- Ach śpij skarbie, śpij kochanie, zaśniesz nim się noc stanie. Śnij o niebie i świcie. Śpij skarbie mój, swe oczka czarne zmruż. Niech tysiące gwiazd ku Tobie się zwróci. Niech dzień straszny się odwróci. Niech zapomną wszystkie troski. Zaśniesz w sen. Sen beztroski...
- Nie słyszałem nigdy tej kołysanki...
Przytuliłam główkę Eadlyn do piersi.
- Sama ją wymyśliłam.
Aspen podrapał się po głowie.
- Możemy przejść do gabinetu. Nie chciałbym, żeby się obudzili.
Westchnęłam.
- Uwierz mi ja też.- powiedział Maxon i wstał z łóżka.- Moja żona tak pięknie śpiewa.- powiedział i pocałował mnie w szyję.- Ale już mam dość, kiedy śpiewa całą noc.
Roześmiałam się.
- A moje gardło wysiada.
Aspen uśmiechnął się niedostrzegalnie.
- Chyba razem z Lucy jeszcze chwilę poczekamy z dziećmi.
- Wiesz to radosne nieprzespane noce.
Przewróciłam oczami.
- Twoje poczucie humoru mnie dobija.
Jego oczy się rozszerzyły.
- Powiedziałaś, że mam poczucie humoru! To już coś.
Strzepnełam sukienkę, w której wyglądałam bardziej jak pokojówka niż królowa.
- Może chodźmy na balkon.- zaproponowałam.
Maxon i Aspen usiedli przy stole, a ja oparłam się o barierkę.
- Co dokładnie planujecie?-zapytał Aspen patrząc na Maxona.
Maxon podał mu kartkę z adresem.
- Wiesz gdzie to jest?
Zagwizdał cicho.
- Uu to nie ciekawa okolica.
- To znaczy?- spytałam.
- Szerzą się tam różne zawody spoza listy tych legalnych.
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Jakoś damy radę.
Maxon gwałtownie wstał z krzesła.
- Kto powiedział, że ty też dasz?!
- Nie podnoś na mnie głosu! Ale najpierw zastanów się co chcesz właściwie zrobić.
- Nie chcę, żebyś w tym uczestniczyła. To jest niebezpieczne, a ty jesteś świeżo po porodzie. Aspen, powiedz jej coś- Maxon popatrzył na niego, ale zanim zdąrzył powiedzieć słowo ja się odezwałam.
- To tak samo moja sprawa jak i twoja. Nie możesz mnie tu trzymać.- powiedziałam patrząc na mury i na niedostępny świat, który paradoksalnie należał do mnie.
- A dzieci?
- Znajdę niankę do tego czasu.- powiedziałam pewna siebie.
- Chyba znajdziemy.
Zaczęłam się zastanawiać, kiedy znajdzie czas, żeby się tym zająć.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, aż Maxon w końcu usiadł.
- Skończyliście?- zapytał Aspen takim tonem jakbyśmy kłócili się o zabawki w przedszkolu.
- Jeżeli faktycznie planujecie osobiście tam pojechać musimy przede wszystkim podjąć odpowiednie kroki i wszytko dokładnie zaplanować.
- Rozumiem, najpierw chciałbym się dowiedzieć czy ona w ogóle istnieje. Kochanka mojego ojca mogła mnie oszukać.
- To jasne, ale musimy być uzbrojeni i gotowi na każdą sytuację. Nie możemy narażać was na niebezpieczeństwo.
Patrzyłam na Aspena, tak dojrzałego i opanowanego, doskonale rządzącego sobie z każdą sytuacją, nawet czasem bardziej niż władcy tego kraju. Czułam dumę i ciepło przepełniało moje serce. Byłam z niego dumna jak z brata.
- Przede wszystkim nie mogę tego tak zostawić. To jest moja siostra, a do tego ma królewską krew. Wiem, że to niedorzeczne, ale ona może być niebezpieczna.
- Słucham?- zdziwiłam się. Jak mała dziewczynka może być niebezpieczna.
Maxon popatrzył na słońce zachodzące wśród drzew.
- Im kto krwią bliższy, tym bliżej krwotoku.Przepraszam, że taki krótki... ale szykujcie się na emocje ;)
CZYTASZ
( Rywalki) Rodzina Schreave
Fanfiction"Rodzina Schreave" to dalsze losy Americi i Maxona. Akcja zaczyna się zaraz po zdarzeniach z fragmentu "Jedyna po Epilogu", który znalazł się w dodatku do serii pt. "Królowa i Faworytka". Dotychczas wszystko było jak z pięknego snu... teraz zaczyna...