-Uważaj! -krzyknąłem kiedy dziewczyna prawie pojechała na czerwonym.
-Miałam wszystko pod kontrolą, co się tak unosisz -stwierdziła uśmiechając się.
-Prawie pojechałeś na czerwonym, a za nami jest policja -powiedziałem marszcząc czoło.
Odwróciła się i wzruszyła ramionami
-Ale nie pojechałam, tak? Wytykasz mi tylko moje błędy.
-Błąd to był dawanie Tobie samochodu.
-Co powiedziałeś?! -oburzyła się.
Miałem to w myślach powiedzieć...
-Dobra, dobra. Jedź, a nie.
Na szczęście do galerii dojechaliśmy cali i zdrowi za co dziękowałem w duchu.
Marcysia zdała prawo jazdy aczkolwiek nie nadawała się jeszcze do jazdy moim samochodem.
Na to powinien być osobny egzamin
-Gotowy na zakupy życia? -zaśmiała się patrząc na mnie.
-Nie do...
Nie dano mi skończyć, bo przed nami wyrosły dwie dziewczynki
-Mogę zdjęcie? -zapytała jedna z nich, więc zrobiłem, a później z drugą.
-Wróciliście do siebie?
-Nie -przytaknąłem -Odnowiliśmy po prostu kontakt -dodałem.
Przez ostatni czas nasze relacje bardzo się poprawiły, ale to jeszcze nie teraz.
Po krótkiej rozmowie odeszliśmy od dziewczynek i dalej szliśmy.
-Może dzisiaj wpadniesz na kolację? Marcin wyjechał na delegację i teraz nie mam z kim zjeść -zapytała na co się uśmiechnąłem.
-Jasne -odpowiedziałem uśmiechnięty. To nie tak, że korzystałem z sytuacji, bo nie ma Marcina. Nie naciskałem na spotkania, ale jak mi je proponuję to nie mogę odmówić.
Wiem, że go kocha i mocno się tego trzymam.
Weszliśmy do sklepu dziecięcego i Marcysi od razu zaświeciły się oczy.
Typowy syndrom kobiety
Zaczęliśmy przeglądać ubranka, ja jednak po chwili odpuściłem i wolałem przyglądać się rzeczy, które wybierała blondynka.
Nie mam głowy do zakupów
Mieliśmy zamiar dzisiaj zrobić spore zakupy, więc czekało mnie jeszcze kilka godzin.
Żwawo przemieszczaliśmy się po sklepach z czego byłem zadowolony.
-Zostaw to, przecież mała ma tego od groma -powiedziałem kiedy zobaczyłem Marcysię przeglądającą jakieś interaktywne misie.
-Ale świnki jeszcze nie miała -popatrzyła.
-Podobna do Ciebie -zaśmiałem się wskazując na zabawkę, która trzymała Marcysia. Pożałowałem kiedy rzuciła się na mnie z rękami.
-Już się tak nie denerwuj, żartowałem -przytaknąłem roześmiany, ale zostałem zgromiony wzrokiem przez dziewczynę, więc postanowiłem już się nie odzywać.
Poszliśmy do jeszcze 3 sklepów i oficjalnie po 4 godzinach zakończyliśmy zakupy.
-Udało się -westchnąłem siadając na fotel.
-Nie przesadzaj, tak źle nie było -stwierdziła blondynka -A teraz jedziemy po Laurę, mam nadzieję, że pomożesz mi złożyć to łóżeczko.
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...