Rozdział 81

614 31 5
                                    


- Błyszczysz jak diament.- powiedział, a ja odwróciłam się od lustra i spojrzałam na niego opartego o framugę drzwi swojego apartamentu
Naszego.
Można błyszczeć jak diament, ale w środku być wyblakłym i niepewnym. 
- Jak ty to robisz, że jesteś taka piękna?
Podszedł do mnie, a ja znowu spojrzałam na siebie w lustrze. 
- Piękna?- spytałam i zadrżałam lekko, kiedy jego usta musnęły moją szyję. 
Odwróciłam się do niego.
- Ami- powiedział, a w jego oczach widziałam rozbrajającą troskę.- Czy ktoś Cię skrzywdził?
Na tyle na ile mogłam przytuliłam się do niego, a on pogładził mnie po plecach. 
- Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham.

Tego wieczoru nie tylko ja błyszczałam jak diament, choć moje pokojówki wystroiły mnie chyba w najbardziej połyskującą suknie na świecie. Na głowie wpiętą we włosy miałam opaskę z malutkimi niebieskimi klejnotami. Wszystko to odwracało uwagę od tego, że nie wyglądałam najsmuklej. Zresztą wśród masy ludzi, którzy brali udział w dzisiejszej aukcji nawet mój nietuzinkowy wygląd nie był tak bardzo zauważalny. 
To ja to wymyśliłam. Pomyślałam, że przyda nam się odrobina oddechu od wszystkich dyplomatycznych bali, a transakcje biznesowe równie dobrze można zawierać na aukcji charytatywnej, która przynajmniej komuś pomoże. 
Chciałam stworzyć dom samotnych matek, gdzie kobiety, które zostały same z dziećmi mogłyby znaleźć schronienie i akceptacje. 
Maxon poparł mój pomysł.
August nie. 
Dosiadł się do mnie, kiedy wachlowałam się swoją tabliczką z numerkiem. 
- Wydaje się być szczęśliwy.- powiedział wskazując skinieniem głowy na Maxona, który witał się z jakimś dygnitarzem. 
- Wcale nie jest.- również spojrzałam w tamtą stronę, a później odwróciłam do niego wzrok.- Martwi się o mnie. Myśli, że coś mi się stało. 
Nastała chwila ciszy. 
- A ty po prostu go zdradziłaś. 
Starałam się zachować neutralny wyraz twarzy, ale kiedy to powiedział zachciało mi się płakać.
Kątem oka zauważyłam, że jego dłoń zbliża się w kierunku mojego uda.
Wbiłam mu paznokcie jak najgłębiej w skórę i spojrzałam mu prosto w oczy. 
- Wykorzystałeś mnie.- wysyczałam.
- To tak nie wygląda. 
- Maxon mnie kocha. W życiu ci nie uwierzy.- powiedziałam i puściłam jego dłoń. 
- On może i tak, ale co z milionami innych ludzi?- zapytał i wyjął nasze zdjęcie.- Jak myślisz za ile pójdzie?
Nie byłam w stanie powiedzieć ani słowa, dopóki nie zauważyłam, że Kota wchodzi do sali. 
August wydawał się naprawdę zaskoczony. 
- Twój brat też bierze w tym udział?- zapytał
- Jego prace są licytowane- powiedziałam powoli.
Odnalazłam jego wzrok i przywołałam go ręką, żeby do mnie podszedł. W ten sposób pozbyłam się Augusta, który skrzywił się i zmienił miejsce. 
- Czemu tak długo?- spytałam pochylając się do mojego brata, który usiadł obok mnie z uśmiechem. 
- Były straszne korki.- odparł poprawiając marynarkę i cały czas rozglądając się z uśmiechem, tak jakby myślał, że fotoreporterzy śledzą każdy jego ruch. 
- Daj spokój.- syknęłam- Akurat teraz nikt na nas nie patrzy. 
Spojrzał na mnie zaskoczony. 
- Dlaczego jesteś taka zestresowana?
- Dlaczego ty się spóźniłeś? 
Wyglądał jakby nic nie rozumiał z mojego zachowania więc postanowiłam się trochę uspokoić. 
- Słuchaj musisz być przed Augustem, bardzo mi na tym zależy, rozumiesz?
Uniósł brwi
- To August też coś wystawia?
Powoli pokiwałam głową.
- No to chyba już za późno bo ustawił się w kolejce. 
Z prędkością światła odwróciłam głowę i spojrzałam na Augusta, który ze złożonymi rękami stał pomiędzy artystami przygotowującymi się na wystąpienie. 
- Jaki z niego artysta?- prychnął Kota- America, dlaczego się tak trzęsiesz?
Prawie rzuciłam swój numerek mojemu bratu na kolana. 
- Co ty?!
- Muszę porozmawiać z Maxonem. 

Znalazłam go za kulisami poprawiającego sobie krawat w lustrze.
- Jak wyglądam?- zapytał.- Może nie tak dobrze jak ty, ale- popatrzył na mnie i złapał mnie za ręce, kiedy zobaczył łzy w moich oczach.- Co się stało?
Wyrwałam się mu i zaczęłam nerwowo oddychać. 
- Wszystko jest stracone!
Złapałam się za czoło i chodziłam w kółko starając się opanować. 
- On nas zniszczy. Zniszczy wszystko co kiedykolwiek udało nam się zbudować.- Cały czas chodziłam jak w amoku, a Maxon nic z tego nie rozumiał. 
- Co?- zapytał starając się mnie uspokoić.- Kto?
- August.- powiedziałam w końcu patrząc prosto na niego. 
Nastała chwila przejmującej ciszy, podczas której patrzyliśmy na siebie w bezdechu. 
Westchnęłam i spuściłam głowę.
- Nie chciałam ci tego powiedzieć bo bałam się, że znowu coś ci się stanie. Że stracisz rozum próbując mnie bronić. A potem zaczęłam się wstydzić tego, że w ogóle mogło do czegoś takiego dojść. Miałam wrażenie, że przez to na ciebie nie zasługuje, że już zawsze będę przez niego zepsuta.
- Ami, o czym ty mówisz?- szepnął i położył mi dłoń na policzku delikatnie wycierając łzy. 
Odetchnęłam głęboko czując jak kolejne sekundy mijają. 
- Po tym jak się pokłóciliśmy, po tym jak powiedziałam ci, że nie wiesz czym jest miłość...- przerwałam i miałam wrażenie, że mamy tylko tę chwilę, że wszystko zaraz zniknie.
- Byłam w rozsypce, nie wiedziałam co mam zrobić. Dlatego chciałam go zrozumieć. Chciałam się dowiedzieć, co tak naprawdę nim kieruje, dlaczego robi te wszystkie okropne rzeczy, a zaraz potem przeprasza i wszystko wraca do normy.- Westchnęłam i złapałam go za ręce patrząc mu głęboko w oczy.- Dlatego się z nim spotkałam. Nawet nie wiedziałam, że mamy pod swoim dachem kogoś, kto byłby tak bezczelny i kiedy my myślimy, że się zmienił on tylko realizuje kolejny etap swojego planu. 
Czułam jak łzy spływają mi po dekolcie.
- Spotkałam się z nim w nocy i kiedy ze mną rozmawiał zrozumiałam, że jestem jego największym problemem. Wiedziałam, że najbardziej zależy mu, żeby przeciągnąć mnie na jego stronę. Ale nie miałam pojęcia, że posunie się do czegoś tak okropnego.
Czułam, że moje serce bije niepohamowanie szybko, a gardło jest suche jak wiór. 
- Mówił do mnie to wszystko, że wszystkie moje działania są złe. Byłam skoncentrowana tylko na jego słowach, nawet nie wiedziałam kiedy zaczął się przybliżać. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, kiedy zaczął mnie całować!
Maxon skoncentrowany na tym co mówię natychmiast puścił moje dłonie i odsunął się lekko.
- Nie wiedziałam co się dzieje.- powiedziałam oddychając szybko.- Zorientowałam się dopiero, kiedy zaczął mnie dotykać. Maxon, nie wiem co by się stało gdybym stamtąd nie uciekła! 
W tym samym czasie zza kotary wychylił się August i podszedł do stolika z licytowanymi przedmiotami. 
Mimo moich starań Maxon od razu do niego podszedł. 
Zakryłam sobie usta dłonią przygotowując się na najgorsze. 
August od razu uśmiechnął się do mnie szyderczo.
- Powiedziałaś mu?- zapytał tak jakby go to śmieszyło.
Zaraz potem spoważniał, kiedy stanął naprzeciwko Maxona. 
- Tym razem wylatujesz.- powiedział zadziwiająco spokojnie.- To było już za dużo. 
August włożył ręce do kieszeni i wzruszył ramionami. 
- Nie potrzebuje już twojej łaski. To jest twój pałac, twój kraj. 
- I moja żona!- zagrzmiał Maxon, a ja kompletnie na to nie przygotowana, aż podskoczyłam z zaskoczenia. 
- Jak mogłeś w ogóle ją tknąć?!- złapał go za kołnierz i podniósł parę centymetrów nad ziemię.- Taki nędzny pomiot jak ty nie ma prawa!
Nagle poczułam się dziwnie i zrobiło mi się strasznie gorąco. Osunęłam się na krzesło i poczułam okropny skurcz. Jedną ręką złapałam za obrus i ścisnęłam go, tym samym zrzucając ze stołu wszystko co na nim było. 
- Maxon!
Podbiegł i ukląkł przy mnie. 
- Ami co się dzieje?
- Nie wiem.- odparłam przerażona patrząc w jego oczy.- Jest za wcześnie...- powiedziałam cicho i mocno złapałam jego dłoń. 




( Rywalki) Rodzina SchreaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz