21

374 24 4
                                    

Głucha cisza wypełniała tego wieczoru cały budynek. Jedynie ciche i niezbyt częste brzęczenie szkła przerywało ten  nadzwyczajny spokój. Idealnie martwa atmosfera, zazwyczaj niewyobrażalna, nie współgrająca z rolą tego miejsca. Tylko jedno się nie zmieniło. Mocny zapach alkoholu roznoszący się w powietrzu. Trzeba było przyznać, że mocny trunek był jak atrybut Tony'ego Starka. Mężczyzna po raz kolejny zatracił się w nałogu, nawet nie myśląc o nieprzyjemnych konsekwencjach.

Miliarder siedział tuż przy barku z mocnym napojem. Przez jego apatyczną postawę wyglądał jak posąg, pusty od środka. Tępe spojrzenie utkwione było w szklance wypełnionej alkoholem, którą trzymał w dłoni przed sobą. Pozbawiony swojej energii, kompletnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Czuł jak bezradność drażni go od środka, poczucie winy spada na jego barki, które ledwo utrzymywały kolejny problem, a ostatnio sporo się ich nazbierało. Nie potrafił myśleć racjonalnie, więc jedyne co mu pozostało to zatopienie wszystkich kłopotów w dużej butelce whisky. To niestety najlepiej mu wychodziło.

- Cześć stary - w pomieszczeniu rozbrzmiał radosny głos Jamesa. Mężczyzna usiadł tuż obok swojego przyjaciela z uśmiechem wymalowanym na ustach. Rhodey do tej pory nie dostrzegł dziwnego zachowania Starka, ale nic nie umknęło jego bystrym oczom. Dość szybko spostrzegł, że coś męczy bohatera - Wszystko w porządku? - spytał dokładnie mu się przyglądając, przez co mógł stwierdzić, że coś go trapi.

Tony wyprostował się gwałtownie na te słowa. Czuł chrupanie w kościach po długim zastygnięciu w bezruchu. Skrzywił się lekko i westchnął z przemęczenia.

- Tak, jasne - zapewnił przecierając wierzchem dłoni oczy, które domagały się chwili odpoczynku, a najlepiej snu.

- Ja znam te twoje jasne -  zauważył z powagą - Co jak co, ale mi nie powiesz? - oburzył się trochę w ramach żartu, ale bardzo szybko skarcił się w myślach, gdy zdał sobie sprawę, że to nie jest śmieszne. Stark spojrzał na niego kątem oka, jednak uznał, że szklanka z trunkiem jest bardziej interesująca niż twarz Jamesa. Zaczął zbierać się do rozmowy, lecz nie wiedział od czego zacząć. Pogubił się w tym wszystkim nie wiedząc co z czym się wiąże. W końcu postanowił walnąć prosto z mostu, tak jak robił to zawsze.

- Jestem ojcem - wyjawił ze śmiechem pełnym goryczy. Za dużo alkoholu.

Rhodes uśmiechnął się szczerze i poklepał przyjaciela po plecach.

- To gratulacje! - zaczął, ale nie dane było mu dokończyć.

- Ta.. Szkoda tylko, że zostałem nim jakieś szesnaście lat temu - burknął niewyraźnie, po czym wypił do dna szklankę whisky. Czarnoskóry mężczyzna spojrzał z ogromnym zaskoczeniem na swojego przyjaciela. W tym momencie nie wiedział czy to co mówi Stark jest prawdziwe, czy raczej to podły żart. Jednak wystarczyło na niego spojrzeć by wiedzieć, że nie kłamie.

- To spóźnione gratulacje! - dodał nie mogąc powstrzymać się od tej kąśliwej uwagi. Tony zmierzył go morderczym spojrzeniem, na co mężczyzna się uspokoił. Chrząknął cicho i wziął do ręki stojącą obok szklankę. Następnie chwycił w dłoń butelkę whisky, po czym nalał sobie i miliarderowi brunatny napój. Obaj jednocześnie upili parę łyków mocnego trunku. Pomiędzy nimi zapadła cisza, która zdawała się nasilać z każdą pędzącą minutą.

- Jaka ona jest? - zadał pytanie.

Iron Man utkwił wzork w przypadkowym punkcie przed sobą i uśmiechnął się delikatnie. Przez to wszystko nawet nie miał czasu, aby się nad tym zastanowić.

- Amy jest zupełnie taka jak.. - zatrzymał się na chwilę, by dobrze się zastanowić. Czując nieprzyjemny ucisk w gardle, w końcu udało mu się przemóc i powiedzieć to co siedziało mu na języku - jak ja kiedy byłem młody. Co prawda, nie pod każdym względem, ale naprawdę! - spojrzała na niego ewidentnie poruszony owym tematem. Zyskał trochę więcej energii i żwawości.

- Jest tak samo arogancka, zadufana w sobie i egoistyczna? - dopytał James unikając jego palącego spojrzenia. W głębi dusił się ze śmiechu.

- Bez przesady. Po prostu jest mądra, wygadana, z nieco sarkastycznym poczuciem humoru.. taka mini kopia mnie - zauważył, marszcząc przy tym delikatnie brwi.

- Mini kopia ciebie? - podpytał z ciekawości. Pokręcił głową z dezaprobaty słysząc te słowa.

- Coś takiego - wytłumaczył i znów wziął łyka alkoholu.

- Zapowiada się ciekawie - mruknął pod nosem, a na jego twarzy pojawiło się rozbawienie.

- Nie wiem czy to wszystko jest takie śmieszne - dodał Tony tym razem o wiele smutniejszym tonem głosu. Znów poczuł ból, lecz ten psychiczny, a towarzyszyły mu przy tym gorzkie wyrzuty sumienia.

- Powiedz chociaż, kto jest jej matką - zwrócił się do niego Rhodes, na co szatyn westchnął głęboko. Akurat tego pytania wolał uniknąć.  Na początku nie potrafił uwierzyć w to co wytłumaczyła mu po części babcia młodej Hetfield, ale po głębokim przemyśleniu okazało się prawdą.

Każdy znał jego podejście do kobiet, ale to co wydarzyło się ponad szesnaście lat temu, nie dość, że zraniło nie tylko jego serce, to w dodatku sprawiło, że Tony wołał unikać czegoś takiego jak stałe związki. Nie chciał odpowiadać, ale wiedział, że Rhodey nie da mu spokoju, tak samo jak jego poczucie winy.

- Jenna - wyszeptał po długiej walce z samym sobą.

- Jenna?! - powtórzył mężczyzna, wyraźnie zaskoczony. Przez pewien czas nie docierał do niego sens słów, które wypłynęły z ust miliardera. Było to zbyt zaskakujące, ale w pewnym stopniu najbardziej prawdopodobne - Mówiłeś, że nic między wami nie zaszło - oburzył się z tego powodu, że nic o tym nie wiedział.

- Kłamałem! - krzyknął zbyt podemocjonowany. James spojrzał na niego ostrym wzrokiem, przekazującym to, żeby się uspokoił. I tak zrobił. Stark odetchnął parę razy, po czym schował twarz w  dłoniach - Jenna prosiła mnie, abym nikomu nie mówił o naszym związku. Obiecałem jej, że tego nie zrobię, a później wszystko zaczęło się psuć. Pokłóciliśmy się i postanowiliśmy dać sobie spokój. Nic mi nie powiedziała o tym, że mam córkę - wyjaśnił wolno i dokładnie. W jego głowie pojawiły się wszystkie dobre i złe wspomnienia, które zabolały go i dobiły jeszcze mocniej - Jenna nie żyje. Zginęła w wypadku kiedy Amy była mała.

 Zginęła w wypadku kiedy Amy była mała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Hero Of Hope | DO POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz