15.

631 28 13
                                    

Przez następne kilka dni, Rafał nie dawał znaku życia z czego się cieszyłem, w końcu mogłem spać spokojnie. 

Mam przynajmniej taką nadzieje...

Usłyszałem dźwięk swojego budzika, więc przetarłem oczy po czym je otworzyłem. 

Cholera, światło 

Wykaraskałem się z łóżka i po omacku szedłem w stronę okna, niestety zapomniałem o pufie, którą wczoraj umiejscowiłem tuż przy oknie, więc uderzyłem się o nią głową odbijając się od okna

A potem nastała ciemność...

nie, no żyję jeszcze skurwysyny 

Złapałem się za głowę, którą powolutku masowałem. 

Twarda łepetyna 

Teraz już z szeroko otwartymi oczami zasunąłem rolety, które były sprawką mojego wypadku. 

Nigdy ich nie zasłaniam 

Skierowałem się do kuchni zaparzając kawę, zegar wskazywał 7 nad ranem, więc musiałem przyśpieszyć ruchy. 

Wziąłem szybki prysznic, po czym jeszcze w ręczniku wypiłem kawę. 

Bo bez kawki to dzień stracony 

Zaraz po wypiciu, przebrałem się w jeansy oraz w bluzę, bo za oknem nie wydawało się, aby było upalnie. 

Gotowy wyszedłem z mieszkania i zbiegłem na dół. Otworzyłem swój samochód po czym do niego wsiadłem. Odpaliłem i z piskiem opon odjechałem. 

Ze względu na wczesną godzinę nie było korków na mieście, więc podjechałem pod blok Marcysi po 10 minutowej drodze. 

Jak na faceta przystało, przyjechałem karocą po swoją kobietę 

Napisałem jej krótką wiadomość informującą o tym, że czekam na dole. O dziwo po kilku minutach dziewczyna była już na dole. 

Ostatnio musiałem na nią czekać 20 minut...

-Cześć skarbie -uśmiechnęła się i przywitała mnie cmoknięciem w usta. 

-Co dzisiaj tak szybko? 

-A jakoś się wyrobiłam -wzruszyła ramionami. 

Nigdy nie zrozumiem kobiet 

Przez całą podróż Marcysia opowiadała mi o swojej historii z przed dnia, nic ciekawego tylko to jak to ekspedientka doradziła jej zły korektor. 

W końcu dojechaliśmy do miejsca naszej pracy. Wkroczyliśmy do knajpy, która jeszcze nie była zatłumiona, ostatnio mamy ruch od rana do wieczora. Przebraliśmy odzież i rozpoczęliśmy pracę. 

-Może dzisiaj pójdziemy do kina? Jest nowy film, świetnie się zapowiada -zaproponowała Marcysia kiedy ja przeliczałem szklanki. 

Świetna praca, wiem 

-Chętnie, ale dzisiaj idę na tatuaż -odpowiedział uśmiechając się na tą myśl. Na ostatnią chwilę przełożyli mi termin, więc dopiero dzisiaj idę go wykonać. 

-A no tak, kompletnie zapomniałam. Mam nadzieję, że zobaczę go jako pierwsza. 

-Ależ oczywiście -"posłałem" jej buziaka. 

* * *

Siedziałem już w studio, z naklejoną kalką. Stresowałem się jak cholera, bo był to jeden z najbardziej odważnych tatuaży jakie kiedykolwiek sobie wydziarałem. Miałem pewne wątpliwości, czy pewno już teraz chcę go mieć na swoim ciele, ale "raz się żyję" 

-Gotowy? -zapytał mnie tatuażysta, który dzisiaj będzie mnie tatuować -Jesteś przekonany, że chcesz mieć taki typu tatuaż? 

-Tak, tak, to przemyślana decyzja -uśmiechnąłem się lekko. 

Usadowiłem się pod kątem tatuowania po czym zaczęło się dziaranie. 

-Może trochę szczypać, ale kilka minut i po bólu -poinformował mnie. Chciałem udawać twardego, ale te "szczypanie" zamieniło się w ból jakby jakiś laser wypalał mi skórę. Tatuaż na szczęście był mały, więc nie cierpiałem długo.

Po pół godzinach wszystko było gotowe. Podszedłem do lustra i szeroko się uśmiechnąłem. Na moim prawym policzku, pod okiem widniał jak od lat marzyłem, mały wężyk. Końcowy efekt był zajebisty przez kilka minut przeglądałem się w lustrze czując pełną satysfakcję. 

Ach, tęskniłem za tym. 

Zapłaciłem i jak najserdeczniej podziękowałem za tatuaż. Marcysia miała czekać przed studiem, ale kiedy wyszedłem nigdzie jej nie było. Rozglądałem się po rynku szukając ją wzrokiem, ale nie mogłem jej dostrzec. Napisałem, że czekam po czym ujrzałem ją wyłaniając się za budynku. Idąc tutaj próbowała się wypatrzyć mrużąc oczy, kiedy była coraz bliżej uśmiechnęła się szeroko. 

-Ale Ci ślicznie! -wręcz pisnęła kiedy już dokładnie, z bliska mogła zobaczyć mój tatuaż. 

-Kolejne marzenie spełnione -uśmiechnąłem się obejmując ją w pasie. 

-A tak czułem, że coś szalonego wymyślisz. 

-To co ramen? 

Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko złapała moją rękę i prowadziła wzdłuż rynku. 


moja skromność podpowiada mi, że ten rozdział to totalny kox

następny będzie dłuższy...


Puzon, mamy problem/TrombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz