Rozdział 28.

132 21 18
                                    

media: Jermaine Jackson - When The Rain Begins To Fall (ft. Pia Zadora)

~~Belzebub~~

– Wujek Belzebub! – słyszę piskliwy głos dziecka, a kiedy odwracam głowę widzę jak w moją stronę biegnie Leviathan, który omal nie wywraca się o swoje własne nogi. Mammon parska śmiechem pod nosem, więc posyłam mu jedno z moich spojrzeń, a dokładniej to typu: zamknij mordę.

– Co tam u ciebie słychać, bąblu? – pytam i czochram go brązowych włosach.

– Chcę szczeniaczka, kupisz mi szczeniaczka? – pyta, a ja zastanawiam się nad rozważeniem tej opcji, chociażby ku złości Asmo.

– Oczywiście, że ci kupię szczeniaczka – oświadczam, w końcu ma się to miano dobrego wujka, nie? Spodziewałem się, że Asmo rzuci we mnie czymkolwiek, co będzie mieć pod ręką, w tym wypadku padłoby na biednego Mephistophelesa, ale ku mojemu zdziwieniu – jak i pewnie całej Otchłani – Asmo nie komentuje tego w żaden sposób. Halo, a gdzie mój opierdol za rozpieszczanie Bąbelka?

Asmodeus się popsuł, jak nic. Powinienem zaktualizować jego program, czy co? Spoglądam na Mammona szukając u niego jakiegoś wsparcia, ale ten woli oglądać trawę pod swoimi nogami. Niewdzięcznik jeden! To ja go przygarnąłem i pokochałem, a ten woli trawę oglądać!

– To ja porywam mojego ukochanego Bąbelka, co ty na to? – bardziej zwracam się do Leviathana niż do reszty, jednak zamierzam spędzić ten czas z moim ulubionym „bratankiem". No i... Raczej nie jest to dobry pomysł, żeby Asmo i Mephisto przebywali w tym samym miejscu co Levi, bo zaraz będą się wyzywać i rzucać wszystkim, co mają pod ręką.

– Belz, a mógłbyś tak z łaski swojej nie kraść mi dziecka? – odzywa się Asmo, który najwidoczniej dopiero co zaskoczył. No jak nic, niezaktualizowany program ma!

– Muszę, to silniejsze ode mnie – stwierdzam – Oddam ci go, przecież – wywracam oczami. Jak Leviego kocham, tak cierpliwości do niego nie mam. Może dlatego, że jego wychowaniem zajmuję się Asmodeus, który no... Materiałem na dobrego ojca to on nie jest. Ja w sumie też... Jedyny kto tu nadawałby się na ojca, bądź matkę, to tylko Mephistopheles.

Łapię Leviego za rączkę i odciągam od potencjalnego pola walki. Z nimi to różnie bywa. Chociaż ostatnio, Asmo opanował swoje mordercze popędy w stronę... Kogokolwiek.

Prawdopodobnie stoi za tym złamane serduszko, w końcu zdał sobie sprawę, że jego romans z kosiarką to nie wypał.

– Asmodeus tak po prostu pozwolił, żebyś zajął się Levim? – dziwi się Mammon.

– Poczekaj, aż wrócimy do nich, o ile będzie do czego wracać, zacznie oglądać go z każdej strony. Jestem pewien, że Asmo wie ile włosów na głowie ma Levi – rzucam ze śmiechem – Ewentualnie poczekaj, aż spróbuje mnie zabić za tego szczeniaczka.

– Myślałem, że z tym żartujesz – mówi.

– Ja? Byłem śmiertelnie poważny, nie pozwolę sobie, by stracić pozycję ukochanego wujka – stwierdzam, a Mammon parska śmiechem.

– Jeśli Asmodeus kiedyś pozbędzie się tej klątwy, to na bank będziecie razem pić – mówi ze śmiechem Mammon, a ja kręcę głową. Asmodeus to wtedy naprawdę udekorowałby sobie ogródek moimi wnętrznościami. I miano dobrego wujka mnie nie uratuje.

– Jeśli puszczę Leviego samopas, to nic się nie stanie, nie? – pytam Mammona licząc na dobrą radę. Ten tylko wzrusza ramionami.

– No dzięki za pomoc, Mammon – wywracam oczami, ale uśmiecham się.

~~

– Tam są – Mammon wskazuje na Asmo i Mephisto siedzących na jakimś pagórku. Raczej nie wyglądało to jak typowe siedzenie w ciszy, bo hej! Asmo to zdaje się rozbierać wzrokiem Mephisto.

– Wiecie co? Idziemy jeszcze tam – wskazuję jakiś totalnie randomowy kierunek. Nie chcę, by mój Bąbelek, widział tą jakże ważną scenę. No ja nie wyobrażałbym sobie widzieć swojego opiekuna liżącego się z typem, którego nie znoszę.

– Przyszliśmy stamtąd – zauważa Mammon.

– To co? Chcesz zgorszyć dziecko, nastawiając go na takie widoki? – pytam mojego chłopaka.

– Jakie widoki? – pyta Levi.

– Nieodpowiednie dla dzieci – tłumaczę mu.

– Asmo zamierza pocałować Mephisto – mówi Mammon, a ja sprzedaje mu trzepnięcie w łeb. No i na jaką cholerę mówi? Dziecko tylko zgorszy?! A później to mi Asmo będzie jęczeć, jaki to ja zły i nieodpowiedzialny!

Raz mi się zdarzyło pomylić szklanki i zamiast soczku dałem mu szklankę z whisky. Ale żeby tak od razu z byciem nieodpowiedzialnym?! Sam by się pomylił, gdyby... No fakt, nie powinienem lać sobie tyle tej whisky...

– Lubię Mephisto – mówi dumnie chłopiec.

Ja tylko mam jedno pytanie: Co do Szatana wyprawia Asmodeus?

Nikt mi nie powie, że on na niego faktycznie leci, no proszę. Przez cały czas warczeli na siebie i teraz, że niby razem?! Ja wiem, że od nienawiści do miłości jeden krok, ale bez przesady. Coś mi tutaj śmierdzi... Jednak nawet nie będę w stanie zbadać tej sprawy, jeśli to coś grubszego, to... Asmo na pewno mi nie powie, a Szatan – bo to na pewno jego sprawka – na pewno będzie udawać, że nic nie wie.

Dla bezpieczeństwa psychicznego Leviego zabrałem go przed zobaczeniem Asmodeusa całującego Mephistophelesa. Dobra, mnie ten widok prześladowałby do końca życia.

– Aleś ty delikatny się zrobił Belz – Mamon wykorzystuje okazję do dręczenia mnie.

– Ty ich nie znasz, to jest niemal ten sam widok, wpływający na psychikę, co zastanie swoich rodziców uprawiający seks.

– Znowu piłeś przed wyjściem?

– Mam ci chuchnąć? Albo poczekaj, aż Levi wróci do Asmo to... – nie kończę, bo Mammon sprzedaje mi piękny cios łokciem w żebra.

– No ej!

– A ty przypadkiem nie chciałeś zachować niewinność Bąbelka? – pyta, a ja wzruszam ramionami.

Dla bezpieczeństwa robimy parę kółeczek nim odstawiamy Leviego do Asmodeusa. Nie potrafiłem, spojrzeć im obu prosto w oczy, wiedząc, że nie tak dawno się całowali. To nie tak, że mam jakiś problem do nich, bo myślę, że... Byliby całkiem ok parą, ale... No... To jest tak samo, jakbym przyłapał swoich rodziców na uprawianiu seksu. Niby wiesz, że to robią, ale raczej nie chcesz ich zastać w takiej sytuacji.

– Czuję się zbrukany – oświadczam, kiedy oddalamy się od nich.

– Twój mózg zawsze był zbrukany, Belz, nie odkryłeś nic nowego – docina mi czarnowłosy.

– To czuję się zbrukany do kwadratu.

– Ty weź, już nie pij, bo chyba wypaliło ci już wszystkie szare komórki – komentuje Mammon, a niebieskie oczy mojego chłopaka spoglądają na mnie z politowaniem.

– Boże, widzisz, a nie grzmisz – mamrocze pod nosem.

– Bóg to raczej przewraca się w grobie – zauważa Mammon.

– Muszę się napić, by wyrzucić to wspomnienie z pamięci.

– Taaa, daje ci dziesięć minut i zaraz polecisz do nich i będziesz ich wkurwiać, a ja twoich wnętrzności nie będę zbierać z drzew.

– A jak cię pomiziam?

- Może się wtedy przemogę - uśmiecha się szeroko.

Witam moje Flöhe, odrobinę Silverthorn nie było, ale wiecie praca to idealny wyssysator jakichkolwiek chęci do życia, Silverthorn tak szkoła nie męczyła, co praca. Taaa, już chyba wie, co mieli na myśli nauczyciele mówiący, że kiedyś zatęsknimy za szkołą.A co tam u was Flöhe słychać? 

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz