27.

406 17 0
                                    

perspektywa Marcysi 

-Boże, jak ty ślicznie wyglądasz -powiedziała moja mama zakrywając dłonią swoje usta. Do oczu napłynęły jej łzy. Otuliła mnie mocno łkając. 

-Mamoooo -szepnęłam również czując napływ łez -Nie płacz, bo ja też będę. 

-Jak mam nie płakać jak widzę swoją córkę w takim stanie -odsunęła się lekko i znów na mnie spojrzała -Ta ciąża naprawdę Ci służy. 

-Dziękuję mamuś -uśmiechnęłam się. Przed chwilą przyjechałam z powrotem do Krakowa, po 5 miesiącach wszystko sobie poukładałam i znów mogłam wrócić na stare śmieci. 

-Przyjechała nasza przyszła mamuśka -powiedział zaś Maks siedzący na kanapie. Podszedł do mnie i mocno uściskał. 

-A ty niedługo będziesz wujkiem -zaśmiałam się. 

-Coś mnie ominęło? -z pokoju wyłonił się Borus -O kurna chata -skomentował widząc mnie -Przytyło Ci się. 

-No co ty nie powiesz -objęłam go. 

-Mimo wszystko wyładniałaś -powiedział. 

Przywitałam się z tatą, który wrócił chwilę później do domu i wspólnie zasiedliśmy do stołu. 

-Znasz płeć? -wyrwała mama. 

-Przyjechałam specjalnie, aby was o tym poinformować -uśmiechnęłam się -Będę miała córeczkę. 

-Wolałem chłopa -skomentował Maks na co spiorunowałam go wzrokiem. 

-Gratulacje kochanie -uśmiechnął się tata -Dajesz sobie radę w tym Wrocławiu?

-Tak, pracuję zdalnie w domu, więc się nie przemęczam. 

jakoś muszę dać radę 

* * *

Na drugi dzień spotkałam się z Weroniką. Mogło by się wydawać dziwne to,  że nadal mam z nią kontakt, ale jakoś trudno mi po kilku miesiącach wspólnego mieszkania tak o zerwać kontakt. 

-Cześć kochana -uśmiechnęła się ciepło mnie witając -I gdzie ty masz ten brzuch? -dodała. 

-Jeszcze urośnie, największe rozmiary przede mną -zaśmiałam się. 

-Nie przesadzaj, pasuję Ci ten brzuszek. 

W kawiarni przesiedziałyśmy dobre 2 godziny. Przegadaliśmy wszystkie co było możliwe. 

-Zanim znowu uciekniesz masz ode mnie mały upominek, dla tej twojej księżniczki -powiedziała kiedy już mieliśmy się rozchodzić i wręczyła mi małą torbę. 

-Nie trzeba było -uśmiechnęłam się i wyciągnęłam prezent z torby. Było to biało -czarne body z napisem ekipa. 

-Śliczne, dziękuję -powiedziałam i przytuliłam blondynkę -Dziękuję za wszystko. 

-Nie ma sprawy, kochana. Trzymaj się, odzywaj się jak tylko możesz -dodała na zakończenie i skierowała się do swojego różowego samochodu. 

Uśmiechnęłam się kiedy ta odjeżdżała. 

Cicho westchnęłam i podążyłam w kierunku rynku, nie chciałam jeszcze wracać do domu, więc wybrałam się na mały spacer. 

Rozglądałam się po rynku wspominając stare czasy, cholernie brakowało mi tego miasta, ale we Wrocławiu nie czułam się źle. 

-Przepraszam, masz ognia? -nagle przede mną wyrósł wysoki blondyn. Na oko około miał 20 parę lat. 

-Gdzieś powinnam mieć -stwierdziłam grzebiąc w swojej torebce. Zapomniałam o prezencie od Weroniki, więc kiedy sięgnęłam ręką do torebki torba spadła na ziemie. 

-Jeju -westchnęłam kiedy blondyn podnosił torbę i body, które z niej wypadło. 

-Młoda mama? -zapytał z uśmiechem, nigdy chyba nie widziałam tak szczerego uśmiechu jak u tego chłopaka. 

-Tak -powiedziałam odbierając od niego upominek -Dziękuję. 

W końcu dosięgłam do zapalniczki i dałam ją chłopakowi. 

-Dzięki -powiedział i odwrócił się zapalając papierosa -Uratowałaś mi życie, serio. 

-Aż taki nałóg? 

-Oj tam nałóg, cały dzień bez papierosa -znów się zaśmiał ukazując śnieżnobiałe zęby. 

Już chciałam iść, ale zatrzymał mnie. 

-Może w ramach przysługi odprowadzę Cię kawałek? I tak nie mam co robić. 

Nie powinnam się zgadzać, ale..

-Niech Ci będzie -uśmiechnęłam się. 

Tak, więc wraz z chłopakiem ruszyliśmy dalej wciąż rynku. 

W czasie drogi dowiedziałam się, że Marcin - bo tak miał na imię, dopiero niedawno przeprowadził się do Krakowa. Zaryzykowałam zgadzając się na jego propozycję, bo nie wiadomo czy nie chciał mnie zaciągnąć do jakiś krzaków, ale nie żałuję. Okazał się naprawdę miłym i fajnym chłopakiem. 

-A ty od zawsze mieszkasz w Krakowie? -zapytał. 

-Tutaj się wychowałam, ale kilka miesięcy temu przeprowadziłam się do Wrocławia, odwiedzam tu rodzinę. 

-Czemu porzuciłaś tak świetne miasto? 

-Musiałam zakończyć pewien etap w swoim życiu. 

perspektywa Tromby 

Szedłem z rękami w kieszeni. Obserwowałem ludzi, którzy przechodzili przez rynek. Mój wzrok zatrzymał się na dobrze znanej mi blondynce i jakimś chłopaku. Chłopak coś powiedział na co dziewczyna wybuchneła śmiechem, a zaraz po niej blondyn. 

Popatrzyli się w moim kierunku, więc napięcie się odwróciłem. 

Odczekałem chwilę i znów ruszyłem za nimi. Oboje się śmiali i szczerzyli do siebie. Zacisnąłem pięść czując jak krew się we mnie buzuję. Miałem ochotę podejść do tego chłopaka powiedzieć mu, żeby od niej spierdalał, ale wtedy tym bardziej by mnie znienawidziła. 

Zatrzymałem się kiedy zniknęli mi z zasięgu wzroku. 

Co ja właściwie do chuja pana robię? 

Obiecałem sobie, że nie będę o niej myślał, że nawet nie wypowiem jej imienia, a teraz śledzę jak ją jakiś jebany stalker. 

Opamiętaj się Mateusz 

Karcąc się w myślach skierowałem się w stronę powrotną. 


Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz