Minął już spory miesiąc, a jak na razie wszystko szło w dobrym kierunku. Moja relacja z Marcysią ruszyła mocno do przodu z czego się ogromnie cieszyłem się. W końcu zacząłem sobie układać życie.
-Od kiedy tak się uśmiechasz? -zapytała mama, kiedy ja wymieniałem się wiadomościami z Marcysią.
-Poznałem kogoś -odparłem odkładając telefon.
-Tak myślałam, opowiedz coś o niej.
-Co tu opowiadać, pracujemy razem przez co spędzamy ze sobą dużo czasu.
-Coś poważnego?
-Nie wiem -wzruszyłem ramionami.
-Jak to nie wiesz, albo ją lubisz, albo jej nie lubisz.
-Lubię ją -uśmiechnąłem się pod nosem.
-Oj, Mateusz, Mateusz -westchnęła gładząc mnie po mojej "łysińce" -Nie zepsuj tego, rozumiano?
-Zrozumiano -odparłem.
Niedługo potem wróciłem od rodziców. Obiecałem dzisiaj wyjście Marcysi, więc specjalnie wróciłem wcześniej. Zmieniłem ciuchy i znów wyszedłem z mieszkania. Na dworze było dość ciepło, więc nie brałem żadnej bluzy. Podszedłem do mieszkania dziewczyny i powiadomiłem ją wiadomością, że jestem już na dole. Po paru minutach blondynka była już koło mnie.
-To idziemy? -uśmiechnęła się.
-Jasne -odpowiedziałem.
Ruszyliśmy w drogę śmiejąc się i rozmawiając. Przy Marcysi nie potrafię się dołować.
W końcu dotarliśmy pod docelowy adres. Weszliśmy do klubu gdzie od razu dotarła do nas muzyka i kolorowe światła. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy. Dziewczyna drinka, a ja zwykły sok.
Nie chcę mieć styczności z alkoholem.
Ponownie zaczęliśmy rozmowę. Mimo iż było dość głośno dało się nas słyszeć.
-Co powiesz na taniec? -zaproponowałem.
-Z wielką chęcią -uśmiechnęła się. Wraz z Marią wkroczyłem na parkiet. Mimo iż moje ruchy nie są jakieś świetnie, to nie było źle. Przetańczyliśmy 3 kawałki, jednak z bólu nóg wróciliśmy na nasze uprzednie miejsca.
-Nieźle tańczysz -powiedziała upijając drinka. Tak jak patrzyła się na mnie, nagle popatrzyła się gdzieś dalej z ciekawości co tam się kryję również spojrzałem w tamtą stronę co było chyba moim błędem.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały na co chłopak od razu ruszył z miejsca, Kasia chciała go powstrzymać, ale ten na nic. Był pijany, ponieważ chodził chwiejnym krokiem. Nie minęło 5 sekund a mężczyzna stał na przeciwko mnie.
-Jak śmiesz się tutaj pokazywać? -wybełkotał na co Marcysia stanęła za mną.
-Łukasz, zostaw go! -krzyknął Karol spoglądając na mnie.
-Nie! Naprawdę myślisz, że chcemy oglądać twoją parszywą mordę? I znów chlejesz! -wskazał na sok.
-To nie tak... -próbowałem złagodzić sytuację.
-Łukasz, daj spokój -doszedł Patecki.
-Świetnie się bawisz z nową dziewczyną, a nas masz w dupie? Przypominam Ci, że to my byliśmy z tobą przez jebane 2 lata! -znów krzyknął.
Kurczowo trzymałem rękę Marcysi wytrzymując natłok słów od mojego byłego przyjaciela.
-Zraniłeś nas wszystkich, nie pokazuj się mi już nigdy więcej, bo oberwiesz -syknął po czym odszedł, Kasia wysłała mi przepraszające spojrzenie i wraz za Łukaszem odeszli na swoje wcześniejsze miejsce.
-Chodźmy, stąd -zarządziła Marcysia. Wychodząc spojrzałem na Karola, który również patrzył się na mnie. Widać było, że nie jest zadowolony z tej sytuacji.
W końcu wyszliśmy z klubu, a ja od razu usiadłem na chodniku.
zraniłeś nas wszystkich
-Mateusz, spójrz na mnie -w końcu doszły do mnie słowa Marcysi, więc uniosłem wzrok na jej twarzyczkę.
-Był pijany...
-Powiedział co myśli i tyle -westchnąłem, przytuliłem się do dziewczyny, która odwzajemniła uścisk.
-Dziękuję, że mnie jeszcze nie zostawiłaś -szepnąłem w włosy dziewczyny.
-I nie zamierzam, każdy ma prawo do błędów, każdy.
* * *
Marcysia postanowiła, że nie mogę tego wieczoru być sam, więc zostanę u niej na noc.
Czy się cieszę?
Sam nie wiem, wciąż myślami jestem przy tamtym wydarzeniu.
-Pościeliłam Ci łóżko, ja się prześpię na kanapie -odparła.
-Absolutnie, śpisz w swoim łóżku, ja prześpię się na kanapie.
-To może śpijmy razem? -zaproponowała lekko wstydzona.
-Nie będzie Ci to przeszkadzać? Jeśli nie, to okej.
-Nie, mam duże łóżko, więc się pomieścimy -wzruszyła ramionami siadając koło mnie.
-Naprawdę, aż tak bardzo spierdoliłem, że mnie nienawidzi? -zapytałem opierając swoją głowę o bark dziewczyny.
-Każdy popełnia błędy, tak? To ludzkie i normalne zachowanie. Nie zawsze życie jest usłane różami, nie sztuka żyć szczęśliwie, a żyć z problemami, a dalej się uśmiechać. Miałeś prawo, aby czuć się gorzej, w końcu straciłeś członka rodziny.
-Ale oni robili wszystko, aby mi pomóc, nawet głupiego "dziękuję" nie potrafiłem powiedzieć.
-Nie cofniesz czasu, na razie o tym nie myśl. Za dużo emocji.
-Racja, idę się umyć.
-Wiesz gdzie łazienka -uśmiechnęła się.
Ociężałym krokiem wkroczyłem do łazienki. Marcysia dała mi koszulkę i spodenki, więc mogłem się przebrać. Przebrany i umyty pożegnałem się z dziewczyną, która kończyła sprzątać i udałem się do sypialni. Była ona w jasnych kolorach, na środku wielkie łóżka, a nad nim mnóstwo zdjęć. Na podłodze był rozłożony mięciutki dywan, a po prawej stronie znajdowała się szafa, a obok niej toaletka. Położyłem się do łóżka i opatuliłem kołdrą, która pachniała dziewczyną i jej perfumami.
* * *
perspektywa Marcysi
Kiedy weszłam do pokoju Mateusz już spał. Zasłoniłam rolety i położyłam się koło chłopaka. Spojrzałam na niego i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kiedy spał wyglądał jak jakiś aniołek, co było naprawdę urocze. Mam nadzieję, że chociaż trochę zapomni o dzisiejszych wydarzeniach.
kiepski ten rozdział jakiś :((
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...