perspektywa Marcysi
Miałam mętlik w głowie, po wizycie Mateusza nie potrafiłam ułożyć myśli. Wciąż byłam na niego niemiłosiernie wkurwiona, ale widać, że w końcu zmądrzał.
-Jestem! -usłyszałam głos Marcina.
Trzeba by było mu o tym powiedzieć.
Cicho westchnęłam próbując opanować emocję.
-Marcysiaa! -słyszałam z dołu.
Wytarłam oczy i zeszłam na dół.
-Co się stało? -spytał do razu wyczuwając.
-Mateusz dzisiaj był -powiedziałam -Trąbka -dodałam uściślając.
-Czego chciał do Ciebie?
-Przeprosił mnie, chyba zrozumiał co zrobił.
-Że jeszcze ma szczelność tu przychodzić -syknął wypakowując zakupy.
-Marcin...
-Marcysia, ty chyba nie myślisz, że będzie się spotykał z Laurą -wyprzedził mnie.
Kurwa, za dobrze mnie zna
-On naprawdę żałuję, to w końcu jego córka i...
Dopiero po chwili doszło do mnie to co powiedziałam.
-No tak, przecież to on był z tobą przez całą ciążę, dbał o Ciebie, kupywał ubranka...
-Przepraszam, nie powinnam tak mówić -powiedziałam ze skruchą.
Chłopak westchnął i przerwał wypakowywanie zakupów po czym do mnie podszedł.
-Poczekajmy jeszcze z tą decyzją, okej? Zobaczymy czy na pewno zmądrzał -powiedział ze spokojem. Był naprawdę wspaniały. Nigdy na mnie nie krzyczał, zawsze uspokajał mnie swoim spokojem i tonem głosu. Naprowadzał mnie na dobrą drogę kiedy była taka potrzeba. Jest dla mnie nie tylko chłopakiem, ale i przyjacielem. Zawsze mnie wysłucha, nigdy nie odmówi.
-Nie ma co się martwić na przyszłość, pożyjemy...
-Zobaczymy -dokończyłam. Zawsze to mówiliśmy kiedy mieliśmy podjąć jakąś decyzję.
* * *
Dochodziła 5 nad ranem, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Przez resztę dnia zapomniałam o wizycie Mateusza, ale kiedy się położyłam wszystko nagle wróciło. Myślałam, dyskutowałam, decydowałam i tak ciągle od kilku godzin.
Nie wiedziałam co mam o nim myśleć, nie mam pewności, że na pewno się zmienił, ale widziałam, że żałuję. Łatwo u niego zobaczyć emocje może i nawet nie świadomie, ale za każdym razem widać jakie uczucia nim władają.
Przez długi czas był dla mnie najważniejszy. Urzekł mnie swoją prostotą, ale za razem szaloną duszą. Dużo cech nie pokazuję, tłumi w sobie, aby tylko nie wyszły na światło dziennie. Z każdym dniem coraz bardziej się zakochiwałam, czułam, że w końcu trafiłam na tego jedynego. Nie zawsze było kolorowo, ale nie ma idealnego związku. Kochałam go za jego wady i zalety. Codziennie starałam się, aby było tylko lepiej. Nie patrzyłam się na siebie, a na niego. Postawiłam go na pierwszy miejscu zapominając o wszystkim. Dawał mi szczęście i uczucie tego, że mnie potrzebuję. Udawał sztywniaka, ale w środku sobie kompletnie nie radził.
Teraz? Najchętniej to bym go udusiła własnymi rękami. Nikt inny nie zadał mi tak dużo bólu jak on. Znienawidziłam go w jednej sekundzie. Codziennie zastanawiałam się co ja mu takiego zrobiłam, za jakie grzechy tak bardzo oberwałam. Nienawidziłam go. Miałam ochotę wyrzucić go z mojego życia choć wiedziałam, że to będzie arcytrudne zadanie. Zawsze gdzieś z tyłu głowy miałam jego. Nasze dobre i złe chwilę. Nie mogę udawać, że nie istnieje, bo jest "ojcem" mojego dziecka. Nie powinnam go tak nazywać, ale bądź co bądź to z nim będę miała córkę. Teraz chcę się skupić na szczęściu Laury i Marcina. To oni są dla mnie teraz najważniejsi, ale w końcu będę musiała podjąć jakąś decyzję.
-Nie śpisz? -usłyszałam głos za sobą, a później ręce obejmujące moją talię.
-Nie mogę jakoś spać -odpowiedziałam.
-Mówiłem Ci, żebyś na razie o nim nie myślała.
-No wieem -mruknęłam.
-Nie wiem, tylko mówię poważnie. Myślisz po nocach, a na drugi dzień śpisz do 14.
-Dobrze, mamusiu -zaśmiałam się.
-Nie mamusiuj mi tu, martwię się o Ciebie, a teraz zmykaj na górę i do spania -powiedział i złapał mnie za rękę prowadząc ku schodom. Weszliśmy do sypialni, więc mógł mnie już puścić. Mocno się do niego przytuliłam i zakryłam kołdrą podejmując 15272 próbę zaśnięcia.
-Dobranoc słoneczko -szepnął.
troszkę krótki rozdział, ale musicie mi wybaczyć :)
rozdział specjalnie dla: Jula738
buziaki!
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...