Rozdział 47

846 43 7
                                    

W oczach mi pociemniało i w szalonym niepohamowanym pędzie zaczęłam z powrotem naciągać rękawy sukni i przygładzać włosy. Pożądanie w podbrzuszu pękło i zastapił je strach.
Eadlyn i Ahren.
- To nie jest próbny alarm, prawda?- spytałam z suchym gardłem.
Przerażenie wymalowane na twarzy Maxona powiedziało mi wszystko.
Już zapomniałam jak to jest czuć zagrożenie. Miałam wrażenie, ze mój poukładany świat rozpadł się na kawałki i ze znów jestem w punkcie wyjścia, zagubiona, niepewna, słaba, potrzebująca ochrony, którą także musiałam zapewnić innym.
Maxon złapał mnie i pociągnął pod drzwi i postawił przy ścianie a sam stanął na przeciwko, a następnie przywarł do nich całym ciałem.
- Nie wydostaniemy się...
Nie skończyłam dokończyć ponieważ Maxon uderzył praktycznie cała połowa swojego ciała w drzwi, które wypadły z zawiasów i upadły na podłogę.
Oniemiała znowu zostałam pociągnięta i poprowadzona wzdłuż korytarza. Na szczęście w tej części pałacu jeszcze nie było rebeliantów, a my mieliśmy szczęście, że hałas jeszcze ich nie zwabił.
Maxon cały czas mówił dzikim szeptem.
- Musimy się dostać do południowego skrzydła, żeby spokojnie przejść do schronu, będziemy musieli pewnie przejść przez hol, co wydaje się ryzykowne, ale nie mamy innego wyjścia, na prawdę mam nadzieje, że wszyscy już są bezpieczni.
Usłyszałam dźwięk zbliżających się osób więc szybko chwyciłam Maxona za koszulę i otworzyłam drzwi do najbliższego saloniku.
Światło w pokoju było zgaszone i było dość zimno, co mogłoby się wydawać niepokojące. Przytuliłam się do Maxona, a on oparł brodę na mojej szyi i przysłuchiwaliśmy się odgłosom z zewnątrz. Oddechy mężczyzn za drzwiami mieszały się z naszymi i po chwili mogliśmy wywnioskować, że jest ich tam dwóch. Głosy były chrypliwe i ciężkie, ale ich słowa były wyraźne.
- Widzisz te wszystkie dywany, wazony, srebra, złota, kogo normalnego na to stać?- powiedział jeden mężczyzna i mogłam sobie wyobrazić jak dotyka wszystkich tych rzeczy znajdujących się na korytarzu.
- Z uczciwej pracy nikogo.- odpowiedział mu drugi jeszcze bardziej chrapliwie.
Usłyszałam brzdęk rozbijanej porcelany i aż się wzdrygnęłam, ale Maxon mnie przytrzymał
- Mam pomysł powiedział bardzo cicho i podszedł do regału z książkami.
Prychnęłam prawie rozbawiona.
- No tak tajne przejście.

Zawijałam stłuczoną rękę Maxona bandażem starając się skoncentrować na tym zajęciu i odejść myślami od tej absurdalnej sytuacji.
- Jak za starych dobrych czasów, co?- powiedział Maxon i obrócił dłoń, żebym mogła dalej zawijać.
Uśmiechnęłam się lekko. Przypomniałam sobie tę niepewność i emocje, które mi wtedy towarzyszyły. Byłam zdziwiona i trochę przerażona, tym ile zmieniło się od tego czasu, kiedy siedziałam z Maxonem sama w schronie i opatrywałam jego rany.
- Nie wiem czy to były dobre czasy.
-Hej- Maxon dotknął mojego policzka zmuszając mnie żebym na niego spojrzała- dzieci są bezpieczne.
- A jeśli...- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Na pewno ktoś z nimi był, nie byli zamknięci w pokoju za karę jak my.
Rozpogodziłam się przez chwilę, ale zaraz zdałam sobie sprawę z tego jaką głupotę zrobiliśmy.
- Maxon, teraz pewnie cały pałac nas szuka, mogliśmy zostać w moim gabinecie, na pewno ktoś wróciłby po nas.
- Przecież wiedzą, że uciekliśmy.
Potrząsnęłam głową i odcięłam dodatkowy bandaż,
- Pomyślą, że coś nam się stało.
Maxon rozprostował ramię i wstał z ławki, na której siedział.
- Nawet nie mam jak skontaktować się z Aspenem.
Nastała chwila ciszy.
- Musimy wyjść.
- Zwariowałaś?
Odetchnęłam szybko i wyprostowałam się.
- Co z nas za król i królowa, skoro w obliczu niebezpieczeństwa zamiast z nim walczyć chowamy się jak mysz pod miotłą.
Maxon spojrzał na mnie jakbym całkowicie zgłupiała.
- To są rebelianci.
- Podobno to nie są do końca rebelianci, nawet nie wiemy dlaczego nas zaatakowali.
- Bo to kosztuje ich mniej wysiłku niż troska o własne życie! Są przyzwyczajeni, że państwo mówi im co mają robić, kim mają być. Kiedy daje im wolną wolę, oskarżają mnie o to, że im coś zabieram.
- Może boli ich nierówność społeczna.
- Mnie boli, że wszystkie moje wysiłki, żeby skleić ten kraj na nowo idą na marne
Znowu usiadł na ławce i przycisnął dłoń do skroni.
- Przecież nie mogę dać wszystkim szczęścia.
Przygryzałam wargę i zastanowiłam się.
- Nawet nie powinieneś próbować.
Maxon podniósł na mnie wzrok.
- Co masz na myśli?
Usiadłam obok niego i położyłam dłoń na jego udzie.
- Zamiast skupiać się na jednostkach powinieneś dbać o całe państwo. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale wiadomo nie uszczęśliwisz wszystkich- powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, czy to rzeczywiście niemożliwe- System klasowy był niesprawiedliwy, zamknięty, ludzie nie mieli wolności, swobody, nie mieli nawet szansy aby zmienić swoje życie. To normalne, że teraz się buntują. Dajesz im coś, czego oni nawet nie poznali. Zamiast zastanawiać się nad szczegółami, spraw żeby Illea była państwem, w którym ludzie mają szanse na szczęście, nie zależnie w jakiej rodzinie się urodzą.
Maxon patrzył w przestrzeń i kiedy się do mnie obrócił zobaczyłam pytanie w jego oczach.
- Czy ty tez chciałabyś wziąć życie we własne ręce?
Popatrzyłam mu w oczy i złapałam go za ręce.
- Każdego dnia, kiedy patrzę na ciebie i dzieciaki, nie mogę uwierzyć jak wielkie mam szczęście. Wyszłabym za ciebie gdybyś pracował w kopalni, jestem przy tobie kiedy masz wszystko, ale zostałabym gdybyś wszystko stracił. Kocham Cię, nie chce zmieniać mojego życia, bo mając was już je wygrałam. Czasem jest mi ciężko i wiem, że nie jestem najlepszą królową, ale równocześnie każdego dnia czuje, że to jest moje życie.
Maxon uśmiechnął się delikatnie, ale zmarszczył brwi.
- Wiem, że nie poświęcałem Ci ostatnio czasu, przepraszam.- powiedział i pocałował moje dłonie- I nie masz racji, dla mnie jesteś najlepszą królową.
- A ty najlepszym ojcem.- powiedziałam ze łzami w oczach.- Ale na litość boską, przestań na wszystko pozwalać Eadlyn bo za chwile będzie znaczyć w tym państwie więcej od ciebie.
- Jak mam jej czegokolwiek odmówić?!
Roześmiałam się, a nasze usta się złączyły.
Ciąg dalszy nastąpi...

( Rywalki) Rodzina SchreaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz