22.

494 25 5
                                    

W jednym momencie zepsułem wszystko co przez ostatnie kilka miesięcy budowałem z Marcysią. Nasz związek i nasze uczucie runęło. Sam nie wiem co bym teraz powiedział, nie wiem czy bym się cieszył, ale wiem, że zrobiłbym wszystko, aby nie cierpiała. To przeze mnie płakała, przeze mnie krzyczała i to z mojej winy przez następne kilka dni będzie cierpieć. 

Wszystko się układało, w końcu zaczynało być tak jak kiedyś albo i jeszcze lepiej, ale jak zwykle Mateusz musiał spierdolić. 

-Mateusz -do pokoju weszła mama -Synku...

-Nie, mamo daj spokój-szepnąłem. 

-Muszę z tobą porozmawiać -podeszła do mnie i kucnęła -Popatrz na mnie. 

Nie zareagowałem, nie chciałem, aby widziała mnie w tak beznadziejnym stanie. 

-Proszę -szepnęła, więc uniosłem głowę i spojrzałem w jej oczy. Odkąd pamiętam co by się nie stało patrzyła na mnie z miłością w oczach, mogłaby być zła jak diabli, ale wciąż jej wzrok był tak samo czuły jak przez całe moje życie. 

Teraz jednak zamiast ujrzeć czuły wzrok, spotkałem się z wzrokiem wyrażający złość, gniew i żal. Pierwszy raz poczułem, że na serio mam przechlapane. 

Nic nie powiedziała, a westchnęła i mocno mnie do siebie przytuliła. Od razu kiedy to zrobiła znów zawyłem z płaczu. Wciąż nie potrafiłem się otrząsnąć, czułem, że zamiast się uspokajając wraz z dotykiem mamy jeszcze bardziej się załamałem. 

-Wiesz, że nie powinieneś tak zareagować -wciąż mnie tuliła. 

-Wiem, ale nie jestem gotowy na dziecko i...

-Myślisz, że ja byłam gotowa? Nikt nie jest gotowy na wychowanie dziecka i nigdy nie będzie.

-I tak zawaliłem sprawę na całego... nie wybaczy mi już -mówiłem przez łzy. 

-Nie mów tak, z ekipą też tak powtarzałeś i jakoś się udało...

-To nie to samo, ja ją perfidnie zostawiłem, z dzieckiem. 

Już nic więcej nie mówiliśmy, mama mnie próbowała uspokoić, ale nic z tego, nawet ojciec próbował, ale ich pomoc była na nic, sam musiałem wszystko przemyśleć i doceniam ich starania, ale teraz potrzebuję samotności. 

Po rozmowie z rodzicami spakowałem się i pożegnałem się z rodziną. Wyjaśniłem im, że te święta muszę spędzić sam, nie byli z tego powodu zadowoleni, ale zrozumieli to. 

Jako, że nie byłem w stanie prowadzić samochodu do Krakowa odwiózł mnie tato. Przez całą w samochodzie panowała cisza, nie miałem siły na jakąkolwiek rozmowę, tato pewnie też. 

-Trzymaj się -uśmiechnął się kiedy zaparkował pod moim blokiem. 

-Dziękuję -powiedziałem ponuro i wysiadłem z auta, wyciągnąłem walizkę z bagażnika i skierowałem się do wyjścia. Kiedy wszedłem do mieszkania od razu poczułem woń damskich perfum. 

jej perfum 

Odłożyłem walizkę i rozglądnąłem się po mieszkaniu. Zaskakująco był on czysty, nikomu go nie wynajmowałem, bo uznałem, że jeszcze mi się przyda. Mógłbym pojechać do domu ekipy, ale i tak nikogo tam nie było, bo wszyscy porozjeżdżali się do rodzin, a w razie czego nie chciałbym napatoczyć się na kogoś z domowników.

Całe mieszkanie przypominało mi ją, każde spędzone chwile przemknęły mi przed oczami. Wszedłem do sypialni i chciałem położyć się na łóżku, ale jak zwykle potknąłem się o moją ulubioną pufe i z hukiem upadłem na ziemie. 

-Pierdolone życie -mruknąłem, nagle coś spadło ze ściany na co podskoczyłem. Wstałem na równe nogi i jak się okazało na podłodze leżało jakieś zdjęcie. 

Nie przypominam sobie abym coś wieszał 

Podniosłem ramkę i zauważyłem jakiś dopisek z tyłu. 

Ciekawe kiedy zauważysz :) 

Marcysia 

Odwróciłem ramkę i momentalnie zbladłem. 

Było to usg 

Znów łzy napłynęły mi do oczu, nic nie wiedziałem  w tym usg, ale sam fakt, że mam przed sobą "zdjęcie" swojego dziecka doprowadzało mnie do szału. 

Zawsze wszystko układamy, kiedy się pobierzemy, kiedy będziemy dzieci, zapominamy jednak o tym, że życie to totalna niespodzianka i może Ci się wydawać, że masz wszystko poukładane, ale jeden ruch, a te twoje plany rozdmuchną jak świeczki na torcie w czasie urodzin. 

Teraz marzyłem tylko o tym, aby cofnąć czas i sprawić, że teraz zamiast płakać, spędzać czas z rodziną, a przede wszystkim z Marcysią. Ogromnie za nią tęsknie, a świadomość, że przez następne kilka tygodnie jak i miesiące jej nie zobaczę są dla mnie jak największa kara boska. Odkąd jesteśmy razem zawsze się bałem, że ją stracę i nie chciałem do tego dopuścić, teraz kiedy mimo swoich obietnic straciłem ją nie chcę na siebie nawet patrzeć. 

Usiadłem na łóżku i wciąż wpatrując się w zdjęcie wycierałem łzy, które spływały mi po policzkach. Nie chciałem płakać, ale w takich sytuacji nie mam sił nawet na powstrzymywanie się. 

Najlepsze jest to, że jestem w takiej dupie, że chcę mi się śmiać 

przepraszam za taki kiepski rozdział, nie wyszło mi 

Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz