37.

391 26 5
                                    

perspektywa Tromby 

Siedziałem z Marcinem i Laurą w salonie. Trzymałem małą na rękach i zabawiałem zabawkami. 

-Podobna do Ciebie -stwierdził Marcin na co się mimowolnie uśmiechnąłem. 

Pomiędzy nami dalej była napięta atmosfera, ale przynajmniej nie chciał mnie pobić. 

-Pomyślałem, że może wezmę ją dzisiaj do domu ekipy? Wy sobie gdzieś pójdziecie z Marcysią, a ja zaopiekuję się małą -zaproponowałem. 

-Sam nie wiem, muszę pogadać z Marcysią. 

-Ja już rozmawiałem, zgodziła się. 

-No dobra, jak się zgodziła to ja też, ale jeśli cokolwiek się stanie...

-Spokojnie, zaopiekuję się nią najlepiej jak umiem -powiedziałem uśmiechnięty. 

-Mam nadzieję. 

Po jakieś godzinie przyszła też Marcysia, więc spakowała mi rzeczy małej. 

-Będziemy po nią o 22 -poinformowała mnie blondynka kiedy już wychodziłem. 

-Okej, będę czekać, bawcie się dobrze -uśmiechnąłem się i unosząc lekko nosidełko wyszedłem z domu. Cieszyłem się jak dziecko, że w końcu mogę pokazać ekipie moje oczko w głowie. Przez te 2 tygodnie, w których widziałem się z nią praktycznie codziennie ogromnie się do niej przywiązałem. 

Byłem kretynem zostawiając Marcysię

Żałowałem swojej decyzji, ale nie cofnę już czasu. I tak mam szczęście, że mogę się spotykać z Laurą. Widać, że są szczęśliwą rodzinką, a to jest dla mnie najważniejsze. 

Jechałem powoli i ostrożnie, aby Laura się nie przebudziła. W końcu jednak zaparkowałem pod domem, więc wziąłem torbę z rzeczami i nosidełko po czym wszedłem do domu. 

-Siema Trom... -chciał powiedzieć Karol, ale zobaczył, że przyprowadziłem gościa. 

-To Laura? -zapytał zdziwiony. 

-Tak, przez następne 2 godziny się nią opiekuję -odparłem dumny. 

Położyłem nosidełko na kanapie, aby przypadkiem się nie obudziła. Rozpiąłem jej bluzeczkę i usiadłem koło niej. 

-Przepiękna jest -uśmiechnął się Karol patrząc na moją córkę -Zazdroszczę Ci, naprawdę. 

Chwilę później cała ekipa zbiegła się do salonu. Wszyscy okrążyli kanapę przyglądając się dziewczynce, która sobie smacznie spała. 

-Jest przecudowna -powiedziała Kasia. 

-Bo moja -zaśmiałem się. 

Chwilę jeszcze się zachwycali po czym wrócili do swoich zajęć. 

-I co zamierzasz teraz zrobić? -przy mnie został tylko Karol. 

-Otóż kochany przyjacielu, nic nie zamierzam zrobić. Marcysia jest szczęśliwa z Marcinem, więc nie będę im tego psuć. Ważne, że mogę mieć kontakt z Laurą -stwierdziłem nie odrywając wzroku od małej. 

-Dalej ją kochasz? -zadał pytanie, na które tak naprawdę sam nie znałem odpowiedzi. 

-Jak można kochać kogoś, kogo straciłeś? Nawet jeśli bym ją kochał to nic to nie zmieni -wzruszyłem ramionami. 

-Od kiedy z Ciebie taki filozof -zaśmiał się co nie było zbytnio na miejscu -Przepraszam -chrząknął. 

-Jest dla mnie ważna -kontynuowałem -Ale teraz nie ma to jakiekolwiek znaczenia. 

-Nie prawda, to ma ogromne znaczenie. Jeśli jest dla Ciebie ważna to powinieneś jej to powiedzieć, a nie znów udawać, że nic się nie stało. Może chociaż w jednym procencie odbudujecie swoje relacje -stwierdził. 

Nie odpowiedziałem mu sam się zastanawiając nad jego słowami. Może i miał rację, ale nie chciałem o tym rozmyślać. 

Laura się przebudziła i zaczęła płakać, więc podniosłem ją na ręce na co ta się od razu uspokoiła. 

-Głodna jesteś? -zapytałem uśmiechając się. 

-Przecież Ci nie odpowie, deklu. 

Znów zaczęła płakać, więc wyciągnąłem butelkę z mlekiem z torby i odpowiednio ją układając podjąłem próbę karmienia. 

Leciutko wsunąłem dziubek butelki na co mała zaczęła go intensywnie ciągnąć. 

-Karmienie masz zaliczone -skomentował blondyn koło mnie. 

Po niecałych 10 minutach Laura znów zasnęła. 

 * * *

Weronika bawiła się z Laurą, a ja próbowałem rozpiąć zamek w bluzeczce. 

-Jebany chuj -syknąłem kiedy zamek nie chciał puścić -To chujostwo jest zbyt małe. 

-Daj to -wyrwał mi materiał Patec i rozsunął zamek za pierwszym razem. 

-Te ręce zrobią wszystko -powiedział machając tymi łapami przed moją twarzą. 

Nagle zadzwonił dzwonek, więc podszedłem do drzwi i otworzyłem. 

-O, już jesteście -uśmiechnąłem się widząc Marcysie i Marcina przed drzwiami. 

-Tak, wszystko było dobrze? -zapytała blondynka wchodząc do salonu. 

-Wczułaś się w ciocię -zaśmiała się kiedy zobaczyła Weronikę z Laurą. 

-Dużo płakała? -zapytał Marcin. 

-Nie, dało się przetrwać -uśmiechnąłem się lekko. 

-Może zostaniecie na dłużej? -zaproponowała Weronika. 

-Nie, Laura pewnie chce spać, może kiedy indziej wpadniemy -odpowiedziała blondynka. 

-To do zobaczenia -powiedziałem na odchodne. 

-Pa malutka -uśmiechnąłem się do dziewczynki, która bawiła się maskotką. 

trochę krótki, ale póki co musi wam to wystarczyć 

-buziaki! 



Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz