5

599 38 0
                                    

Dziewczyna siedziała w salonie. Na jej kolanach znajdowała się głowa biszkoptowego psa, który smacznie drzemał. Obok w fotelu siedziała jej babcia, rozwiązując krzyżówkę. Szatynka wpatrywała się w mały kolorowy ekran. Interesowało ją to co się dzieje w mieście. Różne napady na sklepy, sprawy polityczne, podwyżki cen i wiele innych rzeczy. Nagle ich spokój został przerwany. W mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Staruszka słysząc to starała się podnieść.

- Babciu siedź. Ja pójdę sprawdzić kto to - Amy uśmiechnęła się promiennie.

- Napewno? - spytała niepewnie.

- Tak - zapewniła - Odpoczywaj - nastolatka podeszła do drzwi. Gdy je otworzyła ujrzała wysokiego mężczyznę. W rękach trzymał on teczkę i papiery.

- Dzień Dobry - rzekła, dokładnie mierząc go wzrokiem.

- Witam - odpowiedział nie tak przyjaźnie jak przed chwilą zrobiła to dziewczyna - Moje nazwisko Huddien. Przyszedłem po pieniądze za mieszkanie, które powinny być dostarczone dwa tygodnie temu! - szatynka westchnęła i wyciągnęła z kieszeni parę dolarów, które były odłożone właśnie na tą chwilę. Podała mężczyźnie wszystkie oszczędności jakie miała. Huddien wyrwał pieniądze z jej rąk i zaczął liczyć - Jeszcze jedna taka akcja i wylądujecie na ulicy bez dachu nad głową - warknął - Za dwa dni chcę widzieć resztę długu. Spójrzmy.. - zaczął przeglądać papiery - Pozostało wam jeszcze 4 tysiące złotych plus do tego tysiąc za następny miesiąc.

- Z tego co wiem to nie taka jest umowa! - burknęła niezadowolona - Nie płacimy za apartament tylko za małe, stare mieszkanie! Skąd te nadwyżki?!

- Cóż, wszystko idzie w górę - powiedział z irytacją w głosie.

- Nie ma pan serca! Niby skąd mam wziąść te pieniądze?

- A to już nie mój problem! Do widzenia! - brunet odszedł. Z głośnym trzaskiem zamknęła drzwi. Podeszła do blatu kuchennego, nalewając do szklanki wodę.

- Kto to był? - do jej uszu dobiegł głos kobiety. Nie mogła powiedzieć jej prawdy. To źle wpłynęłoby na jej zdrowie, które i tak z miesiąca na miesiąc stawało się coraz gorsze. Starała się uspokoić, by nie wzbudzać podejrzeń.

- Sąsiadka przyszła spytać, czy u nas nie wywaliło korków. Pewnie znów przesadziła z prądem - zaśmiała się na tyle wiarygodnie, że staruszka uwierzyła w każde jej słowo. Dziewczyna wypiła całą szklankę napoju, po czym ruszyła w stronę swojego pokoju. Zanim zdążyła zamknąć drzwi, do jej pokoju wpadł dog niemiecki. Hetfield usiadła na łóżku i zaczęła głaskać czworonoga, który radośnie merdał ogonem. Była załamana. Nie potrafiła znaleźć rozwiązania na jej wszystkie problemy. Musiała wykombinować pięć tysięcy złotych na samo mieszkanie. Trzeba także doliczyć pieniądze za leki dla jej schorowanej babci, a także wyżywienie. Kolejne wydatki. Sama myśl, że nie może na nikogo liczyć, nie dodawała jej otuchy. Została z tym wszystkim sama. Od niej zależał ich los. Czasami zastanawiała się jakby to było gdyby żyli jej rodzice. Może los nie byłby wtedy dla niej aż tak okrutny? W głębi duszy tęskniła za nimi, pomimo tego że ich nie pamiętała. Teraz została jej już tylko starsza kobieta. Ona jedyna wierzy w nią całym sercem. Amy martwiła się. Lekarze nie mówili dobrych wiadomości o jej stanie zdrowia. Szatynka obawiała się najgorszego. Nie chciała jej stracić. Bała się samotności.


Dwójka przyjaciół przemierzała szkolny korytarz, zmierzając na kolejne zajęcia.

- Ned co mam zrobić? Pan Stark uważa, że nie jestem doświadczony w byciu superbohaterem. Choć już raz mu to udowodniłem to i tak twierdzi, że to za mało.. - wyżalił się Peter - Myślałem nad pewną sprawą - zaczął 

- Jaką? Powiedz mi, proszę! - Leeds zrobił maślane oczka do przyjaciela, co w jego przypadku nie wyglądało za dobrze.

- Słyszałeś o tych napadach? Stark musiał zająć się tym, choć uważa, że to dla niego strata czasu - przerwał na chwilę by złapać wdech i zastanowić się nad odpowiednim doborem słów - Jak na razie mu z tym nie idzie - dopowiedział już trochę ciszej - I tu chodzi mój plan - jego entuzjazm powiększył się - Złapię tego złodzieja i udowodnię mu, że się myli co do moich umiejętności.

- Świetny plan - potwierdził brunet - No..ale jak masz zamiar to zrobić?

- Już od dawna staram się schwytać tego tajemniczego gościa, ale okazuję się, że to jest o wiele trudniejsze niż myślałem - podrapał się nerwowo po głowie - Za każdym razem udaje mu się mnie zmylić, lecz nadszedł czas jego nie doczekania - uśmiechał się triumfalnie. Need miał coś powiedzieć, lecz przerwał mu głos jednego ze szkolnych mięśniaków.

- Ej, Hetfield! - spojrzeli na dziewczynę i grupkę chłopaków. Amy nie zwracała na nich uwagi, zajmując się swoimi rzeczami - Odpowiesz na moje pytanie?! - blondyn nie odpuszczał i nadal za nią szedł - Głucha jesteś! - warknął.

- Wiesz co? Przemyślałam twoją propozycję - odwróciła się do niego, mówiąc przesłodzonym tonem głosu - I pragnę ci powiedzieć, że nie. Nie umówię się z tobą, ponieważ nie chodzę na randki z takimi nic nie wartymi palantami, którzy myślą, że są najlepsi w całej szkole. Pa! - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Odwróciła się i zaczęła odchodzić.

- Coś ty powiedziała! - złapał ją za ramię, doprowadzając siebie jak i ją do złości. Szatynka nie wytrzymała gniewu i uderzyła chłopaka pięścią w twarz. On nie spodziewając się tego, upadł na ziemię - Pożałujesz tego Hetfield! - syknął, a dziewczyna westchnęła, znudzona jego zachowaniem. Odeszła, wbijając zdenerwowany wzrok w podłogę.

Hero Of Hope | DO POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz