Rozdział 9.

267 36 5
                                    

media: ASP - Werben

~~Gabriel~~

Potrzebowałem odpoczynku, którego nie mogłem zaznać w Otchłani. Kiedy wracałem z jednej misji, Szatan dawał mi kolejną, przez co nie mogłem zająć się faktycznymi sprawami. Nie mogłem szukać duszy Natanaela. Nie mogłem czekać, gdyż groziło to tym, że stracę go ponownie.

Czy jego dusza miałaby szansę na jeszcze kolejną reinkarnację?

Szanse są niewielkie, dlatego... Nie mogłem pozwolić, by inne obowiązki odciągały mnie od osiągnięcia mojego celu.

W tym celu wybrałem się do jedynego miejsca, gdzie mogłem przez chwilę odpocząć – na grób Natanaela.

Wiem, że tam może mnie znaleźć każdy, kto będzie tego chciał. Nawet Michael.

Nie obawiałem się swojego brata, nawet jeśli jego chęć zemsty, będzie dorównywać tej mojej.

Między nami będzie jedna różnica – ja swojego czynu nie żałuję, a on?

Może w pierwszych latach, owszem nie będzie żałować, ale później? Dotrze do niego, że mnie zabił i będzie żałować.

To nie tak, że Michael będzie traktować mnie zawsze jako wroga, tak jak traktuje Lucifera.

Z Luciferem zawsze się kłócił. A jeśli tego nie robił, to zawsze atmosfera była tak napięta, że wystarczył błahy powód, by go sprowokować. Wiem, że starali się nie kłócić ze względu na mnie, w końcu jestem ich młodszym bratem.

Nasi rodzice zginęli, zaraz po tym jak się urodziłem, więc nawet ich nie pamiętam. To właśnie Michael opiekował się mną. I Luciferem, zresztą też się opiekował.

Ja w nich widziałem wzór do naśladowania, więc nigdy nie rozumiałem, dlaczego się kłócą. I oni to wiedzieli, że dla mnie są wzorcami, więc... Przynajmniej starali się nie kłócić w mojej obecności.

A może po prostu nie chcieli, bym zaczął ich nienawidzić, albo zaczął trzymać stronę jednego z nich?

W końcu od zawsze trzymałem się blisko Lucifera, który dawał mi tego, czego Michael nie potrafił – miłości i bezpieczeństwa.

To Lucifer miał czas, którego Michael nigdy nie miał. Zawsze powtarzał, że troszczył się o naszą rodzinę, ale... Myślę, że bardziej interesowały go obowiązki niż my. Nie był ani złym bratem, ani dobrym. Jest po prostu bratem.

Na nagrobku Natanaela położyłem jego ulubione kwiaty. Chociaż nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, to... Z każdej chwili spędzonej wspólnie starałem się wynieść jak najwięcej szczegółów, by następnym razem, zaskoczyć go jeszcze bardziej.

– Witaj, kochany Natanaelu – mówię, nie wiem, czy to coś da, ale... Chcę spróbować. Myślę, że należą mu się jakieś słowa wyjaśnienia – Pewnie raczej nie wiesz, że umarłeś, a teraz przeżywasz swoje szczęśliwe chwile, które przeżyłeś. Na początku powinienem cię przeprosić, że nie dotrzymałem obietnicy. Obiecałem ci, że wkrótce się spotkamy, a ty zdążyłeś umrzeć, pewnie ze świadomością, że cię okłamałem. Przepraszam. Jednak to nie było tak, jak myślałeś. Bóg uznał, że większą karą niż oderwanie mi skrzydeł, będzie brak możliwości spotkania się z tobą, dlatego... Mój proces odbył się, po twojej śmierci. Ale nie bój się, jego też dosięgnęła zasłużona kara. Zabiłem go. Pamiętasz mieszkańców wioski, którzy z ciebie szydzili? Ich też zabiłem. I zabiję każdego, kto będzie patrzeć na ciebie z góry. Jesteś mój Natanaelu, a ja nie pozwolę, by inni znieważali przyszłego króla Otchłani. O czym ja teraz mówię? Masz prawo nie wiedzieć, ale Szatan ogłosił mnie pretendentem do tronu. Nie zamierzałem przyjąć tej oferty, ale powiedział mi, że w taki sposób będę mógł uczynić twoją duszę nieśmiertelną. Właściwie to... – urywam, szukając odpowiednich słów na to, co chcę mu przekazać – Szatan obiecał mi twoją duszę, której nie miał, ale dał mi pierścień, w którym jest zaklęta twoja dusza. Dzięki temu pierścieniowi będę w stanie cię odnaleźć, kiedy twoja dusza się reinkarnuje. Jak pretendentem do tronu będę mieć możliwość, a przynajmniej nikt nie podważy moich działań do sprowadzenia twojej duszy. W Otchłani sprawię, że twoja dusza będzie żyć wiecznie. Już nigdy cię nie stracę. A pewnego dnia, kiedy Szatanowi znudzi się panowanie, obejmiemy tron razem. Bez ciebie nie podejmę się tego. Będę rządzić, ale tylko wtedy, kiedy będziesz przy moim boku...

– Rozmowa ze sobą, raczej nie jest dobrym omenem – słyszę kpiący głos Lucifera.

– Powinienem zapytać, dlaczego mnie śledzisz? – spoglądam w ciemne oczy brata.

– Ależ oczywiście, nawet sam ci powiem. Ostatnim razem jak wymknąłeś się, to omal nie postradałeś zmysłów, więc logiczne, że zacznę cię szukać, byś nie zrobił niczego podobnego? Ale na Boga, Gabryś...

– Boga już nie ma – przypominam mu – Własnoręcznie odrąbałem mu głowę – mówię. Lucifer krzywi się, pewnie na wspomnienie, kiedy rzuciłem głową Boga na stół podczas narady.

– Tak, tak, tak. Każdy będzie pamiętać ten wiekopomny moment. Chcę ci powiedzieć, że... Popełniasz straszny błąd.

– Tym, że chcę odzyskać ukochanego, czy tym, że przyjąłem propozycję Szatana.

– Tym, że przyjąłeś jego propozycję. Raz cię oszukał i... – milknie nagle.

– I?

– Nieważne, powinieneś lepiej to przemyśleć. Mam wrażenie, że wystarczy jakakolwiek wzmianka o Natanaelu, żebyś zgodził się bez wahania – dziwi mnie nagła zmiana Lucifera. Nagle stał się bardziej spięty. I wystraszony? Dziwne.

– Wiem, na co się zgodziłem – upieram się.

– Nie wiesz, Gabryś. Zgodziłeś się, bo chodzi o Natanaela. Nawet nie zastanowiłeś się, czy to możliwe... Nie jesteś zły Gabrielu, nikomu nie musisz udowadniać, że taki jesteś. Nikt tak z nas naprawdę nie jest zły do szpiku kości – zaczyna.

– Asmodeus jest – rzucam kontrargumentem.

– Był zły, ale ma teraz Leviathana i widać, że się zmienia... Jednak... Wiem, że w Niebie często powtarzano nam, że Otchłań to siedlisko zła, jednak tak nie jest... Może i robimy rzeczy, które w Niebie są uznawane za karygodne, ale... Nikt nie próbuje udowodnić, że jest zły. Dokonywałeś osądów, ilu swoich przyjaciół musiałeś pozbawić skrzydeł, bo popełnili karygodny błąd? A wiesz z ilu z nich, wiedzie identyczne życia jak przed strąceniem do Otchłani?

– Nie rozumiesz niczego! Nikt tego nie rozumie! – krzyczę.

– Rozumiem twój ból i twoje rozgoryczenie, ale to wciąż nie powód, by ślepo iść, za czymś co nie istnieje.

– Wiem, że jego dusza dokona reinkarnacji, a ja ją znajdę. I uczynię nieśmiertelną. Nie stracę go ponownie.

– A co jeśli nie będzie cię pamiętać? Co zrobisz? Zmusisz go do tego, by cię pokochał?

– Jeśli będzie trzeba, to tak. Sprawię, że zakocha się we mnie – warczę.

Jeśli nawet nie będzie mnie pamiętać, przypomnę mu, a wtedy zabiorę go do Otchłani i uczynię nieśmiertelnym. A wtedy będziemy mogli nadrobić stracony czas.

– Gabryś – mruknął – Obyś nigdy tego nie żałował.

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz