24.

456 22 4
                                    

*dzień wcześniej* 

Leżałem na łóżku przeglądając coś w swoim telefonie. Od tygodnia zamknąłem się w swoim pokoju i nie wychodziłem z niego, jedynie to, aby pójść do toalety, albo zapewnić innych domowników, że żyję. 

Piłem wyrzuty sumienia, a jadłem swój debilizm. 

-Mateusz... -kaszlnął Patecki wchodząc do pokoju -Chłopie, otwórz tutaj okno, przez te twoje fajki śmierdzi jakby kopalnie budowali -dodał i otworzył okno. 

Fakt, ostatnio wróciłem do swojego nałogu nikotynowego 

Przewróciłem oczami i wciąż pogrążony w telefon nie zważałem na chłopaka. 

-Halo! jestem tu! -zawołał, więc skierowałem swój wzrok na niego. 

-Zamierzasz dalej tutaj tak kopcić? Toż to jest fabryka tego dymu. 

Nie chciałem się odzywać, zawsze słyszę jakieś rady, uwagi, narzekania. Wkurwia mnie to, ale wiem, że po prostu chcą mi pomóc. 

-Żyję, żyję, więc pozwól, ale zostanę sam. 

-Mam jeszcze jedną sprawę -usiadł koło mnie -Marcysia nas poinformowała, że wyjeżdża. 

-Jak wyjeżdża? -zapytałem ponownie jakbym się przesłyszał. 

-Jutro, do Wrocławia, nie chce mieć z tobą nic wspólnego. 

Japierdole...

-Myślałem, ze mamy jeszcze jakąś szansę -szepnąłem. 

-Współczuję stary, ale zachowałeś się wobec niej jak ostatni skurwysyn. To było do przewidzenia. 

Popatrzyłem na farbowanego blondyna i ironicznie się uśmiechnąłem. Wiem, że to co mówi jest w stu procentach prawdą, ale miałem nadzieję, że mimo wszystko dziewczyna mi wybaczy i uda nam się to wszystko naprawić. 

-Cholera -mruknąłem -I co ja mam teraz zrobić? 

-Daj jej czas, sama musi to sobie poukładać, tak jak ty. Masz nas, wiesz, że zawsze Ci pomożemy. Teraz nie pozwolimy Ci tak szybko odejść. -uśmiechnął się i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego. Sięgnąłem po paczkę papierosów i wyciągnąłem jednego. Cieszyłem się, że mimo mojej idiotycznej decyzji wciąż mnie wspierają i życzą mi dobrze. 

Odpaliłem i zaciągnąłem się czując znaną mi już dobrze ulgę. Papierosy to w pewnym rodzaju rozładowywacz stresu. Kiedy palę choć trochę się rozluźniam. 

Ale nie teraz 

W głowie miałem czarne scenariusze, co jeśli pozna kogoś innego, a o mnie po prostu zapomni? co jeśli moje dziecko będzie wychowywać ktoś inny? co jeśli przestanie mnie kochać? 

Złapałem telefon i z drżącymi rękami go odblokowałem. Zaciągnąłem się papierosem i wybrałem jej numer. 

1 łączenie... 2...3 

nie odbiera 

Rzuciłem telefonem, który trafił w szafę po czym odbił się na podłogę. 

Położyłem się na łóżku wciąć trzymając papierosa. W takich chwilach mam ochotę urodzić się na nowo i zacząć życie bez pierdolonych porażek. 

dobrze, że za marzenia nie karają 

Zgasiłem fajkę i zatapiając się w pościeli przymknąłem oczy. 

* * *

-Ej, Mati -poczułem szturchnięcie. 

Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz