Rozdział 79

472 30 3
                                    

- Wreszcie zasnęli- powiedziałam zrezygnowana opadając na łóżko ze zmęczenia. Dobrze, że na jutro miałam zaplanowany luźniejszy dzień. Padałam ze zmęczenia.  
Maxon uśmiechnął się do mnie znad dokumentów.
- Ja i Judie przeczytałyśmy im chyba z milion bajek na zmianę.- powiedziałam ściągając szlafrok.- Mam nadzieję, że ograniczą pokłady energii, kiedy już Kaden pojawi się na świecie.
Nałożyłam balsam na ramiona, a Maxon złożył równo dokumenty i położył się obok mnie. 
- Pamiętasz, że jutro jest rodzinny obiad?- zapytałam
Maxon uśmiechnął się
- Ami, oczywiście, że pamiętam.
Przewróciłam oczami i położyłam się obok niego. 
- No tak, zapomniałam, że znasz absolutnie każdy szczegół z życia mojej matki. 
Roześmiał się. 
- Znam lepiej jej plan dnia niż ona sama. 
Westchnęłam i położyłam mu głowę na piersi. 
- Błagam, nie mówmy o tym teraz, to był ciężki dzień.
- Nie uważasz, że powinniśmy sobie go jakoś wynagrodzić?- zapytał i zaczął pieścić szlak od początku moich ud aż po biodra. 
Wydałam z siebie dźwięk cichej cichej akceptacji i pozwoliłam, żeby dalej mnie dotykał. 
Zaczął zsuwać ze mnie koszulę nocną, ale kiedy mnie pocałował momentalnie zesztywniałam. Wydawało mi się, że się domyśli. Byłam przerażona. 
- Coś nie tak?- zapytał. 
Popatrzyłam w jego oczy, tak szczere i kochające. Nie mogłam mu powiedzieć co się stało, jeszcze nie teraz. Jednocześnie wiedziałam, że popełniam największy błąd swojego życia. Wiedziałam, że gdyby się dowiedział zrobiłby wszystko, żeby August już nigdy się do mnie nie zbliżył. Ale wiedziałam także, że nie zniosłabym triumfu na twarzy Augusta, gdybym się poddała. Muszę załatwić to sama. Powiem Maxonowi, ale jeszcze nie teraz. 
- Właściwie to trochę źle się czuje.- powiedziałam cicho.
Czułam się okropnie kłamiąc mu prosto w twarz. Niczego nie pragnęłam teraz bardziej niż jego bliskości, ale wiedziałam, że za bardzo by mnie to zraniło. Miałam wrażenie, że moje usta nadal smakują tytoniem i brandy. Nie mogłam znieść myśli, że do czegoś takiego doszło.   
Dlatego chciałam się ukarać. Jednak wiedziałam, że moja kara jest karą dla nas obojga.
- Maxon?- zapytałam pochylając głowę
- Tak?- odpowiedział i czule pogładził mnie po kolanie
Zaczęłam skubać brzeg poduszki.
- Czy możemy tego nie robić dopóki nie urodzę, chyba nie czułabym się zbyt dobrze.
Złapał mnie za podbródek i zmusił mnie, żebym podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Zrobię wszystko, co tylko zechcesz. 

- Chce tylko powiedzieć, że jesteś nieznośny.
Gerard zrobił skwaszoną minę i popatrzył na mnie błagalnie. 
- Ami, powiedz coś.
Westchnęłam i popatrzyłam na Ahrena, który postanowił prowadzić widelcem zaciętą walkę z groszkiem. 
- Mogłabyś mu trochę odpuścić.- powiedziałam łagodnie patrząc na moją matkę, która o dziwo ostatnio bardziej liczyła się z moim zdaniem. 
- Gdzie Maxon?- zapytała May upijając łyk koktajlu. 
- Jeszcze pracuje, zaraz przyjdzie.- odpowiedziałam jednocześnie bezgłośnie prosząc lokaja, żeby wytarł usta Ahrenowi.
- Pięknie sobie radzą.- powiedziała czule moja matka zakładając dłonie.
- Tak bez wątpienia mają wysoką kulturę.- westchnęłam.- Ahren, popatrz jak twoja siostra pięknie je!- powiedziałam do swojego synka, który zsunął się na krześle i był żywo zainteresowany widelcem do ryb.
- Już jestem!- Maxon praktycznie wbiegł na podest i przywitał się z wszystkimi członkami rodziny. Kiedy przybliżył się do mnie wiedziałam, że chce mnie pocałować. Pochylił się, ale ja w tym samym czasie odwróciłam się i poprawiłam Ahrena na krześle. 
Udałam, że nic się nie stało i wróciłam do jedzenia. 
- Czemu tak długo?- spytałam, żeby odwrócić uwagę od tej sytuacji. 
Usiadł na krześle i wpatrując się we mnie odwinął sztućce z serwety. 
- Budżet- powiedział tylko. 
Przez chwilę jedliśmy w ciszy. 
- Nudy- powiedziała May i po chwili wróciliśmy do zwykłej ożywionej rozmowy. 
Ale cały czas czułam na sobie zaniepokojony i podejrzliwy wzrok Maxona.




Kiedy podali kawę i deser postanowiłam wyjść na balkon, żeby trochę się przewietrzyć
Stałam przy barierce i patrzyłam na ogród, gdy nagle poczułam, że ktoś stoi za mną.
Przybliżył mi usta do ucha.
- Rozumiem, że nie chcesz się ze mną kochać dopóki jesteś w ciąży, ale nie wiem dlaczego odmawiasz mi swojej bliskości.
Odwróciłam się do niego. 
- Przepraszam, musiałam zająć się Ahrenem. 
- Ami...- szepnął i delikatnie pomasował mój łokieć.- Przecież widzę, że coś jest nie tak. 
Wzięłam go za ręce.
- Tu nie chodzi o ciebie tylko o mnie.
Popatrzyłam na niego i zauważyłam, że jest żywo zainteresowany tym co mówię.
- Tu  nie chodzi tylko o to. Zaakceptowałbym wszystko, co tylko byś chciała, żebyś czuła się dobrze.
Nerwowo przygryzłam wargę.
Popatrzył mi w oczy, a ja zobaczyłam, że jego nigdy nie były tak poważne.
- Ale wiem, że nie mówisz mi prawdy.
Nie wiedziałam co mam robić, ale nie znalazłam w sobie żadnych słów. A to co już dawno powinnam powiedzieć nie przechodziło mi przez gardło.
Chciał odejść, ale podbiegłam i złapałam go za rękę.
Przybliżyłam się do niego i delikatnie dotknęłam wargami jego ust. Pocałowałam go tak, jak on mnie pierwszy raz. Bez fajerwerków i namiętności, ale ostrożnie i czule, tak żeby pokazać, że znaczy dla mnie wszystko.
Co ja wyprawiałam? Przecież to był mój Maxon, zawsze pachnący niepowtarzalną świeżą mieszkanką moich ulubionych zapachów, wodą po goleniu, świeżą pościelą, wykrochmaloną koszulą. Uśmiechający się do mnie przez otwarte drzwi w łazience, trzymający mnie za rękę kiedy było mi źle, całujący każde miejsce na moim ciele. Nie powinnam się bać jego bliskości bo to właśnie ona mogła mnie oczyścić z całego tego brudu, który wylał na mnie August. Z wszystkich tych strachów i niepewności, których się bałam. 
Kiedy się od niego odsunęłam zobaczyłam, że na jego twarzy pojawia się zdezorientowany, ale szczery uśmiech. 
Także się uśmiechnęłam, ale zaraz potem posmutniałam. 
Położyłam mu dłoń na policzku i popatrzyłam w oczy.
- Powiem ci, obiecuje- szepnęłam.- Ale jeszcze nie teraz. 
- Martwię się.- powiedział prawie bezgłośnie tylko poruszając ustami. 
Przez balkonowe okno popatrzyłam na członków mojej rodziny siedzących i śmiejących się przy stole. 
Ja też się martwiłam. Ale Maxon już mnie uratował nawet o tym nie wiedząc. 
Teraz jeszcze tylko musiałam uratować się sama. 

( Rywalki) Rodzina SchreaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz