26.

427 20 2
                                    

doczekaliście się :)

Uśmiechnięty wstałem z łóżka, jednak od razu tego pożałowałem.

a trzeba było tyle nie pić

Uśmiech zamienił się w minę pokazująca jak bardzo doskwiera mi kac.

Dzisiaj obiecałem sobie aktywny dzień, siłownia, basen, zakupy, ale czując ten ogromny ból głowy, raczej sobie odpuszczę.

-Trombuś! -wszedł niczym do siebie Mini Majki.

-Chłopie, nie...

-Jakie tam nie, wstajesz i jedziemy na siłownię. Obiecałeś mi trening.

-Mam kaca roku, dajże mi spokój.

-Nie pierdol, wstawaj, widzimy się za 15 minut na dole -powiedział energicznie i wyszedł z pokoju.

Wczoraj spał na siedząco, a teraz pełen życia

Cicho westchnąłem i podniosłem się. Niechętnie zacząłem się ogarniać, nie chciałem iść, ale obietnica to obietnica.

Mniej więcej się odświeżyłem, aby choć trochę wyglądać jak człowiek i ze spakowaną torbą na trening ruszyłem na dół.

-Przyszedł nasz imprezowicz roku -prychnęła Weronika.

-Zejdź ze mnie, napiłem się -stwierdziłem.

-I to jak -tym razem się zaśmiała.

-Gotowy? To do wyjścia -zachęcił mnie Majk i pognał do drzwi.

Rusza tym kuperkiem

Sztucznie się uśmiechnąłem i podążyłem za chłopakiem.

* * *

Wychodziliśmy z hali, dzisiaj daliśmy sobie popalić i to dość mocno.

-Widzisz? Od razu kac wyleczony -zauważył Majk, kiedy wsiadaliśmy do samochodu.

-I tak jeszcze boli mnie głowa.

-Oj nie marudź -stwierdził i zapiął pas. Wsiadłem za kierownicą i odpaliłem samochód wyruszając w drogę powrotną.

Podróż minęła nam, a raczej mi na wysłuchiwaniu koncertu Majkela. Może nie był to wokal Whitney Houston, ale miałem przy tym niezły ubaw.

-Dziękuję, za osobisty koncert -zaśmiałem się kiedy zaparkowaliśmy pod domem.

-Ależ proszę, dzisiaj za darmo -powiedział na co się uśmiechnąłem.

Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu.

Na dole nie było nikogo, no oprócz Łukasza, ale on zdychał po naszym wczorajszym melanżu.

Starość nie radość, młodość nie wieczność

Odłożyłem worek z treningu na stół i rozejrzałem się po domu.

-Łuki, gdzie reszta? Podobno dzisiaj mieli siedzieć w domu -zapytałem.

-Na basenie -odpowiedział ledwo słyszalnym głosem.

Podążyłem wzdłuż korytarza, aby dostrzec do miejsca, a zaraz za mną Majkel.

-Przyszli nasi sportowcy -zaśmiał się Patec, który leżał na leżaku.

-Forma trzeba ćwiczyć, nie? -stwierdziłem. Opuściłem jednak basen w celu wzięcia prysznica. Czułem jak pot wciska mi się w miejsca gdzie słońce nie dociera, więc czym prędzej wszedłem do łazienki.

-Mati! -usłyszałem krzyk z dołu kiedy owinięty ręcznikiem, ale za to szczęśliwy i umyty wychodziłem z łazienki.

-Poczekaj, ide się ubrać!

Wszedłem do pokoju i otworzyłem szafę. Naciągnąłem na siebie bokserki, jakieś dresy i koszulkę. Zszedłem na dół gdzie czekała na mnie Weronika.

-Pokazać Ci coś? -zapytała uśmiechnięta.

-Pokazuj.

Wystawiła telefon, na którym widniało jakieś czarno - biało zdjęcie w kierunku mojej osoby.

-Nie chcę tego widzieć -odrzuciłem jej rękę -Nauczyłem się bez niej żyć.

-Ale to twoje dziecko, nie chcesz zobaczyć usg?

-Nie, nie zasługuję na miano bycia ojcem i nigdy nie będę...

-Znowu to robisz -usłyszałem głos za sobą -Znów się poddajesz -powiedział Karol, spojrzał na Weronikę, która zrozumiała, że chce abyśmy zostali sami, więc poszła na górę.

-Nie o to chodzi...

-A o co? -spojrzał na mnie -Powinieneś jechać do tego Wrocławia i błagać ją o wybaczenie, macie razem dziecko, a ty masz to po prostu w dupie? Udajesz, że jest dobrze, ale to gówno prawda. W środku Cię to wszystko rozpierdala.

-Dla mnie to już przeszłość -odparłem cicho.

-Przeszłość? Zapomniałeś kto pomagał Ci wyjść z tego gówna, z którego sam się wpakowałeś? Zapomniałeś kto tak naprawdę sprawił, że jesteś teraz z nami i możesz choć trochę być szczęśliwy? Mateusz do chuja pana, ona Ci oddała wszystko.

-Zraniłem ją, jestem na przegranej linii. Żyję beze mnie, a ja bez niej. Widocznie tak musiało być.

-Ty jesteś aż taki głupi czy mi się wydaję? Ty nie żyjesz bez niej. Założyłeś sobie maskę, której nie chcesz zdjąć. Zbyt długo Cię znam, aby wierzyć w twoje bajeczki o tym, że o niej zapomniałeś.

Nie chciałem się z nim kłócić

-Mateusz -powiedział już bardziej łagodnym tonem -Traktuję Cię jak brata i nie chcę, żebyś później przez resztę życia żałował swojej decyzji.

-Dziękuję za pomoc, ale sam sobie poradzę -powiedziałem czując gule w gardle. Uśmiechnąłem się lekko do chłopaka i wróciłem na górę.

Wiem, że chciał mi pomóc, ale mam dość wpierdalania się w moje życie.

Nic już do niej nie czuję, zapomniałem o niej i nie zamierzam to zmieniać. Uważam nawet, że mimo cierpieć podjąłem dobrą decyzję. W końcu inni to też zrozumieją i sobie odpuszczą.


Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz