44

170 7 3
                                    

To wszystko nie trwało długo.  Kilka sekund, lekkie mdłości, zawrót głowy i po chwili wypadła z portalu prosto na beton, po którym przeturlała się kawałek dalej. Upadek nie należał do najprzyjemnieszych, ale o wiele trudniejsze okazało się dojście do siebie. Powoli podnosiła się do góry,  by stanąć na własne nogi, lecz zachwiała się, prawie znów lądując na ziemi. Na szczęście udało jej się utrzymać stabilność oraz równowagę. Niepewnie obejrzała się dookoła niedowierzając temu co widzi.

Dopiero co przebywała w starym, opuszczonym magazynie wraz z Tony'm i Peterem, a teraz znajdowała się na szczycie ogromnego wierzowca, z którego miała widok na całe miasto. A była przekonana, że żadna magia jej nie zdziwi. 

- Więc zostaliśmy sami...  - usłyszał za sobą głos Khana, na co od razu odwróciła się do niego przodem, przyjmując pozycję gotową do walki. Mężczyzna roześmiał się kpiąco,  obdarzając ją spojrzeniem pełnym ironi — Ty, ja i ten pasożyt...

- Tylko nie pasożyt... - mruknął oburzony Ubisi, co lekki zdezorientowało Amy. Westchnęła cicho, a z jej palców wydawały się ostre pazury, które gotów była zatopić w ciele wroga.

- Nie daj się sprowokować - poradziła spokojnie, aby jej przyjaciel nie popełnił żadnego błędu przez negatywne emocje jakie wzbudzał w nim morderca, który by później oboje żałowali. 

- Nie dogadujesz się z nim - stwierdził pewnie Khan, wolno chodząc dookoła niej. Hetfield starała się nie spuszczać z niego oczu, bojąc się, że zaatakuje ją w każdej korzystnej dla niego chwili,  lecz on jak na razie miał nieco odmienne plany - Nie dziwię ci się. Jak można dogadywać się z bestią, którą on akurat jest... - tłumaczył, co Amy starała się za wszelkie cenę zbywać.

- Myślisz, że cię wysłuchasz? Macisz mi jedynie w głowie - warknęła ze złością.

- Ja czy raczej on?! - krzyknął wrogo,  wskazując na nią palcem. Wzdrygnęła się słysząc jego demoniczny głos, który wywoływał u niej ciarki na ciele. Jednakże za nic nie chciała ukazać swojej słabości oraz strachu - One mają to w swojej mrocznej naturze! Bałamucą swoich żywicieli,  robią wodę z mózgu, a ludzie ich słuchają, bo są słabi! - kontynuował z przesadną wrogością - Oferują swoje nadludzkie umiejętności, ale co oni mają za to w zamian? Żywiciel daje im ciało, które po czasie oni przejmują i zyskują władzę! Niszczą, zabijają i pustoszą! 

Nie słuchaj go! On kłamie! - w jej głowie rozbrzmiało wściekłe warknięcie obcego,  na co ona sama podskoczyła wystraszona, jego nagłym demonicznym głosem. 

Nie umknęło to uwadze przestępcy, który widząc jej zmieszanie uśmiechnął się z zadowoleniem, które malowało się na jego szkaradnej twarzy. 

- Zaprzecza mam rację? Gdyby miał swoje ciało to już dawno by wypruł z nas flaki, a tak to musi szukać sobie swojej ofiary, która będzie na tyle słaba, że sama mu się odda... Niby po co przybył na Ziemię? - złoczyńca wcale nie przestawał mącić w jej umyśle,  choć zaciekle się broniła. Mimo to sam Ubisi wcale jej nie pomagał,  wywołując w niej coraz to większą agresję, nad którą ciężko jej się panowało. 

Zaraz sam się przekona do czego jestem zdolny, gdy odgryzę mu łeb! - ryknął złowieszczo. 

- Ubisi opanuj się! - odrzekła przez zęby, które zaciskała jak najmocniej się dało, by zdusić w sobie jego negatywne odczucia. 

- Widzisz? Nie panujesz nad nim - przyznał, kpiąc z niej szyderczo, co jedynie pogorszało całą sprawę - To tylko kwestia czasu zanim zamienisz się w potwora jeszcze gorszego niż ja sam... - wyszeptał demonicznie, co przekroczyło wszelkie granice obcego. 

Zabiję go! - okropny, przepełniony mrokiem krzyk wypełnił jej umysł.  Był on tak silny, że Amy nie potrafiła tego wytrzymać.  Złapała się za głowę, mając wrażenie,  że za chwilę wybuchnie. Syczała z bólu, który ogarnął ją od środka.  Z całej swojej siły broniła się przed jego złą stroną, sama bardzo na tym cierpiąc. Upadła na kolana wijąc się z bólu, który paraliżował jej ciało, chcąc przejąć nad nim kontrolę.

- Ubisi przestań! - powtarzała w kółko błagalnie, lecz nawet jej prośby na nic się tu nie zdawały. Khan przyglądał się im z triumfalnym uśmiechem na ustach jak na razie nie zamierzając w nic ingerować. 

Amy z każdą biegnącą sekundą traciła kontrolę nad swoim umysłem, poddając się tej prawdziwej naturze obcego. 

- Przestań... przestań... przestań - jęczała z bólu, prosząc go o to, by w końcu się opamiętał i nie dał ponieść emocjom.

Wiedziała, że jeżeli mu ulegnie, najprawdopodobniej już na zawsze zostanie uwięziona w jego demonicznym ciele, bez możliwości powrotu. Pamiętała ten piekielny dzień, w którym dała mu się ponieść i gdy nie miała nad sobą żadnej kontroli.  To była moc, w którą ona nie powinna ingerować i która niosła za sobą wielką katastrofę.

Pamiętała ten posmak zemsty, chęć zabijania i jego zadowolenie, które przeraziło ją tak bardzo, że była gotowa pozbyć się go na zawsze ze swojego życia. 

Nie zrobiła tego,  ponieważ nie potrafiła zakończyć tej historii, która jej się przytrafiła. A możliwe,  że ten koniec mógłby okazać się najlepszym wyjściem. Teraz było już na to za późno. 

Słyszała jego warczenie, a widok, który miała przed sobą zamieniał się w jedną wielką, rozmazaną plamę. Pomimo, że zaufała mu i wierzyła, że już do tego nie powrócą, ona musiała to zakończyć. 

- Dość! - krzyknęła na całe gardło, uwalniając się spod jego kontroli.  Wykończona osunęła się na ziemię, dysząc ciężko ze zmęczenia oraz bólu, który ciągle odczuwała oraz który mogła porównać do ognia palącego jej ciało od środka. Nim zdała sobię z tego sprawę, znów była zwykłą Amy Hetfield, bez żadnego kostiumu, który do tej pory pokrywał jej ciało,  dając jej nowe możliwości bycia kimś zupełnie innym. Głuchą ciszę przerywały jedynie jej głośne oddechy, a pojedyncze krople potu spływały z jej czoła. 

Dziewczyna podniosła się o własnych siłach, gdy doszły do niej niepokojący odgłosy kroków zbliżające się w jej stronę. Ze strachem spojrzała na Khana, który mierzył ją morderczym spojrzeniem. 

- Teraz widzisz, że miałem rację... - mruknął i odszedł od niej kawałek.

Amy siedziała na betonie całkowicie zdruzgotana, bez żadnej nadziei na to, że w końcu zakończy się ten koszmar, który powoli lecz skutecznie niszczy jej życie.  Spuściła głowę z bezsilności,  która bez pozwolenia wtargnęła w jej życie,  w zupełności jak pewien pasożyt o imieniu Ubisi.

- Przepraszam ja... Nie chciałem cię skrzywdzić - cichy szept pełen żalu rozbrzmiał w jej głowie. Niestety była tak przerażona, że nie zwróciła na to uwagi. 

Hero Of Hope | DO POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz