Rozdział 99

430 23 1
                                    

Siedziałam przy wielkim wypolerowanym stole który lśnił w słońcu, a przed sobą miałam, nieprzygotowaną jeszcze, górę zaproszeń. Ale w tamtej chwili wcale nie chciałam się za to zabierać. Chciałam tylko podziwiać złoto-pomarańczowy zachód słońca, który rozprzestrzeniał się po całym pokoju i dosłownie wkradał w każdy jego kąt. Chciałam tylko słuchać cichego oddechu Kaden, który smacznie spał w łóżeczku obok. Widzieć jak Eadlyn, Ahren i Kile bawią się w chowanego w ogrodzie. Chciałam tylko się zastanawiać nad tym... 
Czy naprawdę miłość jest ślepa?
Wydaje nam się, że możemy zaplanować całe nasze życie. Najpierw moment, w którym się zakochamy. Później to, że nigdy się nie rozstaniemy. Ile będziemy mieć pieniędzy, jak będą się nazywać nasze dzieci, gdzie będziemy mieszkać. Wydaje nam się, że możemy złapać życie za rogi i rozkazać mu toczyć się rytmem, który sami narzuciliśmy. 
To dobrze, że wcale tak nie jest.
Nikt nie wie, kiedy się zakocha, a kiedy rozczaruje. Nasza miłość nigdy nie będzie taka jaką sobie zaplanowaliśmy. Nie będzie tą, o której od zawsze marzyliśmy. I to właśnie dlatego nieprzewidywalne życie jest takie piękne. Bo gdy wyzbędziemy się wszystkiego co sobie zaplanowaliśmy, zostanie nam tylko to, czego naprawdę pragniemy.  


- Jaki on jest przepiękny!
Nicoletta przyjechała na tydzień do Pałacu w sprawach biznesowych, a ja bardzo cieszyłam się z jej obecności. Chociaż przysparzało mi to więcej obowiązków miałam też mnóstwo radości. Wolałam miłe zaplanowane wizyty niż spontaniczne napady Daphne, które nigdy nie kończyły się dobrze. 
August nie wrócił do Pałacu.
Z każdym dniem spokoju i bez nękającego mnie z tyłu serca stresu zaczęłam uświadamiać sobie, że to była dobra decyzja. Zdałam sobie również sprawę, że nigdy nie uszczęśliwię wszystkich skoro nawet uszczęśliwianie samej siebie jest dla mnie tak wielkim wyzwaniem. 
Wyciągnęłam Kadena z łóżeczka i podałam go Niccoletcie. 
- Cudowny- westchnęła i zaczęła się z nim bawić, ale następnie zwróciła się do mnie. - Nie będziesz mieć niż przeciwko jeżeli wyjedziemy już jutro. 
Zaskoczyłam się, ale postarałam się zachować neutralny wyraz twarzy. 
- Ależ skąd, żałuję tylko, że nie zostaniecie na kolacje. Już zaczęłam ją planować. 
Niccoletta uśmiechnęła się lekko i podała mi Kadena, który już próbował wyrwać jej naszyjnik. 
- Przepraszam, ale mamy dużo innych planów. Boje się, że nie zdążymy ze wszystkim. 
Lekko się skrzywiłam. 
- Ale mieliście zostać na weekend. 
 Spuściła wzrok i dokładnie wygładziła swoją suknie. 
- No cóż, nasze plany się zmieniły. 
Popatrzyłam jej w oczy, ale w tamtym momencie nie widziałam zwykłego entuzjazmu, ale dziwny niepokój, który udzielił się również mi. Nagle nie widziałam już w niej czystej prostoty, ale niewidzialną granicę i grę, w którą z pewnością nie chciałam grać.

Maxon popatrzył na mnie zaniepokojony. 
- Naprawdę tak powiedziała?- spytał i zaczął chodzić po saloniku z piórem w dłoni.
- Tak, a do tego miała taki dziwny wyraz twarzy nie wiem...
Przerwałam ponieważ Maxon usiadł na jednym z foteli i zamyślił się. 
Popatrzyłam na niego. 
- Może mi się wydawało.
Zrobił w kierunku mnie ruch ręką i podszedł do okna. 
- Nie wydawało Ci się. To wszystko co mówisz pasuje do mojej układanki.- westchnął patrząc przez szybę.   
Widziałam tylko szerokie plecy i delikatne drżenie ramion. 
Odwrócił się do mnie, a następnie znowu usiadł na fotelu. 
- Mimo tego wszystkiego co zrobiliśmy oni wszyscy nadal uważają nas za państwo niespełniające standardów wolnościowych, uciśnione i zamknięte. Tyle naszego wysiłku poszło na marne dla jednego wytartego schematu. Zgubnej opinii, która ciągnie się za nami jak cień.
Maxon popatrzył w bok.
Znałam ten wyraz twarzy. Wyglądał tak, kiedy coś nie szło po jego myśli. Kiedy coś, co sobie założył, kompletnie nie trzymało się planu.
Jego ból dotyczył także mnie więc moim obowiązkiem była próba ratunku.
- Właściwie to mam pewien pomysł jak to naprawić.- powiedziałam cicho.
Podniósł na mnie wzrok, a ja oddałabym wszystko za ten cień nadziei, która pojawiła się w jego oczach.


PS. 

Setny rozdział pojawi się w piątek ponieważ muszę nad nim trochę bardziej popracować.   

( Rywalki) Rodzina SchreaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz