Prolog

971 54 36
                                    

media: Powerwolf - Catholic in the morning...Satanist at Night

~~Gabriel~~

Wszedłem do niewielkiego domku. Całość raczej prezentowała się ubogo, ale to mi nie przeszkadzało.

Powiesiłem swój płaszcz na oparciu krzesła i czekałem aż z drugiej izby wyjdzie Natanael i mnie przywita.

Długo nawet nie musiałem czekać, bo po chwili z drugiej izby wyszedł on – młody mężczyzna o jasnej cerze, jasnobrązowych włosach i pięknych karmelowych oczach.

– Gabriel! – krzyknął radośnie i rzucił mi się na szyję. Zaśmiałem się tylko krótko i objąłem go mocno. Jest drobniutki, więc muszę uważać, żeby nie zrobić mu krzywdy.

– Tęskniłem – mówi cicho.

– Wiem, kochany, ja również za tobą tęskniłem – szepczę i całuję go.

Natanel poznałem właściwie kilka lat wstecz, wtedy był jeszcze dzieckiem. Można powiedzieć, że znalazł się w złym momencie.

Jego rodziców zaatakował Demon i jego matka ostatkiem sił ukryła małego chłopca. Kiedy się zjawiłem, nie wiedziałem, że cały czas mnie obserwował. Dopiero kiedy zabiłem demona, chłopiec ujawnił mi się.

Postąpiłem samolubnie, bo powinienem pozbawić go wspomnień – widział, to czego ludzkim oczom nie wolno zobaczyć. Jednak chwila wystarczyła, żebym zrozumiał, że to tylko dziecko.

Nie mogłem go zabrać do Nieba, więc sprawowałem nad nim opiekę, a raczej starałem się, robić to najlepiej jak umiałem. Pojawiałem się, co jakiś czas i zapewniałem mu wszystko, czego potrzebował.

Z czasem, coś się zmieniło... Z przyjaciół, staliśmy się kochankami.

Skrupulatnie pilnowałem, żeby nie schodzić na Ziemię często, nie chciałem, żeby ktoś odkrył mojego kochanka... O ile zwykłemu Aniołowi taki romans uszedłby na sucho, tak mi – Archaniołowi – niekoniecznie.

– Minęły trzy pełnie księżyca, kiedy ostatni raz cię widziałem, Gabrielu – skarży się.

– Wiem, przepraszam. Jednak nie mogę pozwolić sobie na częstsze odwiedziny.

– Nie należymy do tych samych światów, żeby móc widywać się częściej – cytuje moje słowa.

– Gdybym mógł coś zmienić, to... – niedane było mi dokończyć, bo drzwi do głównej izby otworzyły się z hukiem. Odruchowo zasłoniłem Natanaela przed oprawcami.

Rozpoznałem w nich swoich pobratymców, co nie oznaczało dobrych wieści.

Wiedziałem, że to ta chwila, w której powinienem się poddać i zostać ukarany, ale... Bałem się również o Natanaela, dlatego... Nie myślałem, dobyłem miecza i ruszyłem na swoich.

W swoim bezmyślnym działaniu nie wziąłem pod uwagę, jednego ważnego szczegółu – Natanaela nikt nie chronił, więc korzystając z okazji, Anioł, zaszedł mojego ukochanego i przystawił mu nóż do gardła.

– Opuść broń Archaniele Gabrielu – powiedział stanowczym głosem – Albo poderżnę mu gardło – chciałem powiedzieć, że blefuje, w końcu naszym zadaniem jest chronienie dzieła Bożego, niekrzywdzenie go. Jednak Anioł przycisnął mocniej nóż do jego gardła, tym samym delikatnie je nacinając. Wiedziałem, że nie oszukuje i jeśli nie poddam się – zabiją go. A na to nie mogłem pozwolić.

Odrzuciłem miecz na bok.

– Nie waż się go skrzywdzić – cedzę przez zaciśnięte zęby. Nie bałem się swojej śmierci. Przerażał mnie fakt, że będę musiał patrzeć na jego śmierć.

– Jesteśmy tutaj po ciebie; jego życie nas nie obchodzi – Anioł popycha mojego ukochanego w moją stronę, więc łapię go i zamykam w szczelnym uścisku. Cały drży.

Rozumiem jego strach.

– Nie martw się – próbuję go uspokoić – Nim się obejrzysz, znów będziemy razem – głaszczę go po policzku.

Obedrą mi skrzydła i wyślą w Otchłań, a wtedy wydostanę się z niej i wrócę do niego.

Wrócę i od tego momentu będziemy żyć razem.

– Ale ty – odsuwa się ode mnie i rozgląda po izbie, gdzie leżą martwi Aniołowie.

Nie zostanę ukarany za to, że pokochałem człowieka. Moja kara będzie dotyczyć tego, że ujawniłem się człowiekowi, a to jest zakazane. Na dodatek zabiłem swoich.

– Nie martw się, Natanael – mówię spokojnym głosem.

Zawsze liczyłem się z tym, że pewnego dnia, ktoś odkryje prawdę – konsekwencje swojego działania zaakceptowałem już dawno temu.

– Skończmy tę farsę jak najszybciej – mówię. Nie zamierzam się bronić, ani walczyć. Poddaję się.

– Jeszcze się spotkamy – obiecuję mu.

Witam, bardzo serdecznie w nowym opowiadaniu!

Początkowo prologiem miała być scena z jednego z rozdziałów, ale Silverthorn uznała, że nie będzie się aż tak nad wami pastwić, tak na dzień dobry.

Co do rozdziałów i tego jak będą dodawane, to Silverthorn nie poda wam konkretów, bo w tym tygodniu szefowa mocno namąciła w tych godzinach, więc nawet Silverthorn nie wie, jak ma iść w poniedziałek do pracy.

W sumie niedziela będzie takim dniem pewnym 

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz