Rozdział 74

507 31 2
                                    

- Jesteś niemożliwa! 
- Przepraszam!- powiedziałam ze śmiechem.- Będę za karę cały jutrzejszy dzień siedzieć w Komnacie Dam i sprawdzać raporty.- położyłam sobie dłoń na sercu.- Obiecuje. 
Nie mogłam powstrzymać  rozbawienia, kiedy widziałam jego minę. 
- W zasadzie dobrze się bawiłem.- stwierdził w końcu z uśmiechem.
- To niezwykle interesujące być świadkiem tworzących się stosunków społecznych. 
Maxon uniósł brwi. 
- "Stosunki społeczne"?
- Mówisz tak bo przegrałeś. 
Generalnie nasza zabawa skończyła się na tym, że wzbudziłam w Kriss poczucie, że profesor Elliot Piaria jest ewidentnie w niej zauroczony. 
Maxon przytulił mnie wolną ręką ponieważ w drugiej trzymał dokumenty. 
- Ostatecznie cieszę się, że ze mną pojechałaś. 
- Ja też.- powiedziałam cicho.- Czy możemy to uznać za naszą randkę? 
Zastanowił się. 
- Dość nietypowa, ale myślę, że tak. 
- My jesteśmy nietypowi.- szepnęłam bawiąc się guzikiem jego koszuli.- Nie zmienia to faktu, że padam z nóg. Marzę o gorącej kąpieli. 
- Zaraz będziemy- popatrzył na zegarek i skrzywił się.- Muszę jeszcze porozmawiać z Augustem. 
Momentalnie się wyprostowałam i spojrzałam na niego. 
- Po co? 
- Nie mam pojęcia.- Wzruszył ramionami.- Po prostu prosił mnie o to dziś rano. 

Kiedy byliśmy już w pałacowym holu Maxon odesłał kamerdynera i złapał mnie za ręce .
- Co się stało?- spytałam przerażona widząc jaki jest zestresowany.
Przełknął ślinę. 
- Ami, czy ten pomysł, o którym mi mówiłaś...
Byłam tak skoncentrowana na tym co mówi, że nie zauważyłam Augusta, który rozdzielił nas i złapał Maxona za kołnierz. 
- Co do?!
- Co ty sobie wyobrażasz?!- zagrzmiał i chciał go uderzyć, ale Maxon zatrzymał jego pięść. 
Wtedy zwrócił się do mnie. 
- To przecież jej pomysł!- podszedł  niepokojąco blisko. Od razu wyczułam od niego odrażającą woń alkoholu- Może mi też od razu dziecko urodzisz?!
W ułamku sekundy widziałam tylko Augusta, który z zakrwawionym nosem przewrócił się na ziemie. 
- Uspokójcie się! 
Wszystko działo się tak szybko, że zanim gwardziści zdążyli ich rozdzielić Maxon miał podbite oko, a na pałacowej posadce w świetle księżyca błyszczały plamy jasnoczerwonej krwi. 
- Wyprowadzić go!- krzyknął Maxon.- I żeby mi się więcej na oczy nie pokazywał! 
Podszedł do mnie, ale się odsunęłam. 
W jego oczach widziałam tylko ból.

Siedziałam w Komnacie Dam pijąc ciepłą herbatę i wpatrując się w okno, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Kochanie...
- Boje się ciebie.- powiedziałam nawet się nie odwracając.
Mimo tego usiadł obok mnie.
Popatrzyłam na niego z dezaprobatą. 
- Jutro jest Biuletyn.
- Odwołamy. 
Pokręciłam głową. 
- Co powiemy?
- Że jestem chory.- powiedział cicho i złapał mnie za rękę.- Cokolwiek, Ami popatrz na mnie. 
Zrobiłam to o co poprosił. 
- Powinieneś go za to wyrzucić z Pałacu. 
- To nie jest takie proste- westchnął. 
- Czemu Maxon?- odparłam odrobinę bardziej zirytowana.- Czemu to nie jest takie proste?
- Bo to ja zacząłem. 
Wyprostowałam się i popatrzyłam mu w oczy. 
- Dlaczego w ogóle powiedziałeś komuś o tym, co chce zrobić dla Lucy i Aspena?
Spojrzał na mnie zdziwiony. 
- Nikomu nie powiedziałem. Pałac gada o tym od tygodnia. Nie dziwie się, że ta wieść dotarła do Augusta. Jak widzisz nie spodobał mu się ten pomysł, ale nie mogę go wyrzucić. Ludzie gadają. Chcesz, żeby się dowiedzieli prawdy... 
Przestałam go słuchać bo w tym momencie w mojej pamięci przywołałam sytuacje, której zaczęłam żałować jak żadnej w moim życiu. 
- Powiedziałam Garvilowi.- powiedziałam powoli. 
Maxon wydawał się zaskoczony.
- Dlaczego?
- Nie wiem, to był impuls.- zaczęłam się tłumaczyć, ale wiedziałam, że nic nie zdziałam, więc postanowiłam się bronić.- Dlaczego ty uderzyłeś Augusta?
- Nie wiem to był impuls.- schował twarz w dłoniach, a następnie pomasował skronie.- I po prostu chciałem Cię chronić.
Opuszkiem palca delikatnie dotknęłam jego oka.
- W dość nietypowy sposób.- szepnęłam.  

( Rywalki) Rodzina SchreaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz