Siedziałem z Marcysią w uberze nic nie widząc.
Wstęp do kryminału? Otóż nie...
Marcysia uznała, że zrobi mi niespodziankę i mnie gdzieś zabierze.
-Długo jeszcze? -zapytałem zniecierpliwiony.
-Skarbie, zobaczysz -odpowiedziała.
"skarbie" jak to pięknie brzmi
Wciąż nic nie widząc trzymałem rękę Marcysi. Rozmyślałem co znowu wymyśliła blondynka, aż w końcu zaparkowaliśmy. Dziewczyna zapłaciła po czym pomogła mi wyjść z pojazdu. Dalej z zasłoniętymi oczami po omacku szedłem za blondynką. Usłyszałem pukanie, a po tym otwarcie drzwi. Wszedłem do jakiegoś pomieszczenia dalej trzymając prowadzącą mnie rękę Marcysi. Zaprowadziła mnie w inne miejsce i usiadłem na czymś twardym, zakładam, że było to jakieś krzesło.
Mam nadzieję, że mnie gdzieś nie wywiozła
-Możesz ściągnąć -szepnęła. Powoli ściągnąłem chustę i zamrugałem, aby ostrość mojego wzroku się ustabilizowała.
Siedziałem na krześle, a wokół mnie ekipa, wszyscy prócz Łukasza. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, które było naprawdę pięknie urządzone.
-Przyprowadziłam Cię tutaj, abyście w końcu sobie to wyjaśnili -uśmiechnęła się lekko moja dziewczyna.
-Może ja zacznę -poprawił się Karol -Nie wiem jak reszta, ale ja już Ci dawno wybaczyłem. Miałeś trudny okres, miałeś prawo do takiego zachowania. Brakuję nam Ciebie cholernie.
-Zgadzam się z Karolem, ekipa bez Ciebie to nie ekipa -dorzuciła się Weronika.
Reszta z zniesmaczonymi minami wymieniła się wzrokami. Tak się stresowałem, że cały zacząłem się pocić, bałem się co myślą innym, ale ulżyło mi po usłyszeniu słów od Wiśniewskich.
-Powiem tak, jesteśmy przyjaciółmi, nie ważne co się dzieje trzymamy się razem. Za długo siedzieliśmy cicho wyczekując jakiegoś cudu. Teraz nie odpuszczę dopóki choć w jednym procencie nie będzie tak samo jak kiedyś -posłał i uśmiech Patecki.
Reszta również podzieliła zdanie wcześniejszej trójki co mnie ogromnie cieszyło. Będzie ciężko, ale odbudujemy naszą relację, obiecuję.
-A co z Łukaszem? -zapytałem.
-Z nim też porozmawiamy, nie może wiecznie mieć do Ciebie żalu -stwierdził Kamil. Niemalże chwilę później do domu wtargnął wspomniany domownik.
Wywołaliśmy wilka z lasu
-Co on tu robi? -prychnął pokazując na mnie palcem.
-Łukasz, spokojnie -podeszła do niego Kasia.
-Nie chcę go tutaj widzieć! Nie ma prawa tutaj przebywać.
-Chcieliśmy porozmawiać, pogodzić się...
-Nie będę się z nim godzić, wybierajcie albo ja, albo on -odparł najbardziej poważnym tonem jakim kiedykolwiek słyszałem.
Wszyscy wymienili się spojrzeniami. Marcysia mocno trzymała mój barku, a ja czekałem na czyjąś odpowiedź.
-Mówiłem Wam, nie chce go widzieć, to czemu do cholery on tutaj jest? Ostatnio rozmawialiśmy i każdy z nas stwierdził, że to skończony etap! -dodał brodaty brunet.
-Dużo się zmieniło od tej rozmowy...
-Nagle zmieniliście zdanie? -przerwał -Informuję Cię, że gadaliśmy 2 tygodnie i wszyscy zgodnie stwierdzili iż już do nas nie wracasz -wskazał na mnie palcem.
-Marcysia do nas napisała, przedyskutowaliśmy to, teraz jest inaczej -próbowała zaradzić Weronika.
Ja jednak nic już nie potrzebowałem. Nie chcę, aby robili to z przymusu.
-Łukasz ma rację, nie potrzebnie narobię Wam problemów, dzięki, że próbowaliście to jakoś uratować -uśmiechnąłem się po czym złapałem za rękę Marcysi i wraz z nią wyszedłem z domu.
-Przepraszam, to był mój pomysł...
-Ej, nic się nie stało. Przynajmniej wiem na czym stoję, najważniejsze jest to, że mam Cię przy sobie -dałem jej buziaka w czubek głowy po czym mocno ją przytuliłem.
Po chwili zamówiliśmy ubera i wróciliśmy do domu. Dochodziła 20, a na dworze było już ciemno. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do żabki i zakupiliśmy kilka produktów na przetrwanie tego wieczoru.
Z zakupami weszliśmy do kawalerki. Wypakowaliśmy je i z miską chipsów usiedliśmy przed telewizorem.
-Mateusz? -spojrzała na mnie.
-Hm? -mruknąłem przeżuwając chipsa.
-Opowiesz mi coś o ekipie?
* * *
-.... tak, więc cały stół runął, szkło do niego kosztowało 8 tysięcy dolarów -powiedział kończąc kolejną już historię z naszego wyjazdu ze Stanów.
-Szkoda, że to wszystko się tak potoczyło, teraz pewnie byłbyś z nimi, wielki youtuber.
-Niby tak, ale w ekipie nie chodzi tylko o pracę, chodzi o przyjaźń.
-No nic, ja już będę wracała do siebie, jutro na 8 do pracy -westchnęła Marcysia podnosząc się do pozycji siedzącej.
Zebrała swoje rzeczy po czym pożegnała mnie krótkim cmoknięciem w usta i opuściła mieszkanie tym samym zostawiając mnie samego.
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...