- Coś ty sobie wyobrażał w ogóle!?- zagrzmiał Maxon, a mnie trochę odepchnęło do tyłu.
Nie usłyszałam co odpowiedział August, więc przyłożyłam ucho do kotary.
- Co sobie wyobrażałeś?
- Maxonie! To nie tak jak myślisz.
Aż mi się zrobiło niedobrze.
Wychyliłam głowę, żeby coś zobaczyć.
Maxon jak zawsze spacerował koło stołu, a August stał po środku trzymając ręce na oparciu krzesła. Wyglądał na wyprowadzonego z równowagi, ale na pewno nie był bardziej zdenerwowany niż Maxon.
- Dla ciebie wasza wysokość.-
Maxon usiadł i położył nogi na stole.
- Proszę, teraz się tłumacz.- oparł dłonie na karku.
August westchnął.
- Nie uważam, że źle rządzisz, ale zaraz może Ci odbić.Maxon odwrócił głowę.
- Nie chciałem, żebyś się w tym zatracił.
-Aha i postanowiłeś mnie uratować, nieudolnie próbując zabrać mi koronę, tak!? W takim razie, dziękuję.
Jeżeli nie miałabym dowodów i była naiwna, pewnie uwierzyłabym w to co mówił August, ale wiedziałam, że to nie prawda. To była tylko taka gra. Gra, żeby wzbudzić poczucie winy. Trochę już go znałam. Czasami miał dobre intencje. Jednak wiadomo, że dobrymi intencjami wybrukowane jest piekło.August milczał, a ja nerwowo zaczęłam skubać dolną wargę.
- Czyli teraz nie masz nic do powiedzenia. Gdzie zniknęła twoja pewność siebie?
August potrząsnął głową.
- Dlaczego się tak zachowujesz?
Maxon wstał i podszedł do niego.
- Bo chciałeś zabić moje dzieci, kretynie!
- Słucham?! Niby kto Ci to powiedział, twoja żona, tak? I ty w to wierzysz?
- Jeszcze raz ją obrazisz, a wylecisz stąd i nawet nie będę się nad tym zastanawiał.
Nagle coś dotknęło mnie w plecy.
Na szczęście nie krzyknęłam, ale moje serce stanęło.
- America.- Georgia stała przede mną zmartwiona.
Przycisnęłam dłonie do piersi.
- Zwariowałaś? Chcesz, żebym umarła na zawał?
Georgia złapała mnie za ręce.
- Ami, przecież wiesz, że ja bym w życiu czegoś takiego nie zrobiła!
Przycisnęłam jej palec do ust.
- Ciszej.- szepnęłam.
- Nie możesz mnie wyrzucić!
- Czy tam jest August?- zapytała i już chciała wejść za kotarę do sali obrad, ale zatrzymałam ją w ostatniej chwili.
- Nie wchodź tam.- ostrzegłam ją- Uważam, że muszą to załatwić między sobą.
Uśmiechnęła się
- I dlatego podsłuchujesz?
Przewróciłam oczami.
- America, przysięgam Ci z ręką na sercu, że nic nie wiedziałam.
Popatrzyłam w jej przenikliwe oczy.
Założyłam ręce.
-Naprawdę ?
- Tak naprawdę.-szepnęła gorączkowo.- August miewa różne dziwne pomysły. Które są kompletnie głupie i nieprzemyślane. W ogóle nie myśli o konsekwencjach. Czasami jest okropnie egoistyczny i lekkomyślny. Uważa, że wszystko można szybko załatwić i kiedy się na coś uprze, nie można przemówić mu do rozsądku. Prawie zawsze uważa, że ma racje. Czasami nawet ja go nie rozumiem.Powiedziała to wszystko i nawet się nie zająknęła. Nie miałam powodu, żeby jej nie wierzyć. Georgia nigdy mnie nie okłamała. Nie miałaby powodu. Przynajmniej ja w to wierzyłam. Po za tym ona była osobą, której wierzyłam. Nie wiem co to powodowało.
Może jej prawdziwość, a może to, że nawet teraz widziałam w niej dziewczynę, którą pierwszy raz zobaczyłam w lesie. Dziewczynę w dżinsowej kurtce, która dygnęła przede mną, gdy nikt we mnie nie wierzył. I choć miałam obawy. W tym momencie moje serce decydowało za mnie.- Ale mimo wszystko go kocham.- powiedziała cicho.- Nie muszę go rozumieć, żeby go kochać. Ale kocham też was, naprawdę was kocham i wierzę, że jeżeli tylko będziemy trzymać się razem, możemy zaprowadzić ten kraj na zupełnie inne tory.
Przygryzłam wargę.
- Wasza wysokość, czy w takim razie mogę liczyć na wybaczenie?
Uśmiechnęłam się.
- Wybaczenie?- zapytałam znów bliska płaczu.- A co ja mam ci wybaczać?
Przytuliła mnie.
Na pewno wyglądałyśmy dziwnie.
- Czuję się grubo.- westchnęłam, a Georgia się roześmiała.
Nawet nie zauważyłyśmy, że Maxon i August stoją obok nas z otwartymi ustami.
- Co robicie?- zapytał August i zmarszczył brwi.
Odsunęłam się od Gregori i spojrzałam na nich.
- A wy? Co robicie?Maxon stał z rękami w kieszeni obok naszej ławki i patrzył w gwiazdy. Na szyi miał powieszony aparat.
Uśmiechnął się i ściągnął płaszcz, kiedy mnie zobaczył.
Opatuliłam się i usiadłam na ławce.
Była już noc i chłodny wiatr lekko rozwiewał moje włosy.
- O czym myślisz?- zapytałam.
Westchnął.
- O wszystkim.- powiedział- A ty?
Popatrzyłam na niego, jak stał w świetle latarni i jak jego koszula wydymała się na wietrze. Na jego piękną łagodną twarz i jasne włosy.
- O tym, że Cię kocham.
Podeszłam do niego.
- Ami,- powiedział i dotknął mojej twarzy- ciągle próbuję sobie wyobrazić, jak wyglądałoby moje życie bez ciebie, ale nie potrafię.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy.
- Czy ty,- Maxon przerwał i przełknął ślinę- nadal jesteś na mnie zła?
Kochałam tego chłopca, który gdzieś w nim tkwił i zawsze kiedy tak do mnie mówił, tak jakbym była jedyną osobą, na której naprawdę mu zależy, moje serce wypełniało się ciepłem.
- Wiesz co?- zapytałam i wzięłam go za ręce.- Zrozumiałam, że takie rzeczy jak ta sprawa z Augustem, czy cokolwiek innego są drugorzędne. Obiecajmy sobie, że nie ważne co złego będzie się dziać w naszym życiu, nigdy nie pozwolimy, żebyśmy przez to zapomnieli o naszej miłości.- Spojrzałam na nasze złączone dłonie.- Wszystko inne musi mieć jakieś znaczenie, ale... ja już wiem co jest najważniejsze.
Położył dłoń na moim brzuchu, a drugą wplótł mi we włosy.
Całowaliśmy się namiętnie w środku nocy. Owiani, zimnym wiatrem, a po naszych policzkach ciekły łzy. Całowaliśmy się tak jakbyśmy mieli się zaraz rozstać, a jednocześnie jakbyśmy spotkali się po długiej rozłące. Po tym wszystkim potrzebowaliśmy tego. Dobrego końca. Całowaliśmy się tak długo, aż zaczął padać deszcz.
CZYTASZ
( Rywalki) Rodzina Schreave
Fanfiction"Rodzina Schreave" to dalsze losy Americi i Maxona. Akcja zaczyna się zaraz po zdarzeniach z fragmentu "Jedyna po Epilogu", który znalazł się w dodatku do serii pt. "Królowa i Faworytka". Dotychczas wszystko było jak z pięknego snu... teraz zaczyna...