Rozdział 98

357 24 4
                                    

Czekałam na miłość. Czekałam na miłość bezpretensjonalną, bezbolesną i prostą, ale taką miłość trzeba zbudować. Ona nie przychodzi od razu. Jest prawdziwa, ale jest tylko częścią innej miłości. Miłość to wszystkie emocje jakie tylko mogą być. To strach, gniew, smutek, radość, wzruszenie, to podekscytowanie i ból. Dlatego tak trudno ją zdefiniować bo jest złożona. Ma warstwy. Niektóre mniej, niektóre bardziej bolesne. Ale te warstwy prowadzą do środka. A ten środek jest słodki. Ten środek, to ta miłość, która jest prosta. Bez słów, złożona tylko z gestów i bliskości. Żeby się do niej dokopać trzeba zedrzeć wszystkie warstwy, a przede wszystkim pozbyć się strachu.

Widziałam tylko blask dogasającej świecy w lustrze i usta Maxona zbliżające się do mojej szyi.
- Wyglądasz obłędnie.- szepnął powoli zasuwając moją suknię.
Popatrzyłam na siebie i poruszyłam się niespokojnie.
- Ale się martwię.- powiedziałam cicho dotykając jego dłoni, która gładziła moją szyje obok naszyjnika.
- Nie pozwolę mu wrócić do Pałacu. Nie ważne co zrobił. Jest za wcześnie.- odparł patrząc na moje odbicie.
Odwróciłam się do niego, ale patrzyłam w dół.
- Ami, wiem, że jesteś dobrym człowiekiem.- powiedział i złapał mnie za brodę zmuszając mnie, żebym na niego spojrzała.- Ale czasami zapominasz, że nie wszyscy tacy są.
Przygryzłam wargi i spojrzałam w bok.
- Naprawdę myślisz, że specjalnie zaprowadził tam Eadlyn?- zapytałam patrząc mu w oczy.
Uśmiechnął się lekko, ale jego oczy były smutne.
- Po prostu nie wierzę w takie zbiegi okoliczności.
Maxon odetchnął głęboko i złapał mnie za rękę.
- Gdybym się na to zgodził, nigdy bym sobie nie wybaczył, jeżeli znowu coś stałoby się tobie albo dzieciom.- Przerwał i delikatnie położył mi dłoń na policzku- Mogę ryzykować jeżeli chodzi o sprawy państwowe- szepnął i musną kciukiem moje usta.
- Ale nigdy jeżeli chodzi o was.

Nasze wargi złączyły się w cichym delikatnym pocałunku napełnionym akceptacją rzeczywistości i poczuciem bezpieczeństwa. Zawsze wydawało mi się, że nie potrzebuje rycerza. Chciałam się poświęcić dla miłości. Zrobić wszystko byleby tylko wygrała. Ale teraz już wiem, że to nie była prawdziwa miłość, tylko egoizm. Tak bardzo chciałam postawić na swoim, że gdy coś się nie udawało, byłam zła na cały świat. Teraz już nie wiem, że to nieprawda. Teraz żyje w porywach serca i cichym bezpieczeństwie. Kocham. Ale nie kocham już wyimaginowanej miłości, którą sama sobie wymyśliłam. Przede wszystkim kocham siebie. I właśnie to, pozwala mi kochać drugiego człowieka.

PS.

Hejka, sama nie wiem co tu napisać, ale na pewno powinnam ZNOWU przeprosić, że nie było rozdziałów ani żadnej informacji. Ale to tylko dlatego, że miałam ostatnio dużo rzeczy na głowię, a nie chciałam pisać kiedy pojawi się rozdział bo sama do końca tego nie wiedziałam xd. Musiałam się też trochę zastanowić w jakim kierunku to zmierza bo jak widzicie to już prawie setny rozdział, a chciałabym przygotować na tą okazję coś specjalnego. Kiedy zaczęłam to pisać nie sądziłam, że napiszę tyle rozdziałów i że ktoś w ogóle będzie to czytał. Publikuje dzisiaj taki krótki rozdział, żeby znowu się rozkręcić i zacząć znów normalnie wstawiać rozdziały. Czasami brakuje mi motywacji, a czasami pomysłów. Ale kiedy już się zmobilizuje wszystko jakoś wychodzi. Sprawia mi to frajdę oraz jestem mega wdzięczna za każdy odzew z Waszej strony. ❤️❤️❤️

( Rywalki) Rodzina SchreaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz