-Wróciłam! -krzyknęłam kiedy weszłam do domu.
-A ty nie miałam wyjeżdżać? -zapytał Borys wychodząc z łazienki.
-Miałam, ale Marcin przekonał mnie, żebym jednak została, gdzie rodzice?
-Pojechali do cioci Magdy, ostatnio dużo spędzasz dużo czasu z Marcinem...
-Borys...
-No co? Lepszy taki Marcin niż ten Tromba, nie wiem jak ty możesz pozwalać na to, aby się widywał z małą.
-Nie będzie się z nią spotykać -powiedziałam siadając na kanapie.
-Skąd taka nagła decyzja?
-Rozmawiałam z nim dzisiaj...
-Miałaś urwać z nim kontakt! -zaprotestował.
-Jest ojcem mojego dziecka, tak? Nie mogę udawać, że nie istnieje. Dasz mi dokończyć?
Westchnął i przytaknął, więc kontynuowałam.
-Rozmawiałam z nim i doszedł do wniosku, że dobrą decyzję i nie "potrzebuję kontaktu z dzieckiem".
-Wyrzekł się własnego dziecka?
-Na to wygląda -odpowiedziałam przewracając oczami.
Usiadł koło mnie i popatrzył się.
-Szczerze powiedziawszy to miałem odczucie, że spędzicie ze sobą resztę życia. Zawsze jak widziałem Ciebie przy nim to byłaś uśmiechnięta, tak samo jak on. Ty się troszczyłaś o niego, a on o Ciebie. Zawsze zabierał mnie na pizzę z Maksem tylko po to, aby mama miała choć trochę spokoju. A pamiętasz jak pojechaliśmy na targi terrosytyczne? Pamiętam do dziś jak się mrówki przestraszył -zaśmiał na wspomnienie tego dnia.
Spojrzałam na niego, a w oczach zebrały mi się łzy.
Zauważył to, więc objął mnie czym samym oparłam swoją głowę o jego bark.
-Ale pamiętaj, dla Ciebie już nie istnieje. Traktuj go jak swoich innych byłych -zaśmiałam się na to zdanie. Wypowiedział to w taki sposób jakby był ekspertem od takich rzeczy.
-Możesz wykładać na uczelni -stwierdziłam.
-Ma się ten dar.
* * *
Na drugi dzień wstałam grubo po 12, tak naprawdę to obudziłam się po 10, ale nie chciało mi się wstać z łóżka.
Nawet ciąża nie potrafi tego zmienić
Zaspana wyszłam z pokoju
-Wstałaś w końcu -powiedziała moja mama -Chcesz śniadanie?
-No jasne -stwierdziłam -Ooo, zrobiłaś tosty francuskie -nałożyłam na talerz kilka kromek i usiadłam koło mamy. Złapałem kęs tosta ale od razu żałowałam. Odłożyłam talerz i pobiegłam do łazienki.
-Cholerna ciąża -syknęłam po tym jak zwymiotowałam swoje niestrawione jeszcze jedzenie.
-Biedactwo -stanęła moja mama nade mną -Jeszcze?
-Nie, już nie -odpowiedziałam. Przepłukałam twarz i umyłam zęby.
-Podziękuję już za jedzenie -powiedziałam wracając od salonu.
-Co mi się tak przyglądasz? -zapytałam widząc wzrok mamy na swojej osobie.
-Ten brzuszek jest coraz większy -uśmiechnęła się. Otuliłam go i stanęłam na przeciw lustra.
-Rośnie mała -stwierdziłam przyglądając się brzuchu z uśmiechem na twarzy. Dziwnie widzieć mi swoje odbicie i to jeszcze tak wyglądając. Czuję takie... dreszcze.
Machnęłam ręką i wróciłam do pokoju.
Następne dwie godziny spędziłam na spaniu.
Intersujące zajęcie
-Marcysia! -krzyknął tato co mnie przebudziło.
Przeciągnęłam się i wzdychając założyłam kapcie po czym wyszłam z pokoju.
-Marcin czeka na Ciebie -powiedział pokazując na salon.
-Cześć -uśmiechnął się kiedy mnie zauważył.
-Hej, przepraszam, że wyglądam jak wyglądam, ale mam dzisiaj senny dzień.
-Spokojnie, zabieram Cię, bo musimy coś uczcić -uśmiechnął się szeroko.
-Daj mi 15 minut -skierowałam się do pokoju. Wybrałam z szafy dresy i zwykłą czarną koszulkę. Kiedy byłam już przebrana wyprostowałam włosy i nałożyła jedynie podkład.
-Zmieściłam się? -spytałam pakując rzeczy do torebki.
-Masz 2 minuty zapasu -powiedział Marcin zerkając na zegarek.
Pożegnaliśmy się z tatą i wyszliśmy z domu.
-To gdzie znowu jedziemy?
-Do mnie, musze Ci coś powiedzieć -powiedział podekscytowany.
Na dworze było coś ciepło z czego się cieszyłam. Ostatnio Kraków serwował nam zimną pogodę, a teraz przynajmniej słońce wyszło.
Po kilkunastu minutach byliśmy już w domu.
Marcin wyciągnął piwo - dla siebie, a dla mnie sok.
Dobre i to
-To co świętujemy?
-Zawiązanie współpracy -uśmiechnął się po czym się stuknęliśmy. -Tym razem jednak nie sportowiec, a osoba w internecie.
-Kto to? Może znam? -spytałam sącząc sok.
-Mateusz Trąbka, Tromba na niego mówią.
Momentalnie się zachłysnęłam na co Marcin poklepał mnie po plecach.
-Już lepiej -wydusiłam.
-Coś się stało? -zapytał patrząc na mnie.
Powiedzieć mu czy nie...
-To dość długa historia...
-Mi możesz wszystko powiedzieć -powiedział łapiąc mnie za ręce.
-Już wcześniej znałam Mateusza. Pracowaliśmy razem, zaprzyjaźniliśmy się, a później zostaliśmy parą. Mateusz w tamtym momencie nie był w najlepszej formie. Wszystko mu się posypało, więc kiedy dowiedziałam się o wszystkim chciałam aby choć trochę stał się szczęśliwy. W końcu pogodził się z ekipą i wkrótce zamieszkaliśmy razem w domu ekipy, można było powiedzieć, że było idealnie do czasu...
Zauważył, że nie było mi tego łatwo tak opowiedzieć, więc objął mnie ramieniem.
-Spóźniał mi się okres, za namową Weroniki zrobiłam test i wyszedł pozytywny. Bałam się, ale wiedziałam, że przy boku Mateusza dam radę. Czekałam do świąt, więc dzień przed Wigilią w ramach prezentu świątecznego powiedziałam mu o tym, że jestem w ciąży. Przez cały ten czas łudziłam się, że stworzymy rodzinkę, ale on mnie zostawił, a później stwierdził, że podjął dobrą decyzję i wyrzekł się dziecka. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo go nienawidzę -powiedziałam śmiejąc się ironicznie pod nosem.
Nic nie powiedział tylko mocno mnie przytulił.
-Jesteście wspaniałą babą, nie zasługujesz takie traktowanie, chłop nie wie co stracił -szepnął całując mnie w czoło -Teraz to niech się pieprzy.
Zaśmiałam się, ulżyło mi kiedy to powiedziałam. Marcin nigdy się nie pytał o ojca za co mi dziękowałam, więc nie okłamywałam go, ale teraz przynajmniej zna prawdę.
-Zapominamy o nim, co powiesz na jakiś film? -uśmiechnął się.
-Jeszcze się pytasz -odpowiedziałam.
-No i to mi się podoba.
wesołego święta duchów czy jak to się nazywa
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...