doczekaliście się :)
Uśmiechnięty wstałem z łóżka, jednak od razu tego pożałowałem.
a trzeba było tyle nie pić
Uśmiech zamienił się w minę pokazująca jak bardzo doskwiera mi kac.
Dzisiaj obiecałem sobie aktywny dzień, siłownia, basen, zakupy, ale czując ten ogromny ból głowy, raczej sobie odpuszczę.
-Trombuś! -wszedł niczym do siebie Mini Majki.
-Chłopie, nie...
-Jakie tam nie, wstajesz i jedziemy na siłownię. Obiecałeś mi trening.
-Mam kaca roku, dajże mi spokój.
-Nie pierdol, wstawaj, widzimy się za 15 minut na dole -powiedział energicznie i wyszedł z pokoju.
Wczoraj spał na siedząco, a teraz pełen życia
Cicho westchnąłem i podniosłem się. Niechętnie zacząłem się ogarniać, nie chciałem iść, ale obietnica to obietnica.
Mniej więcej się odświeżyłem, aby choć trochę wyglądać jak człowiek i ze spakowaną torbą na trening ruszyłem na dół.
-Przyszedł nasz imprezowicz roku -prychnęła Weronika.
-Zejdź ze mnie, napiłem się -stwierdziłem.
-I to jak -tym razem się zaśmiała.
-Gotowy? To do wyjścia -zachęcił mnie Majk i pognał do drzwi.
Rusza tym kuperkiem
Sztucznie się uśmiechnąłem i podążyłem za chłopakiem.
* * *
Wychodziliśmy z hali, dzisiaj daliśmy sobie popalić i to dość mocno.
-Widzisz? Od razu kac wyleczony -zauważył Majk, kiedy wsiadaliśmy do samochodu.
-I tak jeszcze boli mnie głowa.
-Oj nie marudź -stwierdził i zapiął pas. Wsiadłem za kierownicą i odpaliłem samochód wyruszając w drogę powrotną.
Podróż minęła nam, a raczej mi na wysłuchiwaniu koncertu Majkela. Może nie był to wokal Whitney Houston, ale miałem przy tym niezły ubaw.
-Dziękuję, za osobisty koncert -zaśmiałem się kiedy zaparkowaliśmy pod domem.
-Ależ proszę, dzisiaj za darmo -powiedział na co się uśmiechnąłem.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu.
Na dole nie było nikogo, no oprócz Łukasza, ale on zdychał po naszym wczorajszym melanżu.
Starość nie radość, młodość nie wieczność
Odłożyłem worek z treningu na stół i rozejrzałem się po domu.
-Łuki, gdzie reszta? Podobno dzisiaj mieli siedzieć w domu -zapytałem.
-Na basenie -odpowiedział ledwo słyszalnym głosem.
Podążyłem wzdłuż korytarza, aby dostrzec do miejsca, a zaraz za mną Majkel.
-Przyszli nasi sportowcy -zaśmiał się Patec, który leżał na leżaku.
-Forma trzeba ćwiczyć, nie? -stwierdziłem. Opuściłem jednak basen w celu wzięcia prysznica. Czułem jak pot wciska mi się w miejsca gdzie słońce nie dociera, więc czym prędzej wszedłem do łazienki.
-Mati! -usłyszałem krzyk z dołu kiedy owinięty ręcznikiem, ale za to szczęśliwy i umyty wychodziłem z łazienki.
-Poczekaj, ide się ubrać!
Wszedłem do pokoju i otworzyłem szafę. Naciągnąłem na siebie bokserki, jakieś dresy i koszulkę. Zszedłem na dół gdzie czekała na mnie Weronika.
-Pokazać Ci coś? -zapytała uśmiechnięta.
-Pokazuj.
Wystawiła telefon, na którym widniało jakieś czarno - biało zdjęcie w kierunku mojej osoby.
-Nie chcę tego widzieć -odrzuciłem jej rękę -Nauczyłem się bez niej żyć.
-Ale to twoje dziecko, nie chcesz zobaczyć usg?
-Nie, nie zasługuję na miano bycia ojcem i nigdy nie będę...
-Znowu to robisz -usłyszałem głos za sobą -Znów się poddajesz -powiedział Karol, spojrzał na Weronikę, która zrozumiała, że chce abyśmy zostali sami, więc poszła na górę.
-Nie o to chodzi...
-A o co? -spojrzał na mnie -Powinieneś jechać do tego Wrocławia i błagać ją o wybaczenie, macie razem dziecko, a ty masz to po prostu w dupie? Udajesz, że jest dobrze, ale to gówno prawda. W środku Cię to wszystko rozpierdala.
-Dla mnie to już przeszłość -odparłem cicho.
-Przeszłość? Zapomniałeś kto pomagał Ci wyjść z tego gówna, z którego sam się wpakowałeś? Zapomniałeś kto tak naprawdę sprawił, że jesteś teraz z nami i możesz choć trochę być szczęśliwy? Mateusz do chuja pana, ona Ci oddała wszystko.
-Zraniłem ją, jestem na przegranej linii. Żyję beze mnie, a ja bez niej. Widocznie tak musiało być.
-Ty jesteś aż taki głupi czy mi się wydaję? Ty nie żyjesz bez niej. Założyłeś sobie maskę, której nie chcesz zdjąć. Zbyt długo Cię znam, aby wierzyć w twoje bajeczki o tym, że o niej zapomniałeś.
Nie chciałem się z nim kłócić
-Mateusz -powiedział już bardziej łagodnym tonem -Traktuję Cię jak brata i nie chcę, żebyś później przez resztę życia żałował swojej decyzji.
-Dziękuję za pomoc, ale sam sobie poradzę -powiedziałem czując gule w gardle. Uśmiechnąłem się lekko do chłopaka i wróciłem na górę.
Wiem, że chciał mi pomóc, ale mam dość wpierdalania się w moje życie.
Nic już do niej nie czuję, zapomniałem o niej i nie zamierzam to zmieniać. Uważam nawet, że mimo cierpieć podjąłem dobrą decyzję. W końcu inni to też zrozumieją i sobie odpuszczą.
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...