7.

710 25 13
                                    

Minął już spory miesiąc, a jak na razie wszystko szło w dobrym kierunku. Moja relacja z Marcysią ruszyła mocno do przodu z czego się ogromnie cieszyłem się. W końcu zacząłem sobie układać życie. 

-Od kiedy tak się uśmiechasz? -zapytała mama, kiedy ja wymieniałem się wiadomościami z Marcysią. 

-Poznałem kogoś -odparłem odkładając telefon. 

-Tak myślałam, opowiedz coś o niej. 

-Co tu opowiadać, pracujemy razem przez co spędzamy ze sobą dużo czasu. 

-Coś poważnego? 

-Nie wiem -wzruszyłem ramionami. 

-Jak to nie wiesz, albo ją lubisz, albo jej nie lubisz. 

-Lubię ją -uśmiechnąłem się pod nosem.

-Oj, Mateusz, Mateusz -westchnęła gładząc mnie po mojej "łysińce" -Nie zepsuj tego, rozumiano? 

-Zrozumiano -odparłem. 

Niedługo potem wróciłem od rodziców. Obiecałem dzisiaj wyjście Marcysi, więc specjalnie wróciłem wcześniej. Zmieniłem ciuchy i znów wyszedłem z mieszkania. Na dworze było dość ciepło, więc nie brałem żadnej bluzy. Podszedłem do mieszkania dziewczyny i powiadomiłem ją wiadomością, że jestem już na dole. Po paru minutach blondynka była już koło mnie. 

-To idziemy? -uśmiechnęła się. 

-Jasne -odpowiedziałem. 

Ruszyliśmy w drogę śmiejąc się i rozmawiając. Przy Marcysi nie potrafię się dołować. 

W końcu dotarliśmy pod docelowy adres. Weszliśmy do klubu gdzie od razu dotarła do nas muzyka i kolorowe światła. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy. Dziewczyna drinka, a ja zwykły sok. 

Nie chcę mieć styczności z alkoholem. 

Ponownie zaczęliśmy rozmowę. Mimo iż było dość głośno dało się nas słyszeć. 

-Co powiesz na taniec? -zaproponowałem. 

-Z wielką chęcią -uśmiechnęła się. Wraz z Marią wkroczyłem na parkiet. Mimo iż moje ruchy nie są jakieś świetnie, to nie było źle. Przetańczyliśmy 3 kawałki, jednak z bólu nóg wróciliśmy na nasze uprzednie miejsca. 

-Nieźle tańczysz -powiedziała upijając drinka. Tak jak patrzyła się na mnie, nagle popatrzyła się gdzieś dalej z ciekawości co tam się kryję również spojrzałem w tamtą stronę co było chyba moim błędem. 

Nasze spojrzenia się skrzyżowały na co chłopak od razu ruszył z miejsca, Kasia chciała go powstrzymać, ale ten na nic. Był pijany, ponieważ chodził chwiejnym krokiem. Nie minęło 5 sekund a mężczyzna stał na przeciwko mnie. 

-Jak śmiesz się tutaj pokazywać? -wybełkotał na co Marcysia stanęła za mną. 

-Łukasz, zostaw go! -krzyknął Karol spoglądając na mnie. 

-Nie! Naprawdę myślisz, że chcemy oglądać twoją parszywą mordę? I znów chlejesz! -wskazał na sok. 

-To nie tak... -próbowałem złagodzić sytuację. 

-Łukasz, daj spokój -doszedł Patecki. 

-Świetnie się bawisz z nową dziewczyną, a nas masz w dupie? Przypominam Ci, że to my byliśmy z tobą przez jebane 2 lata! -znów krzyknął. 

Kurczowo trzymałem rękę Marcysi wytrzymując natłok słów od mojego byłego przyjaciela. 

-Zraniłeś nas wszystkich, nie pokazuj się mi już nigdy więcej, bo oberwiesz -syknął po czym odszedł, Kasia wysłała mi przepraszające spojrzenie i wraz za Łukaszem odeszli na swoje wcześniejsze miejsce.  

-Chodźmy, stąd -zarządziła Marcysia. Wychodząc spojrzałem na Karola, który również patrzył się na mnie. Widać było, że nie jest zadowolony z tej sytuacji.

W końcu wyszliśmy z klubu, a ja od razu usiadłem na chodniku. 

zraniłeś nas wszystkich 

-Mateusz, spójrz na mnie -w końcu doszły do mnie słowa Marcysi, więc uniosłem wzrok na jej twarzyczkę. 

-Był pijany...

-Powiedział co myśli i tyle -westchnąłem, przytuliłem się do dziewczyny, która odwzajemniła uścisk. 

-Dziękuję, że mnie jeszcze nie zostawiłaś -szepnąłem w włosy dziewczyny.

-I nie zamierzam, każdy ma prawo do błędów, każdy. 

* * *

Marcysia postanowiła, że nie mogę tego wieczoru być sam, więc zostanę u niej na noc. 

Czy się cieszę? 

Sam nie wiem, wciąż myślami jestem przy tamtym wydarzeniu. 

-Pościeliłam Ci łóżko, ja się prześpię na kanapie -odparła. 

-Absolutnie, śpisz w swoim łóżku, ja prześpię się na kanapie. 

-To może śpijmy razem? -zaproponowała lekko wstydzona. 

-Nie będzie Ci to przeszkadzać? Jeśli nie, to okej.

-Nie, mam duże łóżko, więc się pomieścimy -wzruszyła ramionami siadając koło mnie. 

-Naprawdę, aż tak bardzo spierdoliłem, że mnie nienawidzi? -zapytałem opierając swoją głowę o bark dziewczyny. 

-Każdy popełnia błędy, tak? To ludzkie i normalne zachowanie. Nie zawsze życie jest usłane różami, nie sztuka żyć szczęśliwie, a żyć z problemami, a dalej się uśmiechać. Miałeś prawo, aby czuć się gorzej, w końcu straciłeś członka rodziny. 

-Ale oni robili wszystko, aby mi pomóc, nawet głupiego "dziękuję" nie potrafiłem powiedzieć. 

-Nie cofniesz czasu, na razie o tym nie myśl. Za dużo emocji.

-Racja, idę się umyć. 

-Wiesz gdzie łazienka -uśmiechnęła się. 

Ociężałym krokiem wkroczyłem do łazienki. Marcysia dała mi koszulkę i spodenki, więc mogłem się przebrać. Przebrany i umyty pożegnałem się z dziewczyną, która kończyła sprzątać i udałem się do sypialni. Była ona w jasnych kolorach, na środku wielkie łóżka, a nad nim mnóstwo zdjęć. Na podłodze był rozłożony mięciutki dywan, a po prawej stronie znajdowała się szafa, a obok niej toaletka. Położyłem się do łóżka i opatuliłem kołdrą, która pachniała dziewczyną i jej perfumami. 

* * * 

perspektywa Marcysi 

Kiedy weszłam do pokoju Mateusz już spał. Zasłoniłam rolety i położyłam się koło chłopaka. Spojrzałam na niego i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kiedy spał wyglądał jak jakiś aniołek, co było naprawdę urocze. Mam nadzieję, że chociaż trochę zapomni o dzisiejszych wydarzeniach. 


kiepski ten rozdział jakiś :((

Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz