- To jest niesamowite! - krzyk radości wydobył się z gardła Hetfield, gdy z ogromną zwinnością pokonywała ulice Queens, skacząc z budynku na budynek. To było tak realnie niemożliwe, tak samo jak i jakiś obcy, który postanowił osiedlić się w jej ciele. Jednakże nie mogła się powstrzymać od tego dreszczyku emocji, gdy dosłownie mały błąd dzielił ją od śmierci.
- A nie mówiłem. Z takimi umiejętnościami szybko zrobisz karierę, jak to mawiają osobnicy waszego gatunku - dosłownie czuła jak niejaki Ubisi zaczął się śmiać, a ona sama mimowolnie się uśmiechnęła.
- Nadal nie wiem jakim cudem tu jestem i robię takie rzeczy, ale... Podoba mi się to - przyznała, robiąc długi skok nad ulicą, po czym wbiła z dużą siłą palce w cegły budynku, po czym szybko zaczęła się wspinać w górę. Była pod wrażeniem dosłownie wszystkiego, zaczynając od jej kostiumu wykonanego z dziwnego materiału, czy też mazi, który pokrywał całe jej ciało, kończąc na pytaniach typu: ,,dlaczego nie łamię sobie kości u palców, gdy wbijam je w ścianę?" lub też ,,jak wysoko mogę skoczyć?", ewentualnie ,,czy jak zjem dziesięć cheeseburgerów to przytyję, czy też moja waga się zatrzyma?".
Natomiast dla pasożyta było to za dużo pytań jak na jednego człowieka, więc po pewnym czasie przestał się odzywać i jedynie wzdychał głośno, na każde jej pytanie.
- Biegamy już tak cały dzień, nie znudziło ci się jeszcze? - spytał z zażenowaniem. Ewidentnie miała w sobie za dużo energii.
- Wypiłam trzy kawy i zjadłam całą dużą pizzę, więc nie licz na odpoczynek. Pół godziny temu odpoczywaliśmy jeżdżąc na dachu autobusu miejskiego - wyjaśniła z euforią, na co obcy jedynie jęknął marudnie.
- Na kogo ja tym razem trafiłem - burknął niewyraźnie, czym Amy się nawet nie przejęła. W końcu znalazła się na ziemi, w wąskiej ciemnej uliczce, gdzie nikogo w pobliżu nie było, oprócz niej samej.
- Dobra, mógłbyś zdjąć ze mnie to coś? Wracam do domu, więc dobrze by było, gdybym wyglądała też jak normalny człowiek - wyjaśniła, cierpliwie czekając, aż pasożyt wykona jej prośbę. Gdy poczuła jak krew w jej żyłach zaczęła buzować, a po ciele przeszedł przyjemny chłód zdała sobie sprawę, że nie posiada już na sobie dziwacznego przebrania, o ile można to było tak nazwać - Dziękuję - odparła i uśmiechnęła się uroczo pod nosem.
- Nareszcie, w końcu będę mógł odpocząć.
- Przesadzasz. Było naprawdę fajnie. Czułam się dosłownie tak jak mój chłopak Peter, który jest... - ugryzła się w porę w język, o mało nie zdradzając jego tajemnicy. Wciąż nie znała tego kogoś, więc nie mogła mu ufać. Pomiędzy nimi zapanowała niezręczna cisza.
Amy stwierdziła, że to już odpowiednia pora, aby w końcu wrócić do domu. Ruszyła w kierunku swojego mieszkania, od którego dzieliło ją dwie przecznice. Wsunęła ręce do kieszonek w jej rozsuwanej bluzie, a wzrok utkwiła drodze przed nią.
- Nie chcesz zdradzić sekretu swojego chłopaka, ponieważ nadal mi nie ufasz. To zrozumiałe - jego lekko zachrypnięty głos wypełnił całą głuchą przestrzeń wokół niej - Ale wiedz, że prędzej, czy później i tak się tego dowiem. W końcu żyje w tym samym ciele co ty...
- O ile najpierw cię stąd nie wyrzucę. Wiedz, że nie lubię się dzielić - wtrąciła już nieco znudzonym tonem. Powtarzał się i to jej się nie podobało.
- Życzę ci powodzenia.
W końcu dotarli do wysokiej, starej kamienicy i wchodząc do niej, po pokonaniu kilku pięter schodami udało im się znaleźć pod odpowiednimi drzwiami. Kiedy tylko zdążyła wejść do środka, do jej uszu doszedł odgłos wesołej rozmowy. Zmarszczyła brwi, powoli i ostrożnie wchodząc w głąb mieszkania. Gdy postawiła pierwsze kroki w salonie, odetchnęła po części z ulgą widząc siedzącą w swoim ulubionym fotelu babcię i Petera siedzącego na kanapie naprzeciw niej, trzymającego w dłoni filiżankę herbaty.
CZYTASZ
Hero Of Hope | DO POPRAWY
FanfictionW mieście panuje porządek od kiedy pojawili się superbohaterowie. Jednym z nich jest Spiderman, zwany czasami człowiekiem pająkiem. Jednak od pewnego czasu tajemnicza postać okrada małe sklepy i nie tylko. Co ciekawe nie pozostawia po sobie żadnych...