16

456 30 1
                                    

- Tu jest naprawdę cudownie - oznajmiła Amy siedząc obok Petera na krańcu budynku i patrząc na pięknie oświetlone miasto. Ich nogi bezwładnie zwisały w stronę ulicznej odchłani, a znajdowali się bardzo wysoko, więc upadek z takiej wysokości mógł się źle skończyć. Jednakże Hetfield wcale się tego nie bała. Będąc przy boku Parkera jej strach i obawy zniknęły. Mogła wręcz siedzieć tak godzinami, nie martwiąc się problemami.

- Cieszę się, że ci się podoba - chłopak ukradkiem spojrzał na jej rozpromienioną twarz. Wiedząc, że jest szczęśliwa, sam tak właśnie się czuł. W dodatku jeszcze godzinę temu prowadził zaciętą rozmowę z samym sobą rozmyślając czy to jest dobry pomysł. Przerażało go to co mogłaby pomyśleć  o nim szatynka. Zanim zdążył zapukać do jej okna trząsł się ze strachu jak mało kto. Zależało mu na niej i nie chciał tracić relacji jaka utworzyła się pomiędzy nimi w ostatnim czasie. Przejmował się tym, że to wszystko zepsuje, do czego na szczęście nie doszło. Teraz gdy przebywał obok niej wiedział, że to była dobra decyzja. W dodatku słysząc to co się stało chciał ją wesprzeć, dodać otuchy, której dostawała wyjątkowo mało. Nie znał jej aż tak bardzo, ale spokojnie mógł stwierdzić, że nie miała zbyt licznej grupki przyjaciół o ile jakichkolwiek miała. Jednak ostatnio zyskała dwójkę nowych kolegów, a dla jednego stała się kimś bardzo ważnym. Peter sam nie wiedział co czuje. Po prostu lubił przebywać w jej towarzystwie, a bezpieczeństwo Amy stało się dla niego priorytetem po ostatnich zdarzeniach. Chciał spędzać z nią każdą wolną chwilę, wiedząc, że nic jej nie grozi. Choć Stark zapewniał go, że zabójca nie tak łatwo wydostanie się z więzienia, to i tak miał pewne wątpliwości. W końcu dziewczyna pozbawiła go ręki i pomogła władzom unieszkodliwić go. Za takie coś zemsta była pewna.

- Peter.. - wyszeptała jego imię, a chłopak wyrwał się ze swoich zamyśleń. Jej wzrok błądził gdzieś po przestrzeni, a nastolatek nie potrafił go wychwycić.

- Tak?

- Jak to jest być bohaterem? - spytała, co całkowicie zbiło go z tropu. Takiego pytania w ogóle się nie spodziewał, a w dodatku nie był gotowy na udzielanie odpowiedzi.

- Bohaterem? Uhmm - podrapał się nerwowo po głowie, nie wiedząc co powiedzieć - Wiesz.. to nie jest tak jak nam się wszystkim może wydawać. Niby czuję się normalnie, ale jednak nie do końca. Bo widzisz, zawsze istnieje ta myśl, że pod maską możesz być kim chcesz, kim nie możesz się stać bez niej. To uczucie, kiedy wiedząc, że od ciebie zależy bardzo wiele jest cudowne, ale też zarazem bardzo sterujące. Najgorsze chyba jest to, że czasami nie dajesz rady, a wiesz, że nie możesz się poddać - objaśnił, a dziewczyna spuściła smętny wzrok. Wiedziała, że to nie dla niej. Nigdy nie było i nigdy nie będzie. Nie widziała siebie w tej roli, ale męczyło ją to. Poczucie winy ciągle nawiedzało ją na każdym kroku. Winiła się za śmierć mężczyzny, ponieważ może udałoby się jej go uratować. Jednak tylko bohaterzy ratują ludzi. Ona nim nie była. Peter dopiero po chwili zrozumiał dlaczego zadała takie pytanie. Było mu jej żal, ponieważ domyślał się co mogła czuć. Westchnął głęboko i spojrzał znów na widok przed sobą - To jest ciężkie do opisania.. trzeba to poczuć. Gdy rodzi się w nas potrzeba uratowania drugiej, nic nie znaczącej dla nas osoby, tak po prostu być gotowym oddać życie za innego człowieka, możemy nazywać się bohaterami. Bo próbowaliśmy i chcieliśmy to zrobić - Hetfield spojrzała na niego z całkowitym zmieszaniem. To co teraz powiedział dawało światło na wszystkie odpowiedzi - Może nie mam jakiegoś wielkiego doświadczenia, ale w końcu walczyłem z takim jednym gościem i można powiedzieć, że uratowałem Nowy York - zaśmiał się cicho pod nosem, ale sam nie wiedział co mówi. Był zakłopotany, a najbardziej w tamtym momencie pragnął rozśmieszyć brązowooką, niestety z marnym skutkiem - Amy próbowałaś, tak? - dziewczyna nic nie odpowiedziała, jedynie pokiwała twierdząco głową - No właśnie! Ryzykowałaś życie! Co by było, gdybyś odeszła? Ten zabójca nadal chodziłby po mieście i zabijałby innych! Wiem, że śmierć tamtego staruszka była okropnym i nieźle zasmucającym widokiem, ale niestety tak w życiu bywa.. Nawet najwięksi bohaterowie nie potrafią temu zapobiec.

- Mówisz tak, jakbyś wszystko to przeżył, widział na oczy.. Musisz być wspaniałym bohaterem - przyznała posyłając mu lekki uśmiech, który wypełniony był cierpieniem oraz przygnębieniem.

- Amy.. to co powiedziałem, było jedynie powtórzeniem kilku zdań przez prawdziwego bohatera - wyjawił, a wzork utkwił w przepaści - To słowa pana Starka. Zawsze opowiadał mi o swoich przygodach i uwierz mi, ale jemu też nie udało się uratować wielu ludzi, pomimo starań. Każdy bohater musi się z tym liczyć, że nie zawsze da radę, bo jesteśmy tylko ludźmi ukrytymi pod maskami bohaterów - odparł pewnie. Hetfield nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Po prostu to co się wydarzyło, działo się zbyt szybko, by mogła cokolwiek zrozumieć. Potrzebowała czasu oraz szansy. Musiała na spokojnie wszystko przeanalizować, a przede wszystkim słowa Parkera.

- Chciałabym wrócić już do domu - rzekła zachrypiałym głosem, a Peter podniósł się z ziemi, gotów wykonać jej prośbę.

°•°•°


Gdy znaleźli się na miejscu, musieli zachowywać się bardzo cicho. W końcu był środek nocy i nie chcieli nikogo zbudzić. Amy rozejrzała się po swoim pokoju, w którym ledwo co mogła dostrzec. Cudem udało się jej dostać do biurka, po czym zapaliła lampkę, która dawała jedynie nikłe światło. Od razu po wykonaniu tej czynności przeniosła swój wzrok na szatyna, który przypatrywał się jej ruchom. Uśmiechnęła się krzywo, a chłopak niepewnie odwzajemnił to samo. Postanowiła na chwilę zapomnieć o ich wcześniejszej rozmowie, więc tak też zrobiła.

- Peter.. - podeszła do niego by móc mu to powiedzieć prosto w oczy, z całym szacunkiem - Dziękuję za to, że jesteś tutaj i mi pomagasz - oznajmiła patrząc w jego słodkie oczy.

- Nie ma za co - uśmiechnął się szerzej niż wcześniej - Możesz na mnie liczyć.

Amy nie wytrzymała nagłego napływu emocji, więc podeszła do niego i rzuciła mu się na szyję. Była mu niezmiernie wdzięczna za to co robił dla niej. Parker po raz kolejny tego dnia odwzajemnił uścisk, ale tym razem chciał, aby trwał on wiecznie. Jednak tak nie mogło być. Amy powoli odsunęła się od niego, wciąż patrząc w jego w oczy., A on w jej  Zatrzymali się w bezruchu. Powoli, ale to bardzo powoli zaczęli zbliżać swoje twarze. Byli całkowicie niepewni tego co robią, ale nie zaprzeczali, w żadnym stopniu. Po chwili złączyli swoje usta w pocałunku, który był bardzo delikatny. Peter ostrożnie objął ją w talii, a Amy położyła dłoń na jego ciepłym policzku. Taka cudowna chwila mogła dla nich trwać i trwać. Za nic nie chcieli, aby była przerywana. Niestety nie zawsze jest tak jak się chcę. W mieszkaniu rozbrzmiało głośne szczeknięcie, a zza drzwi zaczęło docierać drapanie czworonoga. Oboje odskoczyli od siebie gwałtownie, zawstydzeni całą sytuacją. Hetfield od razu podeszła, by spróbować uciszyć swojego niesfornego psa, a kiedy jej się to udało, odwróciła się, lecz nikogo oprócz niej w pokoju już nie było. Jedyne co pozostało, to uchylone okno i wpadający do środka delikatny podmuch wiatru.

Hero Of Hope | DO POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz