49.

425 19 4
                                    

Zanim zaczniecie czytać chciałabym Was o czymś poinformować. 

Prawdopodobnie nie spodziewaliście się tego, ja sama się tego nie spodziewałam, ale jest to jeden z ostatnich rozdziałów (przedostatni). Chcę zakończyć pewien okres w mojej przygodzie z pisaniem i ta książka jest zakończeniem tego. Możecie krzyczeć, bić, ale ja już podjęłam decyzję. Następna książka będzie dość dużym przeskokiem, ale mam nadzieję, że wyjdzie mi dobrze. Nie będę mówić teraz co i jak, bo tego dowiecie się w dzień opublikowania pierwszego rozdziału. 

A teraz miłego czytania!  2436 słów :)

-Patec! -szepnąłem do chłopaka, który siedział na sofie. Poprawiłem okulary i przybliżyłem się do chłopaka. Czasem działałem impulsywnie, a to jest jedna z takich sytuacji. Nie myślałem co robiłem, ten dorosły Mateusz zniknął, a zamian był niespełna rozumu chłopak, który nie potrafił poradzić sobie z bólem.  

-Co tam, Trąbka? -spytał zaciekawiony moją obecnością. Jego włosy jak zwykle były potargane, a brązowe oczy skierowane na moją osobę. 

-Chodź, idziemy do klubu -powiedziałem stając przed chłopakiem. Sam nie wiedziałem co robię, ale ja z przyszłości modlił się, żeby chłopak się nie zgodził. 

Niestety teraz mamy teraźniejszość 

-Skąd taka propozycja? -zapytał. Przewróciłem oczami i kucnąłem, aby być na jego poziomie. 

-Musze się rozerwać, nie daję rady psychicznie -szepnąłem, aby nikt nas nie usłyszał. Dzień wcześniej powiedziałem Kubie o całej sytuacji, więc doskonale wiedział o co mi chodzi. 

-A co na to Marcysia? -ponownie spytał zakładając ręce na piersi. Cicho westchnąłem i jeszcze raz spojrzałem na chłopaka. 

-Nie wie i ma się nie dowiedzieć. No Kuba proszę. Ty jako jedyny możesz ze mną iść. Dosłownie dwie godziny -powiedziałem błagalnie. Nie wiedziałem, że te dwie godziny zamienią się w kilka...

-Ugh, dobra chodź. Dwie godziny -machnął mi palcem przed twarzą i ruszył do wyjścia. Założyłem buty oraz kurtkę i podążałem za chłopakiem. 

-Masz szczęście, że wszyscy śpią -mruknął kiedy ja zamawiałem taksówkę. Mój umysł od pewnego czasu nie miał kontroli nad moimi decyzjami, więc stąd ten mój świetny pomysł na imprezę. Miałem dość tego cholernego uczucia, które od kilku dni zżerało mnie wewnętrznie, bo zewnętrznie musiałem udawać, że wszystko jest wspaniale. Zamówiłem taksówkę, która chwilę później zatrzymała się centralnie przed nami. Ponagliłem Pateckiego, który siedział w telefonie i weszliśmy do taksówki. Podałem panu adres i ruszyliśmy do klubu. Nie myślałem o niczym. Nie czułem nic. Tak jakby ktoś wyprał ze mnie jakiekolwiek emocje. Nie myślałem o tym co się stanie jak przyjdę czy Marcysia będzie zła czy nie. Po prostu jechałem do klubu, aby w końcu zapomnieć o tym gównie i miałem w głębokim poważaniu to jakie będą konsekwencje tej decyzji. 

Jakoś dwadzieścia minut później byliśmy pod klubem. Przed budynkiem stało kilkoro ludzi, którzy albo palili, albo rozmawiali między sobą. Wyszedłem zadowolony z pojazdu ówcześnie płacą taksówkarzowi za kurs. 

-Chłopie, dawaj! -zachęcił Patecki na co pokręciłem głową z rozbawieniem. Myślałem, że chłopak będzie zgaszony, ale jak widać nigdy nie opuszcza go energia. Uśmiechnąłem się sam do siebie i poszedłem za chłopakiem. Czułem te iskierki ekscytacji kiedy przekroczyliśmy próg klubu. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu gdzie dudniła muzyka, a neonowe światła oświetlały cały klub. Ludzie tańczyli, śmiali się i pili, a ja w końcu poczułem, że nie musze się niczym przejmować. W końcu miałem czystą głowę i było to cholernie dobre uczucie. 

Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz