Rozdział 39

144 17 17
                                    

media: Powerwolf - Fire & Forgive

~~Lucifer~~

– To najgorszy plan, jaki wymyśliłeś Miki – komentuję genialny plan mojego brata. Gdyby Belzebub to słyszał to umarłby ze śmiechu.

– A ty może wymyśliłbyś lepszy, co? – marszczy brwi.

– O wiele lepszy.

– No to słucham cię, zobaczymy czy jesteś taki mądry.

– A się zdziwisz – odpowiadam – Daj mi chwilę.

– Słuchaj no... – próbuje coś powiedzieć, ale przerywam mu gestem machnięciem dłoni.

– Mam! Skoro to twoi polują na Gabrysia to przecież wiesz, gdzie będą atakować – mówię, a Miki tylko posyła mi piorunujące spojrzenie – Ale orientujesz się w ich planach, nie?

– Może wiem, może nie – odpowiada, a mnie dosłownie nerwica zaraz trafi! I weź tu z nim współpracuj!

– Boże, Miki, jebnę ci zaraz – wywracam oczami, ale nie potrafię powstrzymać uśmiechu.

– Nie każę ci przecież zdradzać każdego szczegółu, tylko żebyśmy wiedzieli, gdzie nastąpi atak i kiedy. Później się ujawnimy i postaramy się powstrzymać rozlew krwi.

– To jest ten twój genialny plan? – pyta Miki.

– Zdecydowanie jest lepszy od twojego! – droczę się z nim – A najlepiej byłoby poprosić pozostałych książąt o pomoc. Belz dopracowałby nam taki plan, że wypadłbyś z tych butów, a...

– Mówiliśmy już o tym – wtrąca się Michael, przerywając mi w pół zdania – Nie możemy im ufać, ani sobie nawzajem – dodaje po chwili.

– Każdy z nas ma swój indywidualny powód, by nienawidzić Szatana – mówię.

– No już to widzę – rzuca z przekąsem.

– Jeśli Belzebub się przeciwstawi Szatan zabije jego ukochanego. Asmodeusa najprawdopodobniej trzyma w ryzach przez jego więź z chłopcem, którego przygarnął. Gabrysia szantażuje Natanaelem, Mephisto... eeee... Tego nie wiem, ale na pewno coś ma na niego, a mnie trzyma przy sobie grożąc, że zabije Gabrysia.

– Co? – pyta zdziwiony Miki.

– No to, co słyszałeś, w ostatnim czasie Szatan znalazł sposoby, by móc nami sterować tak jak mu się podoba.

– Jesteście żałośni, skoro pozwalacie się szantażować – komentuje Miki.

– Doprawdy? Wiemy, że Szatan spełni swoją groźbę, dlaczego mamy go jeszcze prowokować? Czy ty nigdy nie straciłeś nikogo bliskiego, by pojąć taką istotną rzecz? – pytam.

– Nie – mówi i odwraca głowę w bok – Nie straciłem nikogo ważnego w swoim życiu. A nawet gdybym stracił to... Nie pozwoliłbym, by ktoś groził mi i moim najbliższym. Jesteście żałośni, bo pozwalacie sobą miotać. Bo co macie do stracenia? Pozycję?

– Szatan nie jest Bogiem, nie jest aż tak litościwy jak Bóg, który wyrzuci cię z Nieba i uzna, że to tyle. Szatan będzie cię ścigać latami, może nawet odpuści, byś sam popadł w obłęd, albo uznał, że udało ci się go przechytrzyć. Ale on nigdy nie da ci spokoju. Ale zresztą co ty możesz wiedzieć na ten temat, skoro nigdy nikogo nie straciłeś bliskiego – z jakiegoś powodu zabolały mnie jego słowa. Jesteśmy rodziną... Nawet jeśli moje relacje z bratem nie były najlepsze to... Czy on w ogóle nie czuł żalu? Stracił dwóch braci... I to go w ogóle nie obchodzi? Nagle przestaliśmy go obchodzić? A całą sprawą zainteresował się, bo boi się Gabriela, że wpadnie w niekontrolowany szał? O to właśnie chodzi? Jesteśmy dla niego nikim? Wrogami, którzy mu zagrażają i kiedy dopnie swojego celu, tak po prostu wbije mi nóż w plecy?

~~

– Belz idź dręczyć kogoś innego. O patrz Asmo idzie – próbuję spławić natarczywą osobę Belzebuba.

– Asmo aktualnie mnie ignoruje – skarży się.

– O to coś nowego, raczej powinien spuścić ci taki łomot, że przez rok nie pamiętałbyś swojego imienia.

– W sumie to... Raz już takie coś miało miejsce – przyznaje się Belz, a ja kręcę zdegustowany głową. Skoro tak sprawy się mają, to nie dziwię się, że Asmo w końcu zaczął go ignorować.

– W ogóle co sądzisz o tym, że Asmo spotyka się z Mephisto? – pyta.

– CO?!

– Asmo spotyka się z Mephisto? Serio nie zauważyłeś tego? To takie oczywiste jest, że myślałem, że wiesz – wzrusza ramionami.

– Czy Otchłań zbliża się ku apokalipsie, czy jak? – pytam Belzebuba.

– Mnie się pytasz?

– No słuchaj, coś jest na rzeczy. Asmodeus zachowuje się jak nie on, to zły znak, powinniśmy szukać jakiegoś bezpiecznego schronienia? – pytam. Belz drapie się po głowie.

– Ty... Możesz mieć rację, coś dzieje się niepokojącego. Najpierw Asmo przygarnął Bąbelka, a później znalazł dla niego mamusię, to... Niepokojące – śmieje się.

– Powinienem wam kiedyś tak nakopać do dup, że odechcę wam się żartów – komentuje ze smętną miną Asmodeus. Na lewej części twarzy ma bandaż. Chociaż jego oko zagoiło się i wystarczyłaby zwykła opaska... To Asmodeus odstawia jakiegoś męczennika. A może liczy, że ten wizerunek zmyli potencjalnych wrogów? Bo właściwie to nie wygląda jakoś specjalnie groźnie teraz.

– Wybacz mi o wielki Asmodeusie, Królu Ciemności, ale co mam poradzić, że twoja osoba sprawia, że mamy ochotę tylko żartować?

– BELZEBUB! – ryknął Asmo, co oczywiście nie wróżyło niczego dobrego. Nie byłem Mephisto, więc nawet nie zamierzałem próbować uspokoić tych dwóch. Dla mnie to właściwie niepojęte, że Asmo właściwie kogokolwiek się słucha, a teraz... Że on i Mephisto? No to się w głowie nie mieści. I jestem pewien, że Belzebub też wie, że coś tutaj nie gra. Asmodeus z własnej woli spotykający się z kimkolwiek? Nie, nie mogę się teraz tym przejmować. Mam swoje zadanie – muszę chronić Gabrysia. Nie mogę wnikać w problemy pozostałej trójki.

– Kurwicy kiedyś z wami dostanę – mamrocze Asmodeus.
– Chwila... To ty jeszcze jej nie dostałeś? – pyta Belz uśmiechając się szeroko, jednak po chwili uśmiech znikł mu z twarzy, kiedy do pomieszczenia wszedł Szatan.

– Skończcie te wygłupy mamy dziś wiele do zrobienia – mówi i siada na swoim miejscu.

– A Mephistopheles? Jeszcze go nie ma – wtrąca się Asmodeus.

– Dziś spotkanie obędzie się bez niego – mówi spokojnie Szatan.

– Zawsze była nas czwórka – Asmo nie zamierza odpuszczać.

– A dziś będzie trójka. Jakiś problem? Gabriela nigdy nie ma, a jakoś ci to nie przeszkadza Asmodeusie – Szatan spogląda na Króla Ciemności.

– Ale... – zaczyna, jednak cierpliwość Szatana została wystawiona na próbę.

– ZAMILCZ ASMODEUSIE! – ryknął. Wtedy już nikt nie odważył się odezwać. Nikt nie chciał podpaść Szatanowi. Nie rozumiem jednego, Asmo, przez długi czas cieszył się względnym respektem samego Szatana, a teraz... Traktuje go jak coś gorszego od siebie. Może... Może jednak powinienem zaangażować się w tę sprawę? Coś jest na rzeczy... Tylko co?

Co zrobił takiego Asmodeus, że Szatan darzy go teraz taką niechęcią? 


Cóż Silverthorn spodziewała się, że na kolejny rozdział trochę sobie poczekacie, ale jakoś udało się xD

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz