perspektywa Marcysi
Ostatnie tygodnie spędziłam w Krakowie, w końcu jednak trzeba wrócić do Wrocławia.
Zanim pojadę muszę coś jeszcze załatwić
Przez te 5 miesięcy ciągle myślałam co dalej zrobię i teraz już wiem.
Wpisałam telefon, który znałam na pamięć i zadzwoniłam. Ręce okropnie mi się trzęsły, a serce biło jak dzwon.
-Halo? -usłyszałam jego głos.
-Mateusz -zaczęłam biorąc głęboki oddech -Możemy się dzisiaj spotkać?
-Ja... nie wiem -zająknął.
-Proszę, to ważne -przycisnęłam bardziej telefon.
Zawahał się, ale po chwili powiedział:
-No dobrze, kiedy Ci pasuję?
-Za pół godziny koło parku obok moich rodziców -powiedziałam i momentalnie się rozłączyłam. Odetchnęłam ulgą i zaczęłam się zbierać. Jako, że w Krakowie panowały majowe przymrozki nałożyłam na siebie płaszcz, a szyję owinęłam szalikiem.
-Mamo, ja za godzinkę będę -powiedziałam wychodząc.
Zeszłam na dół i pchnęłam drzwi od klatki. Od razu poczułam zimne powietrze. Jako, że do miejsca spotkania nie miałam daleko chwilę później usiadłam na ławce będąc w parku. Rozglądnęłam się szukając chłopaka, ale nigdzie go nie było, więc wyciągnęłam z płaszcza telefon i zaczęłam przeglądać instagrama.
-Cześć -powiedział stając na przeciwko mnie.
-Hej -odpowiedziałam. Wyglądał tak jakoś... inaczej.
Schudł strasznie
-Przejdziemy się? -zapytał na co się zgodziłam.
-Chciałam się z tobą spotkać, bo...
-Mogę ja coś powiedzieć? -przerwał mi.
-Mhm.
-Wiem, że okropnie Cię zraniłem, ale uważam, że tak będzie lepiej. To co nas łączyło to dla mnie już przeszłość -spojrzał na mnie -Życzę Ci jak najlepiej, ale nie chcę znów niszczyć Ci życia, więc...
-Po prostu nie chcesz mieć kontaktu z dzieckiem?
-Nie zrozum mnie źle, póki się nie narodził...
-Narodziła -poprawiłam.
-Póki się jeszcze nie narodziła jest czas, aby podjąć decyzję, dlatego też podjąłem, że nie potrzebuję mieć kontaktu z nią, nie chce Cię zmuszać do widywania się. Mimo, że dużo ty się nacierpiałaś jak i ja, to uważam, że podjąłem dobrą decyzję -stwierdził wciąż się we mnie wpatrując.
Nie mogłam wydusić ani słowa. Zatkało mnie.
-Nie żałujesz tego jak się zachowałeś? -zapytałam prychając. Fakt, dalej jestem na niego wkurwiona, ale chciałam, żeby moja córka poznała swojego ojca, myślałam, że przemyślał to i...
Nadzieja matką głupich
-To nie tak...
-Skończ już, serio. Możemy udawać, że nic się nie stało, ale ja na pewno nie zamierzam okłamywać swojej córki. Myślałam, że chociaż zainteresujesz się dzieckiem, ale oczywiście pilnujesz tylko swojej własnej dupy, a to czy sobie radzę masz kompletnie gdzieś! Myślisz, że łatwo jest być samotną matką? Łatwo urodzić i wychowywać dziecko? Nie sądziłam, że jesteś w stanie wyrzec się dziecka, ale widocznie się przeliczyłam. Wierzyłem w twoje bajeczki, wierzyłam w każde twoje jebane słowo, a ty teraz mówisz, że to dla ciebie przeszłość? Kochałam Cię, dałam Ci wszystko co miałam, aby choć trochę poprawić Ci humor, żebyś w końcu zaczął się uśmiechać. Teraz się zastanawiam jak ja mogłam być taka głupia tyle dla Ciebie poświęcając.
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...