Kilka dni później wraz z Karolem pojechaliśmy na miejsce naszego spotkania.
Naszego i Rafała
Boję się, bo wiem do czego jest zdolny
Kierowałem samochód czując narastającą gulę w gardle. Głęboko westchnąłem zaciskając dłonie na kierownicy.
-Nie stresuj się tak, wszystko będzie dobrze -powiedział Karol.
No sory, ale jakoś nie dodało mi to otuchy
Od rana się stresowałem, a teraz jest późny wieczór.
Mijaliśmy ulice Krakowa, które były oświetlone tylko światłami. Mijaliśmy już granice miasta aż wyjechaliśmy na jakieś wioski. Miało to być gdzieś na uboczu, więc Rafał wybrał jakąś wioskę W końcu zatrzymaliśmy się przy opuszczonym budynku. Popatrzyłem na Karola, które tak samo jak ja próbował stłumić swój strach.
Zachowujemy się jak jakieś pipki
Rozejrzałem się w około, ale nie było ani jednej żywej duszy. Karol mocno ściskał torbę z pieniędzmi, a ja próbowałem dostrzec kogokolwiek.
-Proszę, proszę moi starzy koledzy! -uśmiechnął się sztucznie Rafał.
-Licz się ze słowami -syknął Karol -Masz te pieniądze i daj nam spokój -rzucił torbe w kierunku chłopaka.
-Okej, okej -podniósł torbę i zawiesił sobie ją na barku -Wam dam spokój -wskazał na Karola -Ale z tobą jeszcze skończyłem -wskazał na mnie.
-Co Ci znowu zrobiłem?
-Jedno słowo: Laura -uśmiechnął się.
O kurwa, fakt
Kiedyś, kiedyś zabrałem mu jego laskę, nie chodziłem z nią długo może z 4 miesiące, ale później jak chciał do niej wrócić upokorzyła go.
Oczywiście cała wina poszła na mnie, bo jakże
-Daj spokój, to było tyle lat temu...
-Kochałem ją, byłem z nią jebane 5 lat, a ty jednym pstryknięciem palca ją przeleciałeś. Pilnuj swojej Marcysi.
Nie wytrzymałem podszedłem do niego i z całej siły zamachnąłem się celując w polik. Trafiłem, na co Rafał upadł na ziemie.
-Mati, nie warto -powiedział Karol.
-I tak mnie nie powtrzymasz -syknął wycierając krew.
Wycofaliśmy się z Karolem i ruszyliśmy do naszego samochodu.
Oparłem się o fotel głęboko oddychając.
-Powtrzymamy ją, zobaczysz -powiedział Karol odpalając auto.
Całą drogę spędziliśmy w ciszy, ja rozmyślałem nad słowami Rafała, a Karol pewnie nie chciał się odzywać.
Po pół godzinach dotarliśmy do domu.
Na progu przywitała mnie Marcysia mocno mnie przytulając.
-Dobrze się czujesz? Nic Ci się nie stało? -zasypała mnie pytaniami.
-Wszystko dobrze -uśmiechnąłem się lekko i dałem jej czułego buziaka.
-Załatwione z tym psycholem? -zapytał Krzychu sprawdzając coś w telefonie.
-Tak -powiedziałem upijając łyk wody.
-Zostaniecie u nas? Mamy pokój wolny -zapytał Łukasz.
-Yyy... jeśli to nie problem -wyjąkałem.
* * *
Siedzieliśmy wszyscy przy stole wspominając stare czasy.
Cholernie brakowało mi takich chwil
Wszyscy roześmiani, razem, szczęśliwi
-Pamiętacie jak na milion Pateckiego zamówiliśmy mu tancerki? -zapytał Majkel na co od razu wybuchłem śmiechem, a za mną reszta.
-Zapomniałem już co to znaczy twój wybuch śmiechu -poklepał mnie Mikołaj kiedy się już uspokoiliśmy.
Ja w sumie też
Chwilę później ze względu na późną godzinę zaczęliśmy się zbierać. Wraz z Marcysią poszedłem do naszego tymczasowego pokoju i przebrałem się w ciuchy, które pożyczyłem od Kuby.
-Cieszę, że wszystko już wyjaśniliście -uśmiechnęła się Marcysia kładąc się koło mnie.
-Ja też i to nie wiesz jak bardzo -powiedziałem z udawaną radością. Tak naprawdę wciąż byliśmy w grze, ale Marcysia o tym nie wiedziała.
I tak zostanie, sam to załatwię
Mocno przytuliłem się do blondynki wdychając jej piękne perfumy, które mimo później pory wciąż były wyczuwalne.
Zamknąłem oczy i powoli zapadałem w sen. Marcysia poprawiła się i ułożyła głowę ku mnie.
-Kocham Cię -szepnęła cichutko całując mnie w czoło.
O kurwa, powiedziała to
wiem, wiem krótki, ale musicie mi wybaczyć, jestem przeziębiona i niezbyt wychodzą mi długie rozdziały
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...