Park o tej porze dnia był wręcz wypełniony tłumami ludzi. Nic dziwnego. Piękne słońce grzało dosyć intensywnie, dzieci biegały po zielonej trawie czerpiąc radość z różnych zabaw, a dorośli prowadzili ze sobą zacięte rozmowy. Wszystko było nienaganne, a pośród tej nienaganniości znajdowała się Amy. Szła jedną z dróżek obserwując otoczenie. Im na zewnątrz było cieplej tym bardziej chciała ona tu przebywać. Lubiła gdy słońce przypiekało i nie musiała nosić na sobie zbyt dużej ilości ubrań. Usiadła na jednej z drewnianych ławek, po czym prawie że od razu wyjęła z kieszeni telefon. Znalazła w nim odpowiedni kontakt, nad którym wstrzymała palca od naciśnięcia na niego. Minęło kilka dni, w ciągu których nie była w szkole, ponieważ dyrektor zarządził zrobić kilka dni wolnych. Na początku bardzo ją to cieszyło, lecz po tym co się ostatnio wydarzyło wolałaby się tam znajdować, gdyż w tym oto miejscu mogła widywać się z Parkerem prawie, że codziennie. A teraz wahała się czy do niego zadzwonić. Miała pewne wątpliwości co do ich rozmowy, a w głowie istniało najważniejsze pytanie "Czy ich pocałunek coś zmienił?". Po chwilowym zastanowieniu znalazła odpowiedź. Oczywiście, że coś zmienił i to bardzo wiele. Od tamtego czasu w ogóle się nie widzieli, nie pisali, nie dzwonili. Urwali ze sobą kontakt, nawet jeżeli mówimy tutaj o niecałym tygodniu. Ale pomimo tego Amy wciąż to dręczyło. Już kilka razy chciała do niego zadzwonić, pogadać, ale co konkretnie miała mu powiedzieć: "Hej Peter, jak tam się czujesz po naszym wspaniałym pocałunku? Może chcesz się spotkać i wyjść gdzieś na miasto?" To całkowicie odpadało, nawet nie wchodziło w grę. Brązowowłosa westchnęła ciężko i oparła się plecami o ławkę. Uniosła głowę w kierunku błękitnego nieba, chcąc znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie. Wtem jej myśli zaczęły odbiegać od obecnego tematu. Akurat w takim momencie zaczęły zachwycać ją śnieżnobiałe, małe chmurki, których nietypowy kształt budził zainteresowanie. Przypatrywała się im, zastanawiając się czy coś jej przypominają. Niestety jej rozmyślanie zostało zakłócone przez buczenie telefonu. Nie odrywając wzorku od nieba, odebrała połączenie i przystawiła urządzenie do ucha.
- Tak? - wymamrotała wciąż będąc myślami gdzie indziej.
- Amy, dzięki Bogu. Gdzie jesteś?! - do jej uszu dobiegł niecodzienny ton głosu pana Starka. Hetfield gwałtownie wyprostowała się czując, że coś jest nie tak.
- W parku miejskim. Tym, który znajduje się niedaleko mojego domu - wyjąkała trochę zaniepokojona - Coś się stało? - podpytała.
- Spokojnie, nie panikuj..
- Nie panikuje - rzekła przez zaciśnięte zęby - Niech pan oddycha powoli i powie w końcu o co chodzi!
- Zostań tam, zaraz będę - oznajmił miękkim głosem, odbiegając od jej pytania.
- Ale panie Stark, niech pan mi coś wyjaśni! - wstała na równe nogi, mówiąc wciąż do telefonu. Wtem odwróciła się na pięcie, słysząc za sobą krzyki przerażonych ludzi. Przełknęła ślinę na widok już kiedyś widzianego mężczyznę. Postać o krótkich, ciemnych blond włosach szła w jej stronę robiąc potężne kroki. Dopiero teraz, przy jasnym świetle mogła go dokładnie zobaczyć. Spokojnie stwierdziła, że był jeszcze bardziej okropny i niebezpieczny niż ostatnio. Na klatce piersiowej znajdowała się masa tatuaży, na mięśniach były widoczne żyły, a twarz przyozdabiał szyderczy uśmiech. W ręku niósł ten sam miecz, którym odcięła mu dłoń. Właśnie. Gdy tylko zauważyła brak kończyny, zrozumiała jak bardzo ma przerąbane. Przypominało jej się wszystko z tamtej nocy, przez co wiedziała, że od teraz jej życie nie będzie takie łatwe, o ile przeżyje spotkanie z nim - Nie musi pan, już wiem o co chodzi - odparła niewyraźnie, czując jak strach powoli zaczyna przejmować nad nią kontrolę.
- Szlak! - usłyszała jeszcze w słuchawce - Będę za dwie minuty, do tego czasu staraj się nie pozwolić uciąć sobie głowy - wyjaśnił i się rozłączył.
- Też mi pocieszenie - jęknęła do siebie. Wolnym krokiem zaczęła wycofywać się z pola widoku złoczyńcy, jednak ten dostrzegł ją i ruszył w jej stronę. Amy nie bawiąc się już w żadne unikanie jego wzorku zaczęła biec ile miała sił w nogach. Jednak nie miała szczęścia. Zabójca był przygotowany na wszelakie okazję. Ze skórzanego pokrowca, który zawieszony był tuż przy pasie wyciągnął małą bombę, która była takiej samej wielkości jak najzwyklejsze cukierki. Mężczyzna wziął zamach, po czym rzucił przedmiot wystarczająco blisko niej. Kulka wybuchła, a siła wybuchu była tak mocna, że aż odrzuciła Hetfield kawałek dalej. Szatynka syknęła z bólu, gdy jej ciało spotkało się z brukową kostką. Podparła się łokciami dysząc ciężko. W tym oto momencie już doskonale wiedziała, że jest bez szans. Spojrzała za siebie, a gdy napotkała szyderczy uśmiech przestępcy, który szedł spokojnie ku niej, z dużą pewnością, że nastolatka już mu nie ucieknie, po jej ciele przeszły dreszcze. Kompletnie nie wiedziała co robić, a na ucieczkę było za późno. Gdy tylko oprawca był prawie trzy metry od niej, Amy usłyszała odgłos pracujących silników. Wtem tuż przed nią pojawił się Iron Mam.
- Panu już dziękujemy - odparł sarkastycznie Stark i wycelował laser z rękawicy w stronę zabójcy, który zaraz po tym jak dostał pocisk został odrzucony kawałek dalej - Młoda nic ci nie jest? - zadał pytanie w tym samym momencie kiedy się do niej odwrócił.
- Jest ok - burknęła niewyraźnie, gdyż jak tylko chciała się podnieść miała wrażenie, że boli ją każdy możliwy mięsień - Przynajmniej nie panikuje tak jak pan - zakpiła, by rozładować napiętą sytuację.
- To nie czas na żarty - dodał szatyn i widząc jak morderca powraca do formy podleciał do niego i zadał mu cios swoją metalową rękawicą.
- I kto to mówi - prychnęła pod nosem. Pomimo odczuwalnego bólu musiała sobie trochę pożartować, ponieważ nie byłaby sobą siedząc grzecznie i cicho w miejscu. Tuż po tym jak stanęła na równych nogach pokuśtykała do najbliższego drzewa, aby się za nim schować i dalej obserwować ich walkę. Iron Man był zaparty i nie bawił się w żadne łatwe gierki. Zadawał potężne ciosy za ciosami, lecz okazywało się, że jego przeciwnik jest bardzo twardy i pomimo paru śniaków nic mu nie dolegało. W pewnym momencie to on przejął pałeczkę i pięścią uderzył Tony'ego w brzuch, a ten pod napływem siły odleciał na bok. Wróg przetarł wierzchem dłoni spływającą z wargi krew i z mrożącym krew w żyłach krzykiem zaczął biec do superbohatera. Miliarder na szczęście w porę ocknął się, mając już gotowy w głowie plan. Odpalił swoje silniki, po czym złapał złoczyńcę za gardło i wzbił się z nim wysoko w górę. Będąc na odpowiedniej wysokości zadał mu parę ciosów w twarz, a następnie zaczął kierować się z nim ku ziemi, chcąc zmiażdżyć go jak robaka. Tak też zrobił. Przestępca leżał wbity w trawnik, nie mogąc się ruszyć, ale wciąż żył. Stark ciężko oddychając wyprostował się na chwilę i zaczął namierzać swoim wzrokiem młodą dziewczynę, by upewnić się czy jeszcze żyje. W końcu mógł odetchnąć z ulgą, spokojnie stwierdzając, że jest cała.
- No dobra, teraz to sobie posiedzisz za kratami, ale wiedz jedno.. dobrego żarełka to ty nie dostaniesz - zwrócił się do mężczyzny, a ten jedynie uśmiechnął się pewnie. Tony po latach doświadczenia mógł przypuszczać jedno. Ten gościu miał plan. Zmarszczył brwi, choć przez to, że maska zakrywała jego twarz nikt nie mógł tego zobaczyć.
- Prędko tam nie trafię - zapewnił zachrypiałym głosem, po czym zniknął niczym hologram.
- Co do jasnej cholery to było! - warknął zdezorientowany i zaczął rozglądać się dookoła. Jednak jedyne co napotkał to przerażony wzrok Amy.
CZYTASZ
Hero Of Hope | DO POPRAWY
FanfictionW mieście panuje porządek od kiedy pojawili się superbohaterowie. Jednym z nich jest Spiderman, zwany czasami człowiekiem pająkiem. Jednak od pewnego czasu tajemnicza postać okrada małe sklepy i nie tylko. Co ciekawe nie pozostawia po sobie żadnych...