Przez dłuższą chwilę stała i patrzyła na konającego Khana. Nie miała pojęcia co ma zrobić, czy mu pomóc, czy też dla swojego bezpieczeństwa zostać na miejscu. Strach sparaliżował ją do tego stopnia, że nie mogła ruszyć się z miejsca. Nie minęły nawet trzy minuty, a obok niego już znajdowała się kałuża krwi, która sączyła się z miejsca rany.
Mężczyzna krztusił się i przez ból nie mógł nawet oddychać. Amy w pewnym momencie przemogła się i chciała do niego podjeść, gdyż nie była tak bezlitosna jak on. W przeciwieństwie do niego Hetfield miała uczucia i każda ludzka krzywda nie była jej obojętna.
Zanim jednak znalazła się blisko niego, morderca nie pozwolił jej się do niego nawet zbliżyć. Zmierzył ją lodowatym spojrzeniem, które wywoływało ciarki na jej ciele, pomimo, że teraz wcale nie stanowił już zagrożenia.
- Ciesz się ze swojego zwycięstwa póki możesz! - wyszeptał resztkami swoich sił, śmiejąc się szyderczo.
Dziewczyna zmarszczyła brwi z niezrozumieniem, choć pod maską potwora nikt nie mógł tego dostrzec.
- Co masz na myśli? - spytała nie ukrywając swojej ciekawości. Zrobiła jeszcze jeden, ostatni krok w jego stronę, by słyszeć jego słowa. Ten jednak uśmiechnął się diabelsko, kładąc głowę na ziemi. Nic nie mówił, co niepokoiło ją z każdą biegnącą sekundą. W końcu nie wytrzymała tej ciszy - Mów - ryknęła groźnie, a echo jej krzyku rozniosło się po przestrzeni.
- Może i wygrałaś tą walkę. Nie bądź jednak tak pewna siebie i swoich umiejętności - mówił dysząc ciężko z bólu - Nadchodzi ktoś, kto pokona cię jednym pstryknięciem palca, mówiąc to dosłownie - wyszeptał zamykając powoli oczy, a jego zakrwawiona twarz nadal wyrażała czystą psychopatię.
- Kto to taki? - spytała od razu z nadwyraz dużą niecierpliwością. Widząc, że mężczyzna nie jest skłonny do rozmowy, starała się za wszelką cenę wyciągnąć od niego tą dziwną informację, uznając ją za cenną - Kto to?! - ryknęła ostro, prosto w jego twarz.
Khan spojrzał na nią ostatni raz. Biła od niego ta pewność siebie, jakby myśl, że właśnie umiera wcale go nie przerażała. W końcu jednak zdecydował się ostatni raz wprowadzić do jej serca ten strach i zamęt.
- Thanos - wyszeptał z szerokim uśmiechem, po czym ostatni dech opuścił jego płuca.
Szatynka stała w bezruchu, gdy fala różnych emocji przeszyła jej duszę, zaczynając od ulgi i kończąc na kolejnym niepokoju. Pomimo, że właśnie zakończył się jej koszmar, ona nie mogła wyzbyć się dziwnego odczucia, że może być teraz tylko gorzej.
Choć jeden problem się skończył ona miała wrażenie, że niedługo może zacząć się kolejny.
Westchnęła ciężko, gdy zmęczenie dało o sobie znać. Wycofała się do tyłu i usiadła na ziemi ciesząc się chwilą spokoju. Przymknęła oczy wsłuchując się w szum miasta, do którego tak bardzo była przyzwyczajona. Mimo nowych zmartwień uśmiechnęła się zwycięsko pod nosem.
- Udało się - usłyszała głos Ubisi'ego, u którego wyczuła nutkę ekscytacji - Jak się z tym czujesz? Pokonaliśmy złoczyńce, uratowaliśmy miasto, a może nawet i świat - wytłumaczył, naciskając na słowo: uratowaliśmy.
Hetfield roześmiała się nieco radośnie, dokładnie analizując jego słowa.
- Nie jesteśmy bohaterami Ubisi - odparła ze śmiechem, coś czując, że takie: "ratowanie" spodobało się jej przyjacielowi.
- Jasne, a ja jestem potulnym barankiem - warknął sarkastycznie, na co ona skrzywiła się na jego porównanie - Moglibyśmy być bohaterami...
Gdy Amy nabrała trochę sił, znów wstała na równe nogi, po czym podeszła do krańca budynku przyglądając się widokowi jaki rozpościerał się z tego miejsca. Czy oni naprawdę byli bohaterami? Nie dopuszczała do siebie tego stwierdzenia uznając siebie za kogoś zupełnie innego. Wolała być tym kim jest, bez żadnych zobowiązań do których był zmuszony bohater. Chciała być po prostu sobą z cząstką tego przyjaznego pasożyta, który pomimo, że nieźle namącił w jej życiu to jednakże wprowadził do niego barw, których potrzebowała.
- Bohaterowie nie odgryzają głów - stwierdziła zadziornie, wzruszając ramionami w geście udawanej obojętności.
- Wiedziałem, że mówienie ci moich historii to zły pomysł - mruknął obraźliwie - To było tylko raz i w dodatku miałem pozwolenie...
- Oczywiście... - zaśmiała się, teatralnie ocierając nieistniejącą łezkę.
W tym samym czasie nagle za sobą usłyszeli odgłos pracujących silników, co wieszczyło tylko jedno. Amy nie potrafiła powstrzymać radości, która przejęła nad nią kontrolę, gdy przed sobą ujrzała Tony'ego oraz Petera, którzy w strojach bohaterów przybyli na miejsce. W ostatniej chwili powstrzymała się od tego, aby wpaść w ich ramiona, lecz na szczęście w porę przypomniała sobie o tym w czyim ciele się znajdowała.
Choć Parker znał jej sekret on mógł go dotrzymać i potrafił ją zrozumieć. Jednakże wciąż musiała kryć swoją tajemnicę przed ojcem.
Wiedziała z czym by to się wiązało i wolała tego uniknąć. Stark i bez świadomości, że dziewczyna naraża swoje życie pakując się w kłopoty był bardzo troskliwy. Rozumiała go i aż ciepło robiło się jej na sercu, gdy wiedziała, że jest dla kogoś ważna, lecz postanowiła zachować ten sekret dla siebie.
Bohaterowie podeszli do niej, kątem oka spoglądając na leżące za nią ciało Khana. Ciężko było im w to uwierzyć, ale i tak nie potrafili ukryć swojego zaskoczenia.
- Ej, młody ty go znasz, więc przetłumacz mu, że wykonał niezłą robotę - odezwał się Stark zwracając się do Petera.
- Panie Stark, ale oni mówią po naszemu - naprostował Spiderman, czym zaskoczył mężczyznę, który spojrzał na niego mechanicznymi oczami.
Miliarder zdjął z głowy hełm Iron Mana, czując się bardziej komfortowo na świeżym powietrzu, po czym niepewnie podszedł do Amy i Ubisi'ego. Przez dłuższą chwilę patrzył na martwego złoczyńce niedowierzając temu widokowi.
- Czy on... Nie żyje? W sensie tak na serio nie żyje? - dopytał energicznie wskazując na ciało.
Amy tak bardzo chciała wyjść z ciała Ubisi'ego i po prostu go przytulić, chwaląc się, że to ona go pokonała. Chciała by był z niej dumny, ale niestety uznała, że to co postanowiła będzie najodpowiedniejszą decyzją.
- Jak Pan widzi - odezwała się zmutowanym głosem.
Bohater mierzył ją swoim intensywnym spojrzeniem, aż w końcu wyciągnął do niej dłoń.
Hetfield nie potrafiła się powstrzymać, aby jej nie uścisnąć, więc zrobiła to szybko i z błyskiem w oczach.
- Dobra robota... - rzekł, co jedynie jeszcze bardziej ją rozczuliło - Ten pajęczak mówił, że nie zamierzasz niszczyć świata, to prawda, co nie? Wolę się upewnić zanim... zniszczysz świat - przyznał wyginając twarz w dosyć zabawne miny.
- Na pewno nie odgryzę nikomu głowy - odezwała się, na co w jej głowie rozbrzmiał śmiech pasożyta, a ona nie potrafiła powstrzymać się od szerokiego uśmiechu.
Stark spojrzał na nich jak na wariatów, lecz nie skomentował tego co usłyszał, uznając to za pozytywną odpowiedź.
- W takim razie...my zajmiemy się resztą - mówiąc to miał na myśli ciało zabójcy i inne powiązane z tym sprawy.
- Oczywiście... my wykonaliśmy swoje... - przyznała powoli, przypominając sobie o sprawach przyziemnych takich jak to, że jako Amy Hetfield powinna być teraz w całkowicie innym miejscu. Po tych słowach, bez żadnego pożegnania opuściła dach budynku, wracając do domu.
Wolala, by Stark nie był tam przed nią.
CZYTASZ
Hero Of Hope | DO POPRAWY
FanfictionW mieście panuje porządek od kiedy pojawili się superbohaterowie. Jednym z nich jest Spiderman, zwany czasami człowiekiem pająkiem. Jednak od pewnego czasu tajemnicza postać okrada małe sklepy i nie tylko. Co ciekawe nie pozostawia po sobie żadnych...