Czasami wydaje nam się, że miłość jest tym co uśmierza wszystkie bóle, łagodzi obyczaje. Że miłość jest ciepłą kołdrą, którą otulamy się po ciężkim dniu. I że ma ona tylko jedno oblicze. Do dobre, które widzimy w filmach i czytamy w książkach. Myślimy, że miłość ma tylko szczęśliwe zakończenia, a jeżeli czegoś naprawdę pragniemy dostaniemy to.
Ale to uczucie ma także swoje ciemne strony. Miłość i nienawiść to przeciwieństwa, ale od zawsze wiadomo, że najbardziej może skrzywdzić nas ktoś kogo naprawdę kochamy.- Nie uważasz, że to wspaniale, że Aspen i Lucy chcą adoptować dziecko.- powiedziałam podekscytowana siedząc na jego pośladkach i uciskając ramiona.- Jesteś strasznie zestresowany.- stwierdziłam.
- Po prostu mam wrażenie, że zanim zdążymy zlikwidować klasy stworzą się kolejne.
Na chwilę zaprzestałam swoich działań i zastanowiłam się.
- Skąd takie założenie?
Maxon westchnął głęboko.
-Jestem teraz tak bardzo skoncentrowany na likwidacji wyższych klas, że zapominam dbać o te niższe, w których już teraz tworzą się nowe podziały.
Znowu powróciłam do energicznego masowania jego ramion i zastanowiłam się.
- Skąd takie założenie?
Maxon westchnął cicho.
- To, że coś robimy wcale nie oznacza, że efekty tego będą widoczne- powiedział i niespodziewanie przewrócił się na plecy i położył mnie sobie na brzuchu.
- I właśnie to jest chyba w tej pracy najgorsze.- podsumował delikatnie głaszcząc mnie po plecach.
Pokręciłam głową.
- To co wolałbyś zostać rzemieślnikiem?- zapytałam odrobinę kpiąco.
Jeszcze raz westchnął i popatrzył w bok.
- Przynajmniej widziałbym efekty swojej pracy...
Delikatnie położyłam dłoń na jego policzku i dotknęłam opuszkiem palca kącika jego ust.
- Hej- spojrzał na mnie swoimi szklistymi oczami i uśmiechnął się lekko.- gdyby nie ty nie byłoby tego wszystkiego. Nie możesz ciągle obwiniać się za złe decyzje innych ludzi.
Maxon zastanowił się nad moimi słowami, a ja usadowiłam się wygodniej na jego piersi.
- Właśnie z tym wiążę się wolność, którą im daliśmy. Mógłbyś kontrolować ich zachowanie i może wtedy bardziej widziałbyś efekty swoich działań.- przerwałam i popatrzyłam na niego- Ale wtedy musiałbyś użyć manipulacji.- przełknął ślinę i uśmiechnął się smutno- albo siły.- powiedziałam ciszej ponieważ zobaczyłam, że w pewien sposób zabolały go moje słowa, być może przypominając sobie przeszłość.
- Maxon?
Wyrwał się z zamyślenia i znowu uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Wszystko w porządku?
- Tak skarbie- odparł i znowu zaczął głaskać moje plecy- Cieszę się, że mam taką mądrą żonę.
Popatrzyłam w jego skoncentrowane oczy i dalej widziałam w nich niepewność. Obiecałam sobie, że spróbuje znaleźć rozwiązanie tego problemu. Żeby chociaż trochę odciążyć jego cień niepewności.
Przesunął rękę niżej na moje plecy i zaczął powoli podwijać moją koszule.
Odsunęłam się, kiedy chciał mnie pocałować.
- Pamiętasz, że obiecałeś poczytać Eadlyn i Ahrenowi przed snem?
Roześmiał się i odłożył mnie z powrotem na łóżko.
- Mogę się założyć, że Ahren czyta lepiej niż ja. - powiedział zakładając szlafrok.
Odwrócił się do mnie i uniósł brwi.
- A ty co będziesz robić?
Powoli zsunęłam ramiączko koszuli.
- Czekać na Ciebie.ciąg dalszy nastąpi...
PS.
Hejka
Już dawno chciałam wstawić ten rozdział, ale nigdy bym go nie wstawiła bo brakowało mi motywacji. Dlatego wstawiam taki krótki, żeby tą motywacje uzyskać. A największą motywacją jesteście dla mnie Wy i Wasza informacja zwrotna <3Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale jak mówiłam muszę jakoś zacząć, żeby od nowa się wdrożyć. Jeżeli nie piszę to po prostu nie mam chęci, weny i motywacji. A swoje rozdziały chce pisać z serca, a nie na siłę.
pozdrawiam wszystkich cieplutko
CZYTASZ
( Rywalki) Rodzina Schreave
Fanfiction"Rodzina Schreave" to dalsze losy Americi i Maxona. Akcja zaczyna się zaraz po zdarzeniach z fragmentu "Jedyna po Epilogu", który znalazł się w dodatku do serii pt. "Królowa i Faworytka". Dotychczas wszystko było jak z pięknego snu... teraz zaczyna...