Rozdział 5

2K 76 4
                                    

- Hej- powiedział Maxon, kiedy otworzyłam oczy. Popatrzył na mnie uśmiechnął się i założył mi włosy za ucho.
- Hej- powiedziałam ospałym głosem, przetarłam oczy i położyłam głowę na jego piersi.- Późno wczoraj wróciłeś.
- Wiem.- westchnął bawiąc się moimi włosami.
Chciałam zapytać co takiego robił, ale mogłam się domyślić, że pewnie nie odrywał się od papierów przez cały dzień, więc sobie odpuściłam.
- Czekałam na ciebie, ale się nie doczekałam.
Odwróciłam głowę i spojrzałam w jego zmęczone oczy.
- Czy ty znowu nie spałeś? - popatrzyłam na niego z wyrzutem marszcząc brwi.
Objął mnie ramieniem.
- Przepraszam kochanie
Przewróciłam oczami.
Maxon milczał przez chwilę.
- Myślałem o tym jak zrównoważyć opinie publiczną, kiedy klasy całkowicie znikną.
- Całą noc?!
Kiwnął tylko głową.
- Nie za bardzo wybiegasz w przyszłość?- spytałam.
- Nie wiem.- Powiedział i spojrzał w sufit- Co powiedzą wyższe klasy, kiedy ich życie będzie zależeć wyłącznie od nich? 
Rozumiałam to. Dla szóstek lub siódemek zniesienie klas będzie prawie jak błogosławieństwo. Jednak kiedy odbierze się jakiejś dwójce jej wyższość nad innymi...
Postanowiłam przestać o tym myśleć i przytuliłam się do Maxona.
- Wszystko będzie dobrze.- powiedziałam i położyłam jego rękę na moim brzuchu.
- A nawet więcej.
Odwróciłam do niego głowę, popatrzyłam mu w oczy i mimo wszystko stwierdziłam, że nie ważne co się stanie jeśli Maxon będzie przy mnie nic nie będzie miało znaczenia. Może mi się tylko tak wydawało bo nie wiedziałam co przyniesie przyszłość. Ale jednocześnie miałam przeczucie, że przyszłość przyniesie bardzo wiele.
Przez chwilę leżeliśmy w przyjemnej ciszy.
- Zgadnij kto dzwonił?
Momentalnie się poderwałam.
- Jeżeli moja matka to jeszcze całkiem dobrze funkcjonuje.
Maxon roześmiał się z mojego oburzenia.
-Nie, Daphne.
- O- wydęłam wargi i położyłam głowę z powrotem na jego piersi.
- Czy to ta piękna blond królowa Francji, która na każdym kroku próbuje podrywać mi męża? 
- Nie to ta druga.
Nie wiem jaką zrobiłam minę, ale Maxon tylko się roześmiał.
Walnęłam go poduszką, a potem usiadłam mu na brzuchu.
- Niby co chciała?- spytałam.
- Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale chyba przedstawić nam męża.
- Ale co nas obchodzi jej mąż? - spytałam.- A właśnie, mąż, kochanek, narzeczony, czy jeszcze ktoś inny?- prychnęłam.

 We Francji ważniejsze od stanu państwa były chyba niuanse miłosne królowej.

- Nie wiem, też się już pogubiłem, ale musimy podpisać nową umowę handlową z Francją i przy okazji pasowałoby poznać tego nowego króla.
- Nie króla tylko księcia małżonka.- powiedziałam bo nie mogłam się powstrzymać. Dość długo uczyłam się tych wszystkich tytułów, żeby wiedzieć kto jest kto.
- Dobra księcia małżonka, a po za tym wiem jak się lubicie więc..
- Chyba chcesz koniecznie oberwać? 
- Może. - odparł i pocałował mój brzuch.
- Cześć mała.
- Skąd ty wiesz, że to dziewczynka?
- Tak jakoś czuję.
- Dzień dobry wasza wysokość, miałam nadzieję, że...
Nie dokończyła Paige bo kiedy zobaczyła Maxona momentalnie wycofała się z pokoju.
- Ona tu nie wejdzie jeżeli nadal tu będziesz.
- Codzienność. - westchnął.
Kiedy Maxon wyszedł zawołałam Paige, która wyglądała jakby zaraz miała eksplodować z podekscytowania. Miała ze sobą różową błyszczącą walizkę.
- Wasza wysokość musi to zobaczyć!
Otworzyła walizkę i moim oczom ukazała się suknia. Właściwe widziałam tylko suknie ponieważ była tak obszerna, że zasłoniła całą moją pokojówkę.
Była błyszcząca i migotliwa po prostu oślepiała swoim blaskiem. Gorset był czarny wykonany z materiału na którym wyszyte były czarne kwiaty.
Na spódnicy błyszczały srebrne łuski na których prawie zobaczyłam swoje odbicie.
- Jest piękna.- powiedziałam, kiedy głowa Paige wyłoniła się zza sukni.
- Miałam nadzieję, że wasza wysokość tak stwierdzi pracowałam nad nią całą noc.
- Kolejna.- powiedziałam cicho.
- Słucham?
-Nic, nic, jest naprawdę niezwykła ale..- popatrzyłam po sobie.- Nie wiem czy się wcisnę.
Spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami, ale nagle zrozumiała.
- Ach. No tak. Zawsze podkreślałyśmy atuty waszej wysokości.- stwierdziła przesuwając do mnie lustro.- Ale teraz?- wyciągnęła z szuflady metr krawiecki- Będziemy myśleć.
- Proszę zdjąć koszule.
Ściągnęłam swoją koszule nocną i rzuciłam ją na łóżko.
Stanęłam przed lustrem w bieliźnie.
- Trochę widać.- stwierdziła Paige drapiąc się po brodzie.
- Trochę? Trochę bardzo.
Ustawiłam się bokiem do lustra i stanęłam na palcach.
- No dobrze.- Paige stanęła za mną i zmierzyła mnie w talii.
- I ?
Westchnęła
Położyła rękę pod moimi piersiami.
- Gorset kończy się gdzieś tutaj, wiec spokojnie. Suknia będzie dobrze leżeć i jeszcze zakryjemy brzuszek.
Spojrzałam na nią.
- To świetnie, a teraz przygotuj mi proszę te białe spodnie, mam dzisiaj trochę pracy.
- Tak jest.

Po śniadaniu poszłam do Augusta, żeby zanieść mu projekt budżetu ponieważ Maxon pojechał na spotkanie z burmistrzem Angeles.
Zapukałam do drzwi jego biura.
- Proszę.
- Dzień dobry.- przywitałam się z uśmiechem.
- O America.- wyglądał na trochę zaskoczonego wcisnął jakiś plik dokumentów do szuflady.
- W czym mogę pomóc?
Zamknęłam drzwi i podeszłam do jego biurka.
- Mógłbyś sprawdzić mi ten budżet? Maxona nie ma, a ja mam w zwyczaju coś poknocić.
Roześmiał się cicho.
- Jasne.
Podałam mu dokumenty. Wziął pióro i zaczął czytać przygryzając skuwkę.
- Mogłabyś mi podać kalkulator? Jest w tamtej szufladzie.
Wskazał niedużą półkę obok drzwi.
- W tej?
- Tak
Zaczął szybko wystukiwać liczby.
- August, choć na chwilę.- do pokoju wpadła Georgia z butelką w ręce.- Cześć Ami.
- Cześć.
August podniósł się z krzesła.
- Przepraszam najmocniej, mogę Cię zostawić na chwile?
Uśmiechnęłam się.
- Jasne, w końcu rodzinne obowiązki.
Kiedy wyszedł usiadłam przy biurku.
Obróciłam się parę razy na krześle, a potem spojrzałam na zdjęcie jego i Georgii. Wzięłam je do ręki i przesunęłam paznokciem po sukni ślubnej, a potem odłożyłam na miejsce.
Zobaczyłam, że nie zamknęłam szuflady więc podeszłam do szafki.
Już chciałam ją zasunąć, ale zobaczyłam w środku stos białych kopert obwiązanych czerwoną wstążką. Zdziwiłam się co tutaj robi tyle korespondencji i to jeszcze nie przeczytanej.Rozwiązałam ją i przełożyłam koperty. Były to listy zaadresowane do pałacu, a niektóre nawet bezpośrednio do Maxona, co było dziwne bo najwyraźniej były to listy od zwykłych ludzi.
Znaczki przedstawiały różne rzeczy, a niektóre nawet mnie samą. Jeżeli listy przychodziły do pałacu to zwykle dostawał je Maxon chyba, że były do kogoś innego. Ale te nie były do Augusta!
Podniosłam wstążkę z podłogi i odwiązałam nią listy, a potem odłożyłam je z powrotem do szuflady.
Na wypadek włożyłam dwa listy do kieszeni.
- Już jestem! Możemy dalej zmagać się z tym budżetem.

( Rywalki) Rodzina SchreaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz