Ten dzień znów mijał jak poprzednie czyli... nijak.
Mateusz się nie odzywał, nawet w pracy nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Miałam kilka prób podjęcia z nim rozmowy, ale ten kompletnie to ignorował.
Spieprzyłam, wiem, ale nie może zachowywać się jak małe dziecko i udawać, że nie istnieje.
Mimo mojego wyjazdu, zależy mi na nim, ale oczywiście wszechwiedzący Mateusz ma to w dupie.
Wracałam autobusem do domu, wyszłam wcześniej z pracy, ponieważ musiałam załatwić kilka spraw. Autobus ruszył, a ja postanowiłam przeglądnąć tik toka.
Uzależniłam się od tej aplikacji
Z znudzeniem przewijałam nagrania, autobus się zatrzymał na przystanku, więc kilku ludzi zaczęło z niego wysiadać. Mnie jednak czekały jeszcze 3 przystanki do miejsca docelowego. Nagle ktoś koło mnie usiadł, lecz ja wciąż pusto gapiłam się w mój telefon. "Ten ktoś" mocno chrząknął po czym poprawił się na krześle, przewróciłam oczami wciąż nie zwracając uwagi na osobę koło mnie. Kiedy jednak poczułam coś mokrego na moich białych spodniach automatycznie zdrętwiałam.
Co jest kurwa?
Wyciągnęłam słuchawki uszu i popatrzyłam się na winowajce plamy na moich spodniach.
Był to chłopak, na oko w moim wieku, blond włosy zadarte do góry, błękitne oczy i kilka piegów na twarzy.
Cholera, przystojny jest
-Przepraszam najmocniej, autobus gwałtowanie zahamował i...
-Dobra, okej nic się nie stało -westchnęłam patrząc na moją plamę -Mam nadzieję, że się wypierze.
-Przepraszam jeszcze raz, trochę śrota ze mnie -powiedział zachrypniętym głosem.
Zirytowałam się, ale nie będę dla niego taka nie miła.
Zaraz po chwili autobus znów zatrzymał się na przystanku, nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z chłopakiem, więc wyminęłam go i wyszłam z autobusu, nawet sekunda nie trwała jak blondyn znalazł się koło mnie.
-Zapomniałaś słuchawek -odparł i podał mi moje kablowe słuchawki.
Nie, nie idę za trendami i nie mam jakiś air podsów, które są tylko jakimś drogim badziewiem
-Faktycznie, dziękuję -uśmiechnęłam się lekko. Panowała między nami niezręczna cisza, rozglądałam się po okolicy kompletnie nie wiedząc gdzie jestem.
-Mieszkasz gdzieś blisko? -zapytał w końcu.
-Właśnie nie, wydawało mi się, że wychodzę na dobrym przystanku -skłamałam.
-Dobrze, wiem, że chciałaś ode mnie uciec, ej nie jestem aż taki straszny -zaśmiał się.
Ma słodki śmiech
Znaczy co?
-Przez ciebie mam plame na pół spodni!
-To wina autobusu, tak?
Zaśmiałam się pod nosem po czym podeszłam do rozkładu jazdy.
Jest 22, żaden autobus nie jeździ
-Widzę, że oboje utknęliśmy na jakimś zadupiu. Powinienem wysiąść za 2 przystanki -westchnął chłopak.
-Ja też, gdzie mieszkasz?
-Osiedle sienkiewicza.
-Dokładnie tam, gdzie ja.
Przeznaczenie?
-To może pójdziemy z buta? I tak nikt nas nie uratuję -zaproponował.
Możemy zamówić ubera, ale...
wole iść z buta
Tak, więc wyruszyliśmy w drogę.
* * *
Mimo początkowych niechęci przekonałam się do Rafała, dobrze mi się z nim rozmawia i mamy dużo wspólnych tematów. Przez całą drogę, która trwała aż 40 minut zawzięcie rozmawialiśmy, tak naprawdę o wszystkim. Trochę się poznaliśmy, może jest on trochę cwaniaczkiem, ale odbieram go w pozytywny sposób.
-To tutaj -pokazałam palcem na blok, w którym znajduję się moje mieszkanie.
-Ja mieszkam dwa budynki dalej -zaśmiał się -Widocznie to było przeznaczenie, że na siebie wpadliśmy.
-Być może, ja Ci dziękuję za dzisiejsze towarzystwo i zmykam do domu się ogrzać.
-Do zobaczenia -uśmiechnął się i odszedł odprowadziłam go wzrokiem po czym sama skierowałam się do swojego domu. Kiedy weszłam od razu poczułam ciepło na mojej skórze. W czasie drogi było mi okropnie zimno i...
kurczaczki
Mam Rafała kurtkę na sobie
Zapomniałam, że narzekałam na zimno, więc oddał mi swoją kurtkę
No nic, będę musiała mu ją zwrócić.
Ściągnęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Skierowałam się do kuchni nalewając herbaty i usiadłam na kanapie. Wzięłam do ręki swój telefon i weszłam w snapa. Zaczęłam je przewijać, aż dotarłam do tych odpowiednich. Były to snapy z naszego wyjazdu do moich rodziców.
Z mojego i Mateusza, rzecz jasna
Uśmiechnęłam się widząc na ekranie Matiego, który z wielką miłością przytula się do Leona. Przewijałam następne, następne wciąż uśmiechając się jak głupia. W końcu jednak wyszłam z snapachata i weszłam w messengera
Marcysia Ryskala: Mati, porozmawiajmy, proszę
Muszę z nim porozmawiać, inaczej zwariuję
Wiem, że źle zrobiłam, ale ciężko było mi przekazać mu tą informację tym bardziej widząc jak w końcu staję się szczęśliwy. Cholernie mi go brakuję, tym bardziej, że stał się dla mnie codziennością, codziennie go widywałam, codziennie przytulałam się do jego ciepłego ciała, trudno mi się od tego odciąć. To on sprawiał, że każdego ranka przez cały dzień miałam uśmiech na twarzy, a teraz, przez moją głupotę, nawet mi nie odpisuje. Chętnie odwołałabym ten wyjazd i została przy nim, ale nie mogę.
Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane?
Chciałam dzisiaj zrobić maraton, ale z przykrością stwierdzam, że przez natłok mojej nauki zamiast pisać muszę się uczyć. Obiecuję jednak, że w któryś weekend, zrobię ten maraton!
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...