44.

434 21 9
                                    

Nie spałem do rana. Nie mogłem się uspokoić. Cały czas myślałem, co gdyby, co się stało, co się stanie, co chcę, czego nie chcę. Płakałem jak jakieś dziecko, bo żałowałem za to co jej zrobiłem. Chciałbym za wszelką cenę cofnąć czas, powiedzieć co innego, przytulić ją kiedy najbardziej tego potrzebowała. Zamiast tak zrobić potraktowałem ją jak jakąś szmatę mimo, że przez kilka dobrych miesięcy była mi najbliższa i najcenniejsza. Teraz mam szansę, aby się zrekompensować.

Siedziałem przy niej, aby sprawdzić czy na pewno śpi. Nie chciałem jej budzić, zasługiwała na sen po tylu emocjach. Dochodziła 10, a ja dalej przy niej siedziałem. Mimo, że dzisiaj nie przespałem ani minuty to nie czułam zmęczenia, ani senności. Wciąż siedziałem przy czarnowłosej, która spała.

Usłyszałem dzwonek od drzwi, więc pewny, że nikt raczej nie odbierze, bo śpi zszedłem na dół.

Przedostałem się w szybkim tempie przez bałagan panujący w całym domu.

Zdziwiony, że ktoś przychodzi wcześniej niż zwykle miewamy gości otworzyłem drzwi.

Cholera, co on tu robi

Przede mną stał Marcin, nie był pijany. Stał normalnie, ale można było zauważyć jego zaokrąglone wory pod oczami co wskazywało na to, że albo płakał, albo się nie wyspał podobnie jak ja.

-Gdzie ona jest? -warknął i chciał wejść. Widząc jego minę przytrzymałem drzwi, żeby nie wszedł. Był agresywny, a ja nie chciałem III wojny światowej w domu

-Proszę, daj mi ją zobaczyć -powiedział już poważniej, chwilę się zamyśliłem co wykorzystał i wtargnął do domu. Szybko domyślając się, że jest na górze pobiegł tam, a ja za nim, aby jego chęci ostudzić, ale nie zdążyłem.

-Marcysia! -krzyknął kiedy wszedł do pokoju. Skubany zgadł za pierwszym razem.

-Kochanie, proszę powiedz, że to nie prawda -podszedł lekko zapłakanym głosem,

-Odsuń się od niej -syknąłem stojąc w progu.

Marcysia spojrzała na mnie, ale przeniosła swój wzrok na blondyna.

-Wiem, że nie powinienem tutaj być, ale nie wiesz jak bardzo Cię kocham...

Koło mnie znalazł się Patecki i chciał z chłopakiem zrobić porządek, ale go zatrzymałem. Nie wydawał się, żeby chciał komuś coś zrobić, więc póki co pozwoliłem aby sobie pogadał.

-Laura i ty sprawiłyście, że od razu ożyłem. Czerpałem radość życia, cieszyłam się z każdej chwili. Nie chcę, żebyście odeszły, bardzo Was kocham i nie wiem czy dam radę żyć bez Was.

-Marcin...

-Wysłuchaj mnie, proszę -przerwał klękając na przeciwko niej -Wiem, że go kochasz, wiem, że to z nim chcesz być, ale jeśli cokolwiek będziesz potrzebowała, cokolwiek się stanie możesz do mnie przyjść. Sprawiłaś, że moje życie nie kończyło się tylko na pracy i wiecznemu popijaniu whisky w domu. Bardzo Cię kocham i nigdy nie zapomnę to jak bardzo mi zaufałaś i jak bardzo obdarzyłaś mnie ciepłem -powiedział i złożył pocałunek na jej czole. Zanim wyszedł spojrzał na mnie i powiedział:

-Nie skrzywdź jej, proszę -odparł błagalnym głosem i wyszedł z pokoju. Patec dał mi znać, że go odprowadzi, więc ja zająłem się Marcysią.

Dziewczyna siedziała skulona na łóżku i wpatrywała się w podłogę.

-Mateusz, czy ja naprawdę jestem tak złym człowiekiem? -zapytała podnosząc wzrok na mnie.

-Oczywiście, że nie. Każdy ma prawo do kochania kogo chcę, nie może Ci tego zabronić -powiedziałem siadając obok dziewczyny.

Uśmiechnęła się lekko i potrzepała mnie po mojej łysince co miała w zwyczaju. Uwielbiałam kiedy to robi, więc kiedy teraz tak zrobiłem wręcz się rozpłynąłem.

Wziąłem głęboki oddech, aby się mniej stresować. W tej chwili miałem jebnąć przed nią monolog, ale bałem się jak cholera. Nigdy nie nadawałem się na jakieś przemówienie lub coś.

-Marcysia -zacząłem drapiąc się po głowie -Wiem, że nie zawsze byłem dla Ciebie dobry, dużo błędów popełniłem, ale i tak zależy mi na Tobie jak cholera. Zawsze stawiałaś czyny ponad mową. Pokazywałaś miłość, radość i szczęście. Zostałem obdarowanym czymś czym nigdy jeszcze nie zostałem. Każdego dnia budziłem się z myślą o Tobie i to kiedy się spotkamy. Zachowywałem sie jak zakochany gówniarz, ale wariuję na Twoim punkcie. Nasza relacja nie należy do najszczęśliwszych, wręcz przeciwnie, ale będe walczył o nią do końca. Kiedy podczas porodu widziałem jak się męczysz, ale mimo wszystko wytrzymywałaś uświadomiłem sobie jak silna jesteś. Nie wiesz jak się ucieszyłem kiedy zobaczyłem Laurę. Żałuję jak cholera, że Cię porzuciłem, ale staram się być najlepszym ojcem, aby choć trochę zapłacić za swoje winy. Laura jest niesamowitym dzieckiem, już teraz to widzę. Uwielbiam się z bawić, zawsze sprawia mi radość podobnie jak ty, Dałaś mi szczęście, miłość, a przede wszystkim tą małą rozrabiakę. Wcześniej nie wiedziałem, że nie zdołam tego zamknąć na zawsze, ale teraz już wiem, a po za tym nawet nie chcę. Nie ważne czy zechcesz ze mną być, czy jednak nie i tak będe Was kochał i czekać choćby do końca życia -powiedziałem czując jak się pocę. Zawsze byłem boidupa, ale teraz to lekka przesada.

-Nie musisz czekać -powiedziała mając łzy w oczach i mocno mnie przytuliła. Oboje zaczęliśmy płakać. Oboje siebie niszczymy, ale oboje dodajemy sobie sił. Nasza relacja jest dość skomplikowana, powiedziałbym, że bardzo skomplikowana, czasem my sami się w niej pogubimy, ale mimo wszystko jest wytrwała. Marcysia dużo mnie nauczyła, dzięki niej wiem co jest ważne w życiu i co warto pielęgnować. Każdemu życzę takiej silnej, wytrwałej, prawdziwej miłości. Człowiek nie doznając tego uczucia, nie można nazwać człowiekiem.

Miłość dużo zmienia, czasem na zawsze, czasem nie wychodzimy z tej miłości cało, ale w końcu zobaczymy to co chcemy zobaczyć.

mam nadzieję, że rozdział się podobał :)

Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz