - Poprostu wyszłam przetestować swoje możliwości - skłamała. Prawda była całkowicie inna - A czy teraz mogę już iść panie władzo? - spytała śmiejąc się cicho.

- Ależ oczywiście - odrzekł. Nastolatka zeszła na ziemię i założyła swój plecak na ramiona. Uświadomiła sobie, że teraz czeka ją spory kawałek do domu. Westchnęła ze zmęczenia i spojrzała na drogę przed siebie.

- Może podrzucić cię gdzieś? - usłyszała za sobą i zorientowała się, że znany bohater stoi tuż za nią.

- Byłabym wdzięczna, jakbyś pomógł mi dostać się na ten budynek - wskazała na wieżowiec obok. Miała nowy plan. Z tamtąd mogłaby za pomocą swoich niby "skrzydeł" poszybować do domu. Chłopak kiwnął głową.

- Złap się mnie mocno - oznajmił, a sztynka przybliżyła się do jego ciała i złapała się go, aby nie spaść. On objął ją ramieniem i wystrzeli pajęczynę w górę. Po kilku sekundach byli na miejscu.

- Dzięki - rzekła. Spiderman ukłonił się teatralnie.

- To do zobaczenia - powiedział i z rozbiegu wskoczył w uliczną odchłań, gdzie można było go później ujrzeć szybującego wśród budynków. Dziewczyna postanowiła wrócić do domu.





W ciemnej uliczce, gdzie znajdowała się stara kamienica zatrzymała się ta sama tajemnicza dziewczyna, która niedawno miała spotkanie z równie tajemniczym chłopakiem, zwanym Spidermanem. Szatynka szybkim krokiem skierowała ale do metalowych drabin, z boku budynku mieszkalnego. Za ich pomocą wdrapała się pod okno jednego z mieszkań, które było uchylone. Zwinnie weszła przez nie do pokoju, szybko zrzucając z siebie kostium. Pod jej specjalnym strojem znajdował się biały T-shirt i czarne dresy.  Dziewczyna chwyciła do ręki swój kostium. Odsunęła małe suwaki zamieszczone na rękawie. Z kieszonek zaczęła wyjmować cienkie paczuszki z pieniędzmi. Na ich widok uśmiechnęła się półgębkiem. Wzięła kilka banknotów, a resztę schowała do szafki. Brązowowłosa wyszła z pokoju w którym się znajdowała i na palcach przeszła obok salonu, kierując się do drzwi. Specjalnie, głośno otworzyła je i zamknęła, udając, że właśnie weszła do domu.

- To ty Amy? - z pokoju usłyszała kobiecy głos.

- Tak babciu! - odpowiedziała radośnie.

- I jak było w pracy? - spytała.

- Znakomicie - odrzekła, pochodząc do kobiety i wręczając jej pieniądze - Możemy spłacić czynsz - oznajmiła, a na twarzy staruszki pojawiła się radość.

Hero Of Hope | DO POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz