9

502 29 2
                                    

Noc spowiła całe miasto. Pomimo późnych godzin nocnych całe miasto było pełne ruchu. Ulice nadal wypełnione były samochodami oraz wiecznie spieszącymi się przechodniami. Jedną z tych osób była Amy. Kierowała się w stronę domu, a jej wzrok utkwiony był w punkt przed sobą. W uszach rozbrzmiewała muzyka dochodząca ze słuchawek. Chodniki były dosyć dobrze oświetlone przez zawsze zakorkowane samochody. Hetfield skręciła w boczną ulicę, która była o wiele szybszą drogą prowadzącą do jej miejsca zamieszkania. Choć nie często ktoś tedy przechodził, to w żadnym stopniu to miejsce nie wyglądało przerażająco. Budziło raczej spokój oraz odprężenie. Z wysokich lamp wydobywało się delikatne światło, a z szybów wentylacyjnych dochodził cudowny zapach pieczonego mięsa, który rozprzestrzeniał się wokoło. Szatynka schowała słuchawki do kieszeni i zatrzymała się na chwilę by poprawić niewygodny plecak, znajdujący się na jej plecach. Wtem usłyszała ciche szmery dochodzące zza jej pleców. Wystraszyła się i nie czekając dłużej, założyła na rękę materiałową rękawice, na której znajdowały się metalowe części. Przełknęła ślinę, gdy usłyszała stąpanie stóp po ziemi. Gwałtownie odwróciła się i ręką odzianą w broń dotknęła znajdującą się za nią postać. Prąd, który wydostał się z jej rękawicy poraził owego sprawcę. Chłopak mający na sobie czerwono niebieski strój zaczął drgać i po chwili upadł na ziemię. Nastolatka widząc znaną już jej osobę wytrzeszczała oczy ze strachu i rozejrzała się dookoła sprawdzający czy nikt na nich no patrzy. Gdy upewniła się, że są sami zajęła się prawie nieprzytomnym chłopakiem.

- Rany Peter, co ci strzeliło do głowy, żeby mnie tak straszyć? - spytała, choć wiedziała, że nie uzyska odpowiedzi. Chwyciła go pod ramię i przeciągnęła go po ziemi w miejsce za budynkiem. Oparła go o zimny mur i bacznie obserwowała jego zachowanie - Wybacz mi za to, ale długo to nie potrwa. Masz szczęście, że ustawiłam to na małą moc - zaśmiała się nerwowo. Niepewnie zdjęła z jego twarzy  maskę Spidermana i spojrzała na jego twarz. Brązowe, trochę mokre włosy opadały swobodnie na czoło, a oczy były lekko przymrużone. Chłopak dyszał ciężko, powoli dochodząc do siebie. Brązowooka wyjęła ze swojego plecaka butelkę ze świeżą wodą i podała ją nastolatkowi. On delikatnie chwycił ją w dłoń i wziął parę łyków - Lepiej? - spytała z nadzieją, że tak będzie. Parker spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami.

- Czy ty chciałaś mnie zabić?! - krzyknął rozzłoszczony. Szatynka przewróciła oczami na samo wspomnienie feralnego wypadku.

- Oj daj spokój - westchnęła - A jak ty sobie to wyobrażałeś? Że podejdziesz do mnie z tyłu, najciszej jak potrafisz i, że ja się niby nie wystraszę? - uniosła ręce ku górze w geście obronnym - A tak w ogóle.. - zamyśliła się na chwilę - Co ty tutaj robisz? - spytała marszcząc brwi.

- Ja? - zamotał się nie wiedząc jak wybrnąć z tego krępującego pytania - No.. ja..

- Śledziłeś mnie?! - warknęła poddenerwowana.

- Nie! - zaprzeczył szybko - Ja tak po prostu wybrałem się na patrolowanie miasta - wyjaśnił i po chwili zdał sobie sprawę, że to była najgorsza wymówka. Amy zmierzyła go przenikliwym spojrzeniem.

- Niepotrzebnie. Jak już pewnie wiesz, ja już nie kradnę - podkreśliła ostatnie słowa. Odwróciła głowę w bok starając się uspokoić. Westchnęła cicho parę razy. Peter poczuł się głupio nadal oskarżając ją o coś co robiła w przeszłości. Na początku był jej przeciwny. Uważał, że powinna ponieść konsekwencje za swoje czyny, lecz ostatnio usłyszał informacje, które zmieniły jego nastawienie w małym stopniu. Pewnego razu będąc u pana Starka na stażu, ciągle narzekał o tym, że nie powinien on tak ulgowo traktować Hetfield. Po dłuższym czasie zirytowany mężczyzna wyznał mu prawdę o Amy. Od tamtego momentu miał mieszane uczucia co do nastolatki, ale było mu jej trochę żal, lecz nie chciał tego ukazywać.

- Nie o to mi chodziło - zaprzeczył po raz kolejny - Przepraszam - powiedział nie wiedząc jak się zachować.

- Nie masz za co. To chyba ja powinnam to zrobić - uśmiechnęła się pod nosem - Wybacz, że poraziłam cię prądem. Przynajmniej wiem, że mój wynalazek działa - wymamrotała pod nosem i oboje zaśmiali się cicho - No dobra, czas się zbierać - stwierdziła i podniosła się z ziemi. Podała rękę Parkerowi, a on niepewnie złapał się niej i po chwili również stał na równych nogach. Założył na twarz swoją maskę i oboje stwierdzili, że będą już wracać do swoich spraw.

- No to do zobaczenia jutro w szkole pajączku! - zaśmiała się i odeszła w swoim kierunku.

Hero Of Hope | DO POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz