Rozdział 40.

122 17 6
                                    

media: Shakira - Can't Remember To Forget You (feat. Rihanna)

~~Natanael~~

Siedziałem przy niewielkim stoliku w kuchni i rozmyślałem. Gabriela aktualnie nie było, więc mogłem pozwolić sobie na odpłynięcie myślami. Gdyby tutaj był, zacząłby wypytywać się, co mnie trapi, a ja... Nie byłbym w stanie odpowiedzieć mu jednoznacznie. Trapi mnie wiele rzeczy, chcę ufać Gabrielowi w pełni, ale... Nie potrafię. Coś jest na rzeczy. Wiem, że nie mówi mi całej prawdy – coś przede mną ukrywa. Jednak co?

   Próbowałem znaleźć cokolwiek w tym domku, co mogłoby mnie naprowadzić, jednak nie znalazłem nic, wartego uwagi. Boję się również zapisywać swoich spostrzeżeń w dzienniku. Mam wrażenie, że jeśli znowu stracę pamięć, o ile ją stracę, to Gabriel zadba, bym nie dostał swojego dziennika. Specjalnie go zniszczy, a mi wmówi wszystko od nowa.... Z drugiej strony... Jeśli naprawdę tracę pamięć, to... Dlaczego właściwie tak się stara? Bo mnie kocha? Jednak, co mu to daje? Dziś, jutro, a nawet za minutę, mogę go nie pamiętać, czy to ma właściwie jakiś sens? Niby Gabriel zapewniał mnie, że to nic nie zmieni i wciąż będzie mnie kochać, ale... Mnie się nie chcę w to wierzyć. Dlaczego miałby związać się z kimś, który w każdej chwili może mu powiedzieć: kim jesteś?

W dodatku... Czy nie powinny pojawić się jakieś symptomy informujące mnie, że tracę pamięć? Jak to właściwie wygląda?

Bo ze słów Gabriela wynika to, że... Mogę stracić całą pamięć nawet i robiąc sobie kawę. Po prostu – mam wspomnienia, a za chwile ich nie mam, jakby ktoś przestawił w moim umyśle jakąś dźwignię odpowiedzialną za pamiętanie. Ja... Chyba nie potrafię zaufać w pełni Gabrielowi.

~~

Nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca w domku, więc chodziłem z miejsca na miejsce, ku irytacji Gabriela.

– Mógłbyś usiąść? – mówi i spogląda na mnie. Ze samego spojrzenia potrafię wywnioskować, że jest zły. Jednakże, czy to moja wina?

– Kiedy wrócimy do domu? – pytam.

– Kiedy tylko ci się polepszy – odpowiada. Czy tylko ja wyczuwam sprzeczność w jego słowach do mojej rzekomo choroby? Skoro tracę pamięć, to nigdy mi się nie polepszy.

– Czyli nigdy – mówię bardziej do siebie niż do niego, oczywiście to nie umyka jego uwadze, bo po chwili wstaje i podchodzi do mnie. Bije od niego taka wściekłość, że mam wrażenie, że mnie uderzy. Jednak Gabriel kładzie mi swoje dłonie na ramionach i patrzy prosto w oczy.

– Wrócimy jak tylko ci się polepszy – powtarza.

– W takim razie nigdy mi się nie polepszy, bo jak może się polepszyć osobie, która ma zaniki pamięci? – pytam go, a ten tylko wzdycha głośno.

Nie mam jeszcze tyle odwagi, by wykrzyczeć mu w twarz o swoich przypuszczeniach. Chociaż mam pewne przypuszczenia, że Gabriel domyśla się, że niekoniecznie mu ufam i podważam jego wersje wydarzeń.

Czarnowłosy całuje mnie w czoło i gładzi mój policzek.

– Zostańmy tutaj jeszcze, dobrze? Jeśli nic się nie zmieni, to wrócimy do domu, jasne?

Przytakuje mu skinieniem głowy. Ciągle mam wrażenie, że Gabriel wodzi mnie za noc. Że jest coś, czego on mi nie mówi.

Gabe obejmuje mnie delikatnie, jakby bał się, że jeśli wykorzysta więcej siły to złamie mnie w pół. Opiera swoją głowę o moją i tak trwamy przez jakiś czas.

~~

Gabriel jak zwykle gdzieś wyszedł, nie powiedział mi dokąd idzie, czasami mam wrażenie, że on wychodzi tylko na chwilę i... Obserwuje mnie z ukrycia i czeka na to, co zrobię. I gdzie bym poszedł?

    Orientuję się w drodze do miasteczka, co normalne jest, że Gabe w pierwszej kolejności będzie mnie tam szukać, a raczej nie zajmie mu to dużo czasu, by mnie znaleźć, biorąc pod uwagę, że miasteczko jest małe i pewnie każdy zna tam każdego. A iść w nieznanym sobie kierunku? Dałoby mi to przewagę nad Gabrielem, ale mogłoby przysporzyć mi więcej problemów.

Zresztą... Mam przeczucie, że znalazłby mnie wszędzie gdzie tylko bym uciekł.

W tym samym momencie do środka wszedł Gabriel z krwawiącym nosem.

– CO SIĘ STAŁO?! – zapytałem przerażony, a ten tylko machnął ręką zbywając mnie.

– Była bójka w barze, więc chciałem ją przerwać, ale oberwałem – wzrusza ramionami. Zmarszczyłem brwi. Wydawało mi się to jak najmniej prawdopodobne, ale... Niby w jaki sposób miałem zweryfikować jego wersję wydarzeń? Pójść do tego baru i wypytać się o bójkę. Bo nie ufam swojemu narzeczonemu? To strasznie nie fair. W dodatku już widzę Gabriela puszczającego mnie samego do miasteczka i wypytywania się o to, co robił poprzedniego wieczora. Prędzej mnie wyśmieje.

– Ale na pewno nic ci nie jest? – upewniam się – Nos nie jest złamany? Nie potrzebujesz szycia?

– Możesz mnie przytulić, nie pogardzę przytulasem – uśmiecha się łobuzersko. Wywracam oczami, jednak obejmuje go. Próbuje nie myśleć o tym, że jeszcze przed chwilą miałem jakiekolwiek wątpliwości... Czasami... Jeden uśmiech Gabriela sprawia, że... Zapominam o calutkim świecie.

– Jesteś słodki, kiedy się o mnie martwisz – mówi – Szkoda, że nie daję ci więcej powodów do martwienia się o mnie

– Powinniśmy zająć się twoim krwawiącym nosem – przestaje go obejmować.

– Po co? – pyta – Wystarczy, że zmyję krew z twarzy i po kłopocie.

– Bo ja tak mówię – oświadczam.

– Lubisz się rządzić, tak? – pyta rozbawionym głosem, a ja uderzam go w ramię.

– Nie prowokuj mnie! – ostrzegam go.

– A co mi wtedy zrobisz? – pyta zaczepnie, a ja tylko wzdycham głośno.

– Jesteś niemożliwy, wiesz? – pytam, a Gabe tylko przytakuje mi skinieniem głowy i wybucha śmiechem.

– No dobra, możesz się mną zająć – uśmiecha się uroczo. I to on ma być tym złym? Osobą, która mogła mnie skrzywdzić najmocniej na świecie? Nie wydaje mi się, wiem, że niedługo sam zacznę mieć wątpliwości do tego, ale... Sam tego nie rozumiem. W jednej chwili traktuję Gabriela jak najgorszą osobę, by po chwili mieć wrażenie, że przede mną stoi zagubiony chłopczyk, którego trzeba trzymać za rękę. To dziwne...

– Idziesz pomóc zmyć mi tę krew z twarzy, czy jednak wersji jestem cholernie pociągający i nie potrafisz się powstrzymać, by na mnie rzucić? – pyta rozbawiony, a ja kolejny raz wzdycham.

– Wariat – komentuje i kręcę zdegustowany głową, ale idę do niego, by pomóc zmyć mu tą krew z twarzy. Nie wydaje mi się, bo potrzebował przy tym mojej pomocy – właściwie to czuję tutaj jakiś podstęp, ale co mam zrobić? Właściwie to sam mu to zaproponowałem.

– Jutro będę musiał pojechać do firmy... Jest jakiś problem i muszę tam być – informuje mnie – Ty zostaniesz tutaj, bo... Nie ma powodu, żebyś jechał ze mną, skoro tego samego dnia wrócę


Wieczorem Silverthorn postara się napisać  kolejny rozdział dla was

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz