Rozdział 63

544 30 3
                                    

Jeszcze nigdy nie miałam tyle rzeczy do zrobienia. Okres przedświąteczny zawsze był dla mnie intensywny, ale w tym roku namnożyło się tyle rożnych spraw. Myślałam, że nie dam sobie z tym wszystkim rady. 
- Dlatego zatrudniam Cię do pomocy.- powiedziałam siadając przed May.
Upiła łyk herbaty i popatrzyła na mnie pytająco. 
- Co miałabym robić?
- Zarządzać
Uśmiechnęła się 
- Podoba mi się
Postawiłam przed nią stos dokumentów. 
- Ale jest jeszcze dużo czasu do świąt.
Przewróciłam oczami
- Już teraz trzeba planować listę gości, menu, dekoracje.
May zrobiła skwaszoną minę. 
- O Mój Boże nie jesteś tym wszystkim zmęczona.
 Wzruszyłam ramionami przeglądając magazyn.
- Trochę
- Maxon Cię wspiera? 

Czy mnie wspiera...

- Wyjeżdżam dzisiaj
Założyłam szlafrok i otworzyłam drzwi balkonowe żeby zaczerpną świeżego powietrza. 
-Przeziębisz się- powiedział i zaczął zapinać guziki marynarki. 
- Nie sądzę, jest dość ciepło. 
Usiadłam na łóżku. 
- Dlaczego tak późno i gdzie się tak stroisz? 
- Nie ja wybieram porę
- Będą tam inne kobiety? 
- Na spotkaniu w ratuszu?!

- Ami!
May klasnęła w dłonie przed moimi oczami. 
- O czym myślałaś? 
- O niczym
Siedziałyśmy w Sali otoczone dokumentami i przekąskami, które cały czas przynosiły nam pokojówki, gdy nagle Gerard postanowił nawiedzi nas razem ze swoją ukochaną piłką. 
- Nie możesz tu grać- powiedziałam stanowczo i podeszłam do niego. 
Popatrzył na mnie dziwnie i zaczął odbijać. 
- Dlaczego? Mama też mi nie pozwala w domu. 
- Tutaj też jest dom. 
- Jesteś jak mama.
Nie spodziewałam się uzyskać takiej odpowiedzi więc po prostu wyprowadziłam go za drzwi. 
- Ile jest tutaj tych rzeczy- May podeszła do mnie z teczkami.- Nie wiem jak ty znajdujesz czas jeszcze pomagać Maxonowi. 
Zastanowiłam się 
- W sumie ostatnio dużo rzeczy zaczęła robić Brice. 
- Brice?- May wydawała się autentycznie zdziwiona. 
- Wiem, że to może dziwnie brzmi, ale jest naprawdę zdolna, szybko uczy się nowych rzeczy i...
- Nie jesteś zazdrosna?






- Czy ty jesteś zazdrosna?- spytał Maxon kiedy czekaliśmy razem na naradę. ja siedziałam na fotelu, a on opierał się o stół. 
Wyglądał tak dobrze.
- Nie- powiedziałam zakładając ramiona. 
Tak naprawdę nie czułam zazdrości jeżeli chodzi o Brice. Byłam tylko rozczarowana, że znowu po tylu próbach porozumienia jesteśmy w punkcie wyjścia. Wydawało mi się, że  pomiędzy nami jest naciągnięta lina, która co jakiś czas pęka. 
Wtedy jesteśmy dla siebie jak obcy. 
Chciałam być blisko Maxona. Wydawało mi się, że znam go całego, że znam każdą cząstkę jego ciała. Ale kiedy się przede mną zamykał, nie potrafiłam go rozgryźć. Ta skorupa wszystkich tajnych spraw, które  nas dzieliły była zbyt twarda i czasami nie potrafiłam się przez nią przebić.  
- To jest moja siostra.
- No i co z tego?
Maxon westchnął i usiadł na stole. 
- America, przez cały ten czas obserwowałem jak żyjesz ze swoim rodzeństwem tym samym życiem. Cieszysz się razem z nimi, rozwiązujesz ich problemy. Praktycznie cały czas myślisz o którymś z nich. 
Przygryzłam wargę
- A ja kiedy wreszcie dostałem tą szanse od losu nie mogę jej wykorzystać?- spytał mnie patrząc mi prosto w oczy, ale ja nie chciałam się poddawać. 
- Moje rodzeństwo nie podejmuje decyzji politycznych w tym państwie.
- Więc o to Ci chodzi?
Postanowiłam jasno przedstawić swoją sprawę. 
- Musi przestać w tym uczestniczyć. 
- Ty o tym nie decydujesz- powiedział zaskoczony- To moje państwo. 
Wytrzeszczyłam oczy. 
- Czy ja się przesłyszałam? 
- Przepraszam- powiedział szybko- chodzi mi o to, że nie powinnaś być taka stanowcza. 
- Dlaczego?
Maxon przycisnął palce do czoła jakby był już strasznie zestresowany tą rozmową 
-  To przez ciążę 
- Teraz przesadziłeś! 
- Mówię tylko, że jesteś zbyt emocjonalna na tę rozmowę
- A ty zbyt głupi
- Chciałem tylko... 
- Mów do mojej ręki 
Odwróciłam się i zobaczyłam zdziwionych doradców czekających już na naradę. Jeden z nich miał nawet otwarte usta. 
Wyszłam z gabinetu jak dama, jednocześnie dziwnie usatysfakcjonowana, ale też wściekła na siebie, że znowu wszystko pokomplikowałam.
- Kobiety...
Usłyszałam jeszcze jego głos. Próbował załagodzić sytuacje i wyjść z tego wszystkiego z twarzą. Czasami miałam dość Maxona- króla i chciałam mieć tylko Maxona- mojego męża. 

( Rywalki) Rodzina SchreaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz