Weszliśmy na odrapaną klatkę schodową. Było zimno i czuło się zapach stęchlizny. Maxon pociągnął mnie w róg pomieszczenia i złapał za nadgarstki.
- Jeżeli coś Ci się stanie, nigdy sobie tego nie daruje.
- Co chcesz zrobić?
Nastała chwila ciszy.
- Kompletnie nie wiem.
- Jestem tutaj, żeby Ci powiedzieć.
- America to co teraz robimy nie jest zabawne.
Jakaś nieznana siła zwaliła mnie z kolan. Przytrzymałam się jego ramienia.
- Co się dzieje?!- zerwał się zaniepokojony.
- Zostawiłam Eadlyn i Ahrena z Brooke.
Albo mi się wydawało albo mimowolnie się uśmiechnął.
- To był przecież twój pomysł.
- Dlaczego mnie nie powstrzymałeś?
- Nic się nie stanie.
- Skąd masz taką pewność?
Nagle drzwi do budynku otworzyły się, a do środka wszedł zataczający się mężczyzna. Schyliłam głowę i przytuliłam ją do ramienia Maxona. Przez co wyglądaliśmy jak zwykła obściskująca się para. A nie jak król i królowa na nielegalnej akcji, którzy próbują znaleźć nieślubne dziecko poprzedniego władcy.
- Lepiej chodźmy bo jeszcze pomyślą, że coś nam się stało.- Ałć- syknęłam kiedy mój obcas się przekrzywił.
- Musiałaś ubrać takie wysokie buty?
- Nie miałam innych.
Weszliśmy po schodach na trzecie piętro i stanęliśmy przed drzwiami. Nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać. Ani co zastaniemy, kiedy je otworzą. Jeżeli w ogóle ktoś je otworzy. Maxon wziął mnie za rękę.
Czekaliśmy w milczeniu.
Westchnął.
- Chodź to bez sensu.- powiedział i pociągnął mnie.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk przekręcanego zamka.
- Poczekaj- zatrzymałam go.
Drzwi się otworzyły. W progu stała niska dziewczynka w szarej bawełnianej sukience. Miała poplątane brązowe włosy i przestraszone spojrzenie. W słabym świetle korytarza wyglądała jak bajkowa postać. Momentalnie, kiedy zoorientowała się z kim ma do czynienia padła przed nami na kolana, tak, że jej gęste włosy zakryły jej twarz. Maxon stał jak sparaliżowany z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
Przykucnęłam i dotknęłam jej kolana.
- Hej- powiedziałam łagodnie- Nie musisz się nas bać.
Jej spojrzenie podniosło się. Znałam te oczy, którę na mnie patrzyły.
- Chcieliśmy porozmawiać z Twoją mamą.- zawahałam się- Jest może w domu?
- Nie- powiedziała cieńkim głosikiem.- Jest w pracy.-Uśmiechnęła się delikatnie.- Ale wraca zwykle o tej porze.
- Czy możemy na nią poczekać?
Dziewczynka kiwnęła głową i zaprosiła nas do środka szczelnie zamykając drzwi.
- Mieszkasz sama z matką?- zapytał Maxon.
- Tak- odpowiedziała już nie takim przestraszonym głosem jak wcześniej.
- Mamy często nie ma w domu?- rozglądnęłam się po mieszkaniu.
- Tak pracuje do późna. Od czasu do czasu przychodzi z jakimś panem. Mówi, że to mój nowy wujek. Ale ja nie jestem taka głupia. Z racji tego, że ciąglę jej nie ma zwyklę się nudzę i głównie oglądam telewizję albo śpiewam. Ale dzisiaj! Odwiedzili mnie król i królowa ! Nie mogę w to uwierzyć.- Uśmięchnęła się szeroko. Wyglądała na bardzo pogodne dziecko mimo sytuacji w jakiej przyszło jej żyć.
- Jak masz na imię?- zapytałam.
- Brice.
Ktoś głośno zapukał do drzwi.
- To pewnie mama, otworzę.- oznajmiła, ale drzwi same się otworzyły i do środka wszedł starszy barczysty mężczyzna popychając krótko ściętą długonogą kobietę na szafę.
- Oddasz mi kasę albo Cię zamorduje- krzyknął.
Zamarłam. Czułam tylko jak coś kurczowo trzyma się moich kolan. Spojrzałam w dół. To była Brice.
Mężczyzna odwrócił się w naszą stronę. Na jego twarzy było widać zaskoczenie pomieszane ze wściekłością.
- Pamela, czy ja śnie?- prychnął i obrzucił kobiete paskudnym spojrzeniem.- Kogo na mnie nasłałaś?
-Myślisz, że się boje dziwko?
Był pijany, albo chory psychicznie.
Brice pisnęła.
Wyciągnął coś połyskującego z kieszeni. Ostrze wzbiło się w górę prawie nie widoczne w słabym świetle żarówki.
Zanim zdąrzył wykonać choćby ruch Maxon podbiegł do niego i złapał go za nadgarstek. Nóż upadł na ziemie wbijając się w zakurzony dywan.
- Tylko ją tknij, a gwarantuje Ci, że będzie Cię czekać najgorsza przyszłość jaka tylko jest możliwa.
Mój oddech się zatrzymał. Nie mogłam ryzykować. Chwyciłam Brice za rękę i pociągnęłam do pokoju obok.
Dziewczynka schowała się do szafy, a ja niewiele myśląc skuliłam się obok niej.
Cała się trzęsła a jej oddech był płytki.
Odliczała na palcach sekundy jakby chciała kontrolować ile czasu minęło.
Objęłam ją ramionami głaszcząc jej włosy.
-Spokojnie-szepnęłam- Wszystko będzie dobrze.
Czułam, że to nie wiele zdziała, a sama czułam niepokój na myśl co się może tam dziać.
Usłyszałyśmy krzyki. Brice podskoczyła z przerażenia. Złapałam ją i zaczęłam cicho śpiewać.
-Ach śpij skarbie, śpij kochanie, zaśniesz nim się noc stanie. Śnij o niebie i świcie. Śpij skarbie mój, swe oczka czarne zmruż. Niech tysiące gwiazd ku Tobie się zwróci. Niech dzień straszny się odwróci. Niech zapomną wszystkie troski. Zaśniesz w sen. Sen beztroski...
Śpiewałam w kółko, aż w moich oczach pojawiły się łzy, a oddech stał się przyspieszony.
Brice odwróciła się do mnie w ciemności.
- Nie płacz- powiedziała łagodnie, a ja mogłam wyczuć jak się uśmiecha.
- Ami?
Poznałam ten głos. Lekko otworzyłam drzwi szafy.
- Aspen- westchnęłam z ulgą i objęłam go.- Brice, wyjdź już jesteśmy bezpieczne.
- Fajna kryjówka.- powiedział do niej jakby grali w chowanego. Jakby to był żart. Jakby właśnie przed chwilą ich życie nie było zagrożone, jakby to wszystko była tylko niewinna zabawa.
Popatrzyłam na niego.
- Nic wam się nie stało? Wszyscy cali?- Tak, ale ten facet był naprawdę niebezpieczny Mer. Zatrzymaliśmy go, nie musicie się już bać.
Odetchnęłam z ulgą i wzięłam Brice za rękę.
Do pokoju wszedł Maxon.
- Możesz iść do mamy - powiedział, a Brice puściła moją rękę i wybiegła z pokoju.
- Dobrze, że ją wzieliśmy.- powiedziałam przytulając śpiącą Brice.
Było już ciemno, kiedy pędziliśmy prosto do pałacu. Aspen i nasz kierowca rozmawiali przyciszonymi głosami, a ja, Maxon i słodko śpiąca Brice siedzieliśmy z tyłu.
- Nie mogę uwierzyć, że przez cały czas była w takich warunkach.- powiedział oburzony.
- Wiele ludzi tak żyje Maxonie.- szepnęłam a on zacisnął wargi i popatrzył przez okno.
- Dziwię się, że się zgodziła, dziwię się, że w ogóle przyznała się do romansu z moim ojcem.
- A co miała zrobić?
Nastała chwila ciszy.
- Oddamy ją? Wróci do matki?- zapytałam.
- Nie wiem- westchnął Maxon.- To trudniejsze niż myślisz. Nie mogę teraz myśleć o przyszłości.
- W takim razie pomyśl o teraźniejszości. Jestem ciekawa jak Brooke sobie radzi.- powiedziałam sceptycznie i spojrzałam na niego.
- Ami- powiedział tak, że moje serce zmiękło- Naprawdę jesteś zazdrosna?
Przewrociłam oczami
- Marlee ci powiedziała?
Roześmiał się.
- Przestań.- poprosił i delikatnie ujął moją dłoń- Dobrze wiesz, że jesteś moją królową.
Uśmiechnęłam się.
- Kocham Cię
Pocałował mnie nad głową Brice.
Samochód się zatrzymał, a Aspen odwrócił się do nas.
- Dość tych czułości jesteśmy na miejscu.
CZYTASZ
( Rywalki) Rodzina Schreave
Fanfiction"Rodzina Schreave" to dalsze losy Americi i Maxona. Akcja zaczyna się zaraz po zdarzeniach z fragmentu "Jedyna po Epilogu", który znalazł się w dodatku do serii pt. "Królowa i Faworytka". Dotychczas wszystko było jak z pięknego snu... teraz zaczyna...