23.

477 23 2
                                    

tydzień później  

perspektywa Marcysi 

przez ostatni tydzień rzadko kiedy wychodziłam, wiecznie siedziałam w pokoju gapiąc się w sufit lub płacząc. Ostatnio jednak postanowiłam, że nie mogę płakać za takim człowiekiem i doszłam do wniosku, że sama wychowam to dziecko, nawet i bez jego pomocy. Dalej go kocham, ale złość do niego sprawia, że nie chcę o nim myśleć. 

Łatwe to nie jest 

Dowiadując się, że jestem w ciąży przed oczami miałam naszą wspólną przyszłość. Ja, on i nasz bobas. Na samą myśl o tym chcę mi się płakać, wydawało mi się, że się ucieszy, że przejdziemy przez to razem, ale jak zwykle się przeliczyłam. Te święta miały być jedne z najlepszych, a jest kompletnie odwrotnie.  

Codziennie w nocy przypominałam sobie nasze wspólne chwilę. Zranił mnie i to okropnie, ale jeszcze długo minie zanim zdołam o nim zapomnieć. 

Teraz mieszkam u rodziców, ale dzisiaj wyjeżdżam do Wrocławia. Chcę zacząć wszystko od nowa i odciąć się od wspomnień, więc najlepszą opcją jest wyprowadzka. 

Wstałam z łóżka przecierając oczy. Za oknem padał śnieg, a niebo było wręcz białe. Przeciągnęłam się tym samym rozprostowując swoje kości. Dzisiaj był dzień mojego wyjazdu. Już wczoraj spakowałam swoje walizki, aby mieć czas na pożegnanie. 

Wyszłam z pokoju czując mrozek, więc jeszcze bardziej zakryłam się swoim szlafrokiem. 

-Cześć skarbie, jak się spało? -zapytała mama wyłaniając się. To ona przez ostatni tydzień mnie wspierała próbując choć trochę pocieszyć. 

-Dobrze -stwierdziłam. Podeszłam do ekspresu w zamiarze zaparzenia kawy, ale głos mamy mnie zatrzymał. 

-Nie powinnaś pić w ciąży -odezwała patrząc się na mnie z pod byka. 

-Oj mamo, ciąża to nie choroba. 

-Może i nie, ale warto ograniczyć ilość kawy, zrobię Ci herbatę -powiedziała i podeszła do kuchenki nalewając wody do czajnika. Westchnęłam siadając na kanapie. 

-A co ty tak wcześniej dzisiaj? -zapytał Borys wychodząc z łazienki. Mimo, że jest jeszcze młody to rozumiał całą sytuację i do końca próbował mnie przekonać, abym nie wyjeżdżała. 

-Za 3 godziny mam pociąg, więc musiałam wcześniej wstać -odparłam. 

-Naprawdę wyjeżdżasz tylko przez tego skurwysyna. 

-Borys! słownictwo -syknęła mama. 

Nie muszę chyba tłumaczyć, że teraz Mateusz nie jest dobrze określany w mojej rodzinie. 

-Borys, nie chodzi tylko o niego, muszę po prostu odciąć się od tego, bo inaczej zwariuję. 

-Obiecujesz, że nie będziesz już za nim płakać? Jak się odciąć to porządnie -wystawił mały paluszek w moją stronę. Od dzieciństwa tak robiliśmy, był to symbol obietnicy, który nie mogliśmy złamać. 

-Wiesz, że...

-Obiecaj. 

Uśmiechnęłam się lekko i zacisnęłam palec mojego brata. Zawsze lepiej dogadywałam się z Borysem niż z Maksem, Maks jest najmłodszy, więc za młodziaka sporo się z nami namęczył. 

Po przyłączeniu się mojego taty jak i Maksa wspólnie zjedliśmy śniadanie. Chciałam nacieszyć się ich obecnością, bo przez następne tygodnie jak i nie miesiące raczej nie wrócę z powrotem do Krakowa. 

Zaraz po śniadaniu zaczęłam się ogarniać. Wzięłam prysznic, ubrałam się pomalowałam, a resztę rzeczy spakowałam do walizki. Kiedy byłam już praktycznie gotowa usiadłam na łóżku głośno wzdychając.

Wciąż tęskniłam za Mateuszem i pewnie gdyby poprosił o wybaczenie rzuciłabym się na szyję pragnęłabym aby mieć znów przy sobie, ale muszę racjonalnie myśleć i nie pozwolić, aby uszło mu to płazem. Kocham go, ale też nienawidzę i tutaj pojawia się prawdziwy problem.

Dalej ciężko mi uwierzyć w to, że prawdopodobnie wyjeżdżając kończę to wszystko co nas łączyło i pewnie jeszcze przez długi czas w to nie uwierzę, ale mam dość myślenia o nim i o tym jak bardzo teraz przez niego cierpię, jak dla mnie może się smażyć w piekle. Rozpoczynam nowy etap życia, bez niego. 

-Marcysia, gotowa? -zapytała mama wchodząc do pokoju. 

-Tak, tak -wyrwałam wstając z łóżka i zabierając swoje bagaże. Ostatni raz pożegnałam się z braćmi i z Leonem po czym wraz z rodzicami zeszliśmy na dół. Rozglądnęłam się mając nadzieję, że gdzieś tutaj jest. 

Nadzieja matką głupich 

Cicho westchnęłam i spakowałam walizki do bagażnika. Rodzice weszli do auta, a zaraz po nich ja. Zapięłam pas i wpatrywałam się w okno. Jak na prawdziwą zimę przystało prószył śnieg, a okolica była cała biała. Opatuliłam się swoim szalikiem i wyruszyliśmy w drogę. 

W czasie drogi rozmawiałam z Weroniką. Przez ostatnie kilka dni ekipa utrzymywała ze mną stały kontakt, ale dopiero wczoraj oznajmiłam im, że wyjeżdżam. Zadowoleni nie byli, ale chyba i oni zrozumieli, że nie zamierzam dalej tego ciągnąć. 

-Trzymaj się kochana, zadzwoń jak już będziesz -powiedziała Weronika po czym zakończyłam rozmowę. Schowałam telefon do kieszeni i wyszłam z samochodu. Zaparkowaliśmy idealnie po dworcem, więc nie musiałam daleko iść. Zabrałam z bagażnika walizki i pożegnałam się z rodzicami. 

-Codziennie masz dzwonić,  a jeśli coś się będzie działo mam o tym wiedzieć pierwsza! -rozkazała mama mocno mnie obejmując. 

-Dobrze mamo -westchnęłam patrząc się na tatę z politowaniem. 

-Pa córeczko -dodał tato również mnie przytulając zaraz po tym jak mama mnie wypuściła. Ostatni raz się do nich uśmiechnęłam i skierowałam się ku dworcowi. 

* * *

Droga przeszła bez zarzutów. Udało mi się wytrwać te kilka godzin, więc teraz na spokojnie jechałam do swojego nowego mieszkania. Na pierwszą myśl o tym, że czeka mnie cały cykl wypakowywania, rozpakowywania, kupywania rzeczy do mieszkania robi mi się niedobrze. 

Po 10 minutach byłam już pod blokiem. Zapłaciłam taksówkarzowi, któremu zawdzięczałam dotarcie pod dobry adres i powolnym krokiem kierowałam się do swojego mieszkania. Mieszkanie na szczęście znajdowało się na pierwszym piętrze, więc nie musiałam dużo iść. Stanęłam przed drzwiami i wyciągnęłam kluczyki z torebki po czym za pomocą ich otworzyłam drzwi do mieszkania. Żwawym krokiem do niego weszłam, powinnam się cieszyć, ale nie było mi jakoś bardzo do szczęścia. To była moja samodzielna i świadoma decyzja, ale Kraków od zawsze był moim ukochanym i rodzinnym miastem, więc trudno mi się rozstać z tymi wszystkimi wspomnieniami, a zwłaszcza z tymi ostatnimi. Mieszkanie było dość duże. Miało ono biało - szare odcienie z błękitnymi mankamentami. W salonie mieścił się widok na panoramę Wrocławia, telewizor oraz sofa, kuchnia była wyposażona w szare szafki i błękitną wyspę. Mieszkanie dodatkowo obejmowało 3 pokoje. Łazienkę, sypialnie oraz biuro. Samo wnętrze robiło wrażenie z czego byłam zadowolona. Myślę, że dobrze mi się będzie tutaj mieszkać. 





Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz