perspektywa Tromby
Siedziałem z Marcinem i Laurą w salonie. Trzymałem małą na rękach i zabawiałem zabawkami.
-Podobna do Ciebie -stwierdził Marcin na co się mimowolnie uśmiechnąłem.
Pomiędzy nami dalej była napięta atmosfera, ale przynajmniej nie chciał mnie pobić.
-Pomyślałem, że może wezmę ją dzisiaj do domu ekipy? Wy sobie gdzieś pójdziecie z Marcysią, a ja zaopiekuję się małą -zaproponowałem.
-Sam nie wiem, muszę pogadać z Marcysią.
-Ja już rozmawiałem, zgodziła się.
-No dobra, jak się zgodziła to ja też, ale jeśli cokolwiek się stanie...
-Spokojnie, zaopiekuję się nią najlepiej jak umiem -powiedziałem uśmiechnięty.
-Mam nadzieję.
Po jakieś godzinie przyszła też Marcysia, więc spakowała mi rzeczy małej.
-Będziemy po nią o 22 -poinformowała mnie blondynka kiedy już wychodziłem.
-Okej, będę czekać, bawcie się dobrze -uśmiechnąłem się i unosząc lekko nosidełko wyszedłem z domu. Cieszyłem się jak dziecko, że w końcu mogę pokazać ekipie moje oczko w głowie. Przez te 2 tygodnie, w których widziałem się z nią praktycznie codziennie ogromnie się do niej przywiązałem.
Byłem kretynem zostawiając Marcysię
Żałowałem swojej decyzji, ale nie cofnę już czasu. I tak mam szczęście, że mogę się spotykać z Laurą. Widać, że są szczęśliwą rodzinką, a to jest dla mnie najważniejsze.
Jechałem powoli i ostrożnie, aby Laura się nie przebudziła. W końcu jednak zaparkowałem pod domem, więc wziąłem torbę z rzeczami i nosidełko po czym wszedłem do domu.
-Siema Trom... -chciał powiedzieć Karol, ale zobaczył, że przyprowadziłem gościa.
-To Laura? -zapytał zdziwiony.
-Tak, przez następne 2 godziny się nią opiekuję -odparłem dumny.
Położyłem nosidełko na kanapie, aby przypadkiem się nie obudziła. Rozpiąłem jej bluzeczkę i usiadłem koło niej.
-Przepiękna jest -uśmiechnął się Karol patrząc na moją córkę -Zazdroszczę Ci, naprawdę.
Chwilę później cała ekipa zbiegła się do salonu. Wszyscy okrążyli kanapę przyglądając się dziewczynce, która sobie smacznie spała.
-Jest przecudowna -powiedziała Kasia.
-Bo moja -zaśmiałem się.
Chwilę jeszcze się zachwycali po czym wrócili do swoich zajęć.
-I co zamierzasz teraz zrobić? -przy mnie został tylko Karol.
-Otóż kochany przyjacielu, nic nie zamierzam zrobić. Marcysia jest szczęśliwa z Marcinem, więc nie będę im tego psuć. Ważne, że mogę mieć kontakt z Laurą -stwierdziłem nie odrywając wzroku od małej.
-Dalej ją kochasz? -zadał pytanie, na które tak naprawdę sam nie znałem odpowiedzi.
-Jak można kochać kogoś, kogo straciłeś? Nawet jeśli bym ją kochał to nic to nie zmieni -wzruszyłem ramionami.
-Od kiedy z Ciebie taki filozof -zaśmiał się co nie było zbytnio na miejscu -Przepraszam -chrząknął.
-Jest dla mnie ważna -kontynuowałem -Ale teraz nie ma to jakiekolwiek znaczenia.
-Nie prawda, to ma ogromne znaczenie. Jeśli jest dla Ciebie ważna to powinieneś jej to powiedzieć, a nie znów udawać, że nic się nie stało. Może chociaż w jednym procencie odbudujecie swoje relacje -stwierdził.
Nie odpowiedziałem mu sam się zastanawiając nad jego słowami. Może i miał rację, ale nie chciałem o tym rozmyślać.
Laura się przebudziła i zaczęła płakać, więc podniosłem ją na ręce na co ta się od razu uspokoiła.
-Głodna jesteś? -zapytałem uśmiechając się.
-Przecież Ci nie odpowie, deklu.
Znów zaczęła płakać, więc wyciągnąłem butelkę z mlekiem z torby i odpowiednio ją układając podjąłem próbę karmienia.
Leciutko wsunąłem dziubek butelki na co mała zaczęła go intensywnie ciągnąć.
-Karmienie masz zaliczone -skomentował blondyn koło mnie.
Po niecałych 10 minutach Laura znów zasnęła.
* * *
Weronika bawiła się z Laurą, a ja próbowałem rozpiąć zamek w bluzeczce.
-Jebany chuj -syknąłem kiedy zamek nie chciał puścić -To chujostwo jest zbyt małe.
-Daj to -wyrwał mi materiał Patec i rozsunął zamek za pierwszym razem.
-Te ręce zrobią wszystko -powiedział machając tymi łapami przed moją twarzą.
Nagle zadzwonił dzwonek, więc podszedłem do drzwi i otworzyłem.
-O, już jesteście -uśmiechnąłem się widząc Marcysie i Marcina przed drzwiami.
-Tak, wszystko było dobrze? -zapytała blondynka wchodząc do salonu.
-Wczułaś się w ciocię -zaśmiała się kiedy zobaczyła Weronikę z Laurą.
-Dużo płakała? -zapytał Marcin.
-Nie, dało się przetrwać -uśmiechnąłem się lekko.
-Może zostaniecie na dłużej? -zaproponowała Weronika.
-Nie, Laura pewnie chce spać, może kiedy indziej wpadniemy -odpowiedziała blondynka.
-To do zobaczenia -powiedziałem na odchodne.
-Pa malutka -uśmiechnąłem się do dziewczynki, która bawiła się maskotką.
trochę krótki, ale póki co musi wam to wystarczyć
-buziaki!
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...